5 Uczucia są...trudne.

3.9K 294 61
                                    


Midoryia siedział w swoim pokoju. Było już około trzeciej nad ranem, a on nie mógł spać. W jego głowie pojawiło się mnóstwo pytań, na które nie znał odpowiedzi. Dlaczego tak zareagował na Bakugo? Dlaczego mimo starań, mino przeszłości, mimo zniszczonego życia nie mógł go znienawidzić? Przecież to wszystko jego wina! Izuku, który ostatni raz płakał kiedy miał 6 lat, rozkleił się na widok wroga. Po eksperymencie jaki przeszedł nie czół nic. Uśmiechał się odruchowo, był nieobecny i nie rozumiał co się z nim dzieje. Dzięki Himiko znów zaczął być szczęśliwi i wszyscy mieli to za cud. Zrobili wtedy imprezę na jego cześć. Jednak potem Deku zabił pierwszą osobę.... Po usłyszeniu śmiechu jaki wydarł się z jego gardła nawet Toga się go bała. Wtedy poczuł coś niesamowitego. Chwilowe spełnienie. Ciepła krew ofiary rozgrzewała jego lodowate serce. Następną emocją jaka zaczęła sprawiać mu problem był gniew. Zobaczył jak trójka chłopców znęca się nad fioletowo-włosym dzieciakiem w jego wieku. Szedł wtedy z Kurogirim na zakupy. Tamtego dnia 9 letni Deku pobił trzech 12 latków. Pobił...prawie skatował. Wpadł w szał, nic do niego nie docierało. A teraz? Co teraz czuje? To chyba żal... jest taki bezsilny. To go denerwuje. 

Deku nie mógł już usiedzieć na miejscu. Przebrał się z piżamy w czarne jeansy i dużą zieloną bluzę. Do tego doszły oczywiście jego czerwone buty i najukochańszy nóż, który dostał daaawno temu od Himiko. Bezszelestnie opuścił swój pokój, a  następnie bar i ruszył uliczkami Tokio w poszukiwaniu odpowiedzi. Szedł z delikatnym uśmiechem. Ta cała sytuacja go bawiła. Świadomość jak bardzo zniszczony jest psychicznie, tylko po to żeby być silniejszym i mądrzejszym. Ma zabić All Mighta, którego nienawidzi. Nienawidzi też innych bohaterów, ale.... dlaczego? Sam już nie pamięta. Szedł tak w zamyśleniu przez ciemne uliczki. Musi odreagować...

W jednej z alejek stała pewna kobieta. Izuku nie lubił zabijać kobiet, bo strasznie się darły. Ale jak się nie ma co się lubi....

Szedł jak gdyby nigdy nic, a kiedy ją mijał wyraźnie czuł jej strach. Ten zapach go nakręcał. Odwrócił się i przygwoździł ją do ściany. Od razu zaczęła się drzeć, na co zielonowłosy się skrzywił i zatkał jej usta i nos dłonią.

-Cii...-pogładził ją kciukiem po policzku.- Jak będziesz krzyczeć to odetnę ci język.- powiedział i uroczo zachichotał.- Rozumiesz?

Kobieta pokiwała głową z przerażeniem w oczach. Deku odsunął dłoń od jej twarzy i uśmiechnął się triumfalnie. Lubił jak inni się go słuchali. Może w nagrodę daruje jej życie? 

Jednym sprawnym ruchem rozłożył nóż. Zaśmiał się na głos z tego pomysłu. Oszczędzić ją? A gdzie tu zabawa?! Błyskawicznie i bez zastanowienia zatopił ostrze w klatce piersiowej kobiety i ponownie zakrył jej usta. Słyszał głosy i kroki większej grupki osób. Już planował wyjąć swoją własność z ciała kobiety i się ulotnić, kiedy syknął głośno z bólu. Ta suka go ugryzła i zaczęła wołać o pomoc!

Grupa mężczyzn od razu popędziła w ich stronę. Pora się zwijać...

Izuku próbował wyciągnąć nóż z klatki piersiowej ofiary, która była już ledwo przytomna, jednak ostrze utknęło. 

Kurwa!- Krzyknął w myślach.

-Dzień dobry!-przywitał się z anielskim uśmiechem.- Mogę w czymś pomóc?- zwrócił się do szóstki większych i na pewno starszych od niego mężczyzn.

-Poddaj się, mamy przewagę liczebną!-krzyknął najmniejszy. Deku głośno się zaśmiał. Wyrwał nóż z pewnie już martwego ciała i patrząc prosto w oczy tego, który się przed chwilą odezwał, zlizał krew z ostrza. Karzełek zrobił krok w tył. 

