18. Noooo i jestem w dupie...

2.3K 207 195
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi, chociaż prędzej nazwałbym to waleniem. Odruchowo chciałem sięgnąć do kieszonki bluzy, w której zasnąłem, po nóż, ale o dziwo go tam nie było.

Nawet nie wiem kiedy zasnąłem i się nie przebrałem...fujka.

Podszedłem do drzwi żeby je otworzyć, ale zanim zdążyłem w ogóle chwycić klamkę dostałem własnymi jebanymi drzwiami prosto w nos. Przez to wylądowałem na ziemi i obiłem sobie tyłek. Zajebisty początek dnia.

-Cholera! Uważaj co robisz do kurwy!-powiedziałem i popatrzyłem na swojego oprawce. Szybko zasłoniłem dłońmi usta widząc w progu połowę mojej klasy z Katsukim na czele. 

Wyglądali jakbym właśnie kogoś zabił...no tak Shinsou wspominał, że ja się tak nie zachowuje. Nie przy nich. 

Nie wiem ile by tak się na mnie gapili, gdyby nie krew, która lała się z moje nosa, jak mały strumyczek. Bakugo, który miał na twarzy uśmiech zwycięscy i wyglądał jakby chciał się głośno zaśmiać, podał mi rękę i pomógł wstać. Trochę zakręciło mi się w głowie, ale wciąż stałem. Należy mi się za to naklejka ,,dzielny pacjent", albo chociaż lizak?

-Wybaczcie, po prostu się nie wyspałem i boli mnie głowa.-uśmiechnąłem się słodko.

-Dobra leszcze, spadajcie stąd!-warknął Kacchan, a tłum niechętnie się rozszedł.

-To było cholernie dziwne.-zaśmiałem się-Jakbym im jakąś krzywdę zrobił.-Bakugo zaprowadził mnie do łazienki i zajął się krwawiącym nosem.

-Jakbyś nie klął jak szewc z rana to pewnie inaczej by to wyglądało.-zakpił i dał mi pstryczka w czoło.

-Au, za co to?

-Za wchodzenie na otwierające się drzwi nerdzie.-prychnąłem, ale to że kąciki jego ust lekko się uniosły, nie uszło mojej uwadze. 

Wróciliśmy do mojego pokoju i blondyn położył się na moim łóżku na plecach i mnie obserwował.

-A ty co? Sio mi stąd, ubrać się muszę.-Powiedziałem żartobliwie wyciągając ciuchy z szafy.

-A co mnie to obchodzi, chcesz to się przebieraj, mi tutaj wygodnie.-poprawił się tylko i dalej leżał.

Mruknąłem coś pod nosem i zdjąłem bluzę, a potem koszulkę. Popatrzyłem na Kacchana, który patrzył na mnie lekko zarumieniony.

-Patrz sobie póki możesz, drugi raz striptizu nie będzie.-zaśmiałem się kpiąco i założyłem czarną bluzę kangurka z czerwonymi różkami diabełka na kapturze.

-Weź się pierdol.-prychnął- po prostu masz dużo blizn, to na to patrzyłem.- odwrócił głowę, pewnie aby zakryć rumieniec. Może i nie mam pamięci, ale mam mózg i wiem kiedy ktoś kłamie.

Błyskawicznie skończyłem się przebierać. I zanim Katsuki się obejrzał dopinałem guzik czarnych rurek z przetarciami. Podszedłem i usiadłem między jego nogami. Popatrzyłem mu w oczy i przekrzywiłem lekko głowę. 

-No mów.

-O co ci chodzi brokule?!- walka na spojrzenia wydawała się nie mieć końca.

-Coś cię trapi koleżko?-zachichotałem układając się wygodniej.

-Zmieniłeś się.- Odwrócił wzrok, co przesądziło o wyniku naszej walki na spojrzenia.

-To znaczy?-zapytałem bez jakiejś specjalnej ciekawości.

-Jesteś mniej...upierdliwy.

-Wow, mogę to wziąć za komplement?-zapytałem z teatralnym zachwytem, a zaraz po tym oberwałem poduszką w twarz.-Ty też byłeś kiedyś bardziej...upierdliwy.

-Pamiętasz?!-jakby coś pił to pewnie by się zakrztusił.

-Tylko urywki. Wiesz, odrzucanie pomocy, znęcanie się i takie tam-machnąłem ręką. Ale z tego co mi wiadomo już się dogadujemy, no nie Kacchan~?-tym razem to ja rzuciłem w niego poduszką.

Mruknął coś do siebie i spoważniał.

-Nie fochaj się!-przybliżyłem się nieco planując atak.

-Nie focham się.-warknął.

Popatrzyłem na niego wyczekująco i w jednej chwili zacząłem go łaskotać. I nic.

-Wiedziałem, że nie jesteś człowiekiem! Jak można nie mieć łaskotek!?-udawałem oburzenie. Katsuki tylko prychnął i pchnął mnie na materac. Zawisł nade mną i zaczął mnie łaskotać. 

Tą wojnę przegrałem. Mam. Cholerne. Łaskotki.

-PRZESTAŃ KACCHAN, BŁAGAM CIĘ!-Śmiałem się i starałem opanować rządzę mordu, która niebezpiecznie rosła.

Chciałem wstać, ale Bakugo skutecznie mnie unieruchomił. Miałem wrażenie, że jeszcze parę sekund i rzucę się na niego z nożami...ale mijała sekunda za sekundą i nic. Mój śmiech zaczął być bardziej szczery i poczułem rumieńce na policzkach. W końcu Katsuki mnie puścił, a ja zacząłem głęboko i szybko oddychać.

-To....był....zamach na moje życie...-wysapałem i usłyszałem cichy chichot. Od razu się podniosłem do siadu.-Zaśmiałeś się.-Byliśmy nieco bliżej niż planowałem, ale starałem się to zignorować.-Podobno ty się nie śmiejesz. Dostane za to jakąś nagrodę? Rozbawiłem Katsukiego Bakugo, należy mi się lizak.- Czułem na skórze jego ciepły oddech, a czerwone tęczówki wpatrywały się we mnie uważnie.

A potem stało się coś dziwnego. Coś czego sam do końca nie rozumiem. Coś mnie pchnęło w jego stronę. Po prostu chciałem to zrobić i nie widziałem w tym nic złego. Jakby wszystko inne przestało istnieć.

Zmniejszyłem dzielącą