26 ...a oto i nasza nadzieja i nowy Symbol Pokoju

1.7K 171 76
                                    


Następnego dni nie było zajęć w szkole. Wszyscy bardzo przeżywali wczorajsze wydarzenia.

Z samego rana przyszedł do mnie Kacchan, który w porównaniu do niektórych wyglądał na bardzo wyspanego.

-Nie wyspałeś się?- zapytał kiedy tylko mnie zobaczył

-Dużo myślałem...

-Żałujesz?

-Zabicia All Mighta? Żartujesz sobie? To najlepsza decyzja w moim życiu.- blondyn głośno westchnął i usiadł koło mnie na łóżku, a ja się w niego wtuliłem. Co jak co, ale świetnie pachnie. Chociaż bardziej pasuje tu określenie ,,bombowo" bo trochę daje  czymś w stylu siarki.

-To o czym myślałeś?

O tym, że chyba cie kocham, chociaż biorąc pod uwagę, że chodzi tu o MOJE UCZUCIA jest to naprawdę zaskakujące. Ale nie mogę ci o tym powiedzieć, moja duma mi na to nie pozwala.

-Wiesz, myślałem o tym co będziemy robić jak już opanuje Tokio. Zostanę królem, a ty moją królową.-zaśmiałem się i dostałem pstryczka w nos.

-Nie będę królową. Za to chętnie zobaczyłbym cie w jakiejś sukience.- puścił mi oczko i w zamian dostał z łokcia w żebra. Król w sukience? pffff...

Wygłupialiśmy się przez jakiś czas, a ja czułem się tak... normalnie. Jakbym wcale nie był szaleńcem, który chce podbić świat i zakazać jedzenia brokułów....Muszę ratować swoich braci!

-Więc co dzisiaj robimy? Jest już 12, a my siedzimy w łóżku.-mruknął blondyn przeciągając się jak jakiś kotek.

-Szykuj się na rewolucję dziś wieczorem. -Uśmiechnąłem się za szeroko jak na normalnego człowieka i poszedłem do łazienki doprowadzić się do porządku. 

dowiedziałem się wczoraj, że dzisiaj w centrum oficjalnie ogłoszą kim jestem i jak to dalej będzie, a ja mam świetny pomysł jak im się przedstawić.

Opuściłem łazienkę już gotowy do wyjścia. Zgarnąłem jeszcze plecak i nie odzywając się słowem do Kacchana, który zagapił się w telefon wyszedłem z pokoju. W salonie na kanapie siedziała większość klasy. 

,,Izuku! Jak się czujesz? Byłeś z nim blisko, pewnie jesteś załamany!'' wszyscy darli się jednocześnie. Uśmiechnąłem się smutno i przyjąłem typową postawę szarej myszki.

-Taaa... nie spałem całą noc.-podrapałem się po karku i " posmutniałem" - Jakby Kacchan pytał powiedzcie że poszedłem do baru.

-Tylko nie przesadź. Wiem jak się czujesz, ale masz dzisiaj wieczorem wystąpienie przed ludźmi, którzy muszą uwierzyć, że będą bezpieczni.

-Tak, tak, spokojnie idę tam porozmawiać ze znajomym.

Mruknąłem i wyszedłem. Droga minęła mi bardzo szybko i zanim się obejrzałem byłem na miejscu. W barze nie było nikogo, nawet Kuro z którym właśnie chciałem pogadać. 

Westchnąłem głośno. Skoro nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytania i nie mam kogo o to zapytać to nie mam wyjścia. Sięgnąłem po butelkę whisky. 

,,Co jest nie tak z Kacchanem?" Z każdym łykiem powtarzałem to pytanie. I bynajmniej nie chodzi tu o to co w nim jest takiego innego, że go pokochałem. Chodzi o jego zachowanie. Coś go gryzie i jest strasznie spięty. Chciałbym, żeby ten problem zniknął tak szybko jak znika moje whisky...

Im dłużej się nad tym zastanawiałem co raz bardziej do mnie dociera, że chyba nie chcę znać odpowiedzi. Ostatni łyk przeszedł pi przez gardło. 


Nigdy nie znalazłem odpowiedzi na końcu butelki, a mimo to piję. 

Bo tutaj nie chodzi o odpowiedź.

Do dna butelki dociera się po to, żeby zapomnieć jakie było pytanie.


I ja w tym momencie już praaawie zapomniałem. Alkohol jest jednak niezawodny, nie to co ludzie. 

Spojrzałem na zegarek. Była już 14 a w centrum mam być o 16. Jakby nie patrzeć Tokio jest jednak wielkie, więc lepiej będzie jak już pójdę.

Wstałem i lekko chwiejnym krokiem ruszyłem ulicą do celu. 

Szedłem i szedłem chyba w nieskończoność. Po drodze wstąpiłem do kawiarni bo chciało mi się pić, a teraz stoję przed pasami z różowym kubeczkiem w króliczki, w którym mam nektar bogów. Idealny na kaca i na otrzeźwienie, za to w cholerę drogi.

Kiedy dotarłem do celu była 16, a mi przypomniało się, że zostawiłem w barze swój plecak. Czyli nici z wielkiego bum na scenie. Szykuje się niezły sprawdzian z improwizacji. Na szczęście moją maskę i dwa granaty dymne miałem w kieszeni. 

-Tu jesteś Midoryia, zaraz wchodzisz, pospiesz się!-ktoś zaczął mnie popychać w kierunku sceny na której stało sporo ważnych osób.


-... a oto i nasza nadzieja i nowy Symbol Pokoju... Izuku Midoryia!!!

Zagubiony-Villain Deku(bnha)Where stories live. Discover now