Usatysfakcjonowany tą reakcją Deku poczuł się pewniej. W tym momencie poczuł jak coś owija się wokół jego nóg. Były to węże, które zaczęły go kąsać. Szybko się ich pozbył i miał nadzieje, że nie były jadowite... choć szczerze w to wątpił. Szczególnie że miał wrażenie, że traci czucie w nogach. Zna już quirk jednego z nich. Jebane węże! Postanowił szybko ich załatwić i wrócić do domu. Za pomocą telekinezy podniósł całą szóstkę w górę i unieruchomił ich. Podszedł do pierwszego i delektując się chwilą poderżnął mu gardło. Krzyki jego przerażonych kumpli działały kojąco na jego skołatane nerwy. Podszedł do drugiego i wyciął mu piękny uśmiech. Teraz będzie mógł zjeść naprawdę dużego burgera na raz. Powinien być wdzięczny. Jemu Izuku również poderżnął gardło. Podobnie postąpił z następnymi, aż został tylko jeden. Ten kurdupel, który się odzywał niepytany. Na nim zielonowłosy postanowił się wyżyć. Przyszpilił go do ziemi i zaczął dźgnął w klatkę piersiową, a potem jeszcze raz... Dźgał go bez opamiętania śmiejąc się głośno. Czuł adrenalinę płynącą w jego żyłach, miał cel, jego życie chwilowo miało sens. Dźgać. 

W pewnej chwili łzy zaczęły lecieć mu po policzkach, a świat zaczął niebezpiecznie wirować. Nie słyszał już krzyków karzełka... ani nikogo. W końcu wszyscy byli martwi. Bezwładne ciała leżały na ziemi tworząc coś w rodzaju sztuki. Przynajmniej Izuku tak na to patrzył. Założył kaptur i usiadł pod ścianą budynku. Starał się nie stracić przytomności żeby jakoś wrócić do baru. Ochłonął i powoli chciał wstać jednak jego nogi ledwo dawały radę i czuł mrowienie od pasa w dół. Zaklął pod nosem i podpierając się o ścianę powoli chciał wyjść z uliczki. 

-STÓJ!-donośny głos rozniósł się echem. Czy to... nieee, chyba nie miał aż takiego pecha...

Naciągnął bardziej kaptur na głowę i ostatkiem sił zmusił się do biegu. Kątem oka zobaczył na ziemi licencje bohaterską. Czyli to byli bohaterowie? Słabo im poszło. Biegł najszybciej jak umiał. Nie mógł pozwolić sobie teraz na konfrontacje z Symbolem Pokoju. Fala bólu przeszyła całe jego ciało, prawie wylądował na chodniku. Na szczęście w ostatniej chwili jakoś utrzymał równowagę.   Głos kroków All Mighta dudnił mu w głowie, a stres nie pomagał w obmyślaniu planu ucieczki. Spróbował użyć mocy, jednak nie działała, zapewne przez ten jebany jad węży. Obrócił się dosłownie na moment. Bohater był niebezpiecznie blisko i wciąż się zbliżał. Czy to koniec Villain Deku?! W tamtym momencie Midoryia czuł najprawdziwszy w świecie strach.Nigdy nie bał się tak, jak w tamtym momencie. Jeszcze chwila i wszystko straci. Dom, przyjaciół, którzy są jak rodzina, straci Togę i szanse zemsty na bohaterach, nie zabije All Mighta, nie porozmawia z Kacchnem, nie stanie się złoczyńcą numer jeden. Zostanie zamknięty na zawsze...

Nie... Nie może na to pozwolić.

Z zawrotną prędkością obrócił się i wystawił ręce w stronę All Mihgta. Z całych swoich sił postarał się skumulować choć odrobinę mocy i odepchnąć bohatera. Symbol pokoju coraz bardziej się zbliżał, a Deku czekał na odpowiedni moment, bo druga okazja może się już nie zdarzyć.

Jeszcze nie...        Za stratę matki

Jeszcze nie...         Za wyzwiska i gnębienie

Jeszcze chwila...         Za brak pomocy

TERAZ.                 Za wszystko złe co go spotkało

Wielka, zielona fala uderzeniowa poleciała prosto na bohatera numer jeden. Stopy zielonowłosego wbiły się w betonowy chodnik, a kaptur spadł mu z głowy pod wpływem powiewy wiatru jaki się zerwał. Wtedy All Might jak za sprawą tornada wzbił się w powietrze i poleciał do tyłu przebijając swoim ciałem kolejne ściany budynków. Tyle na pewno by wystarczyło, jednak chłopak zacisnął powieki pozwalając łzom płynąć i wciąż używał mocy. Niszcząca fala wciąż przybierała na sile. Budynki zaczęły się trząść, ławki i śmietniki, śmieci jakieś małe roślinki zostały porwane przez podmuch i poniesione w stronę bohatera, którego nie było już nawet widać. Zielonowłosy opadał z sił. Fala malała, aż całkiem zniknęła, a nastolatek padł nieprzytomny na ziemię....  

Zagubiony-Villain Deku(bnha)Where stories live. Discover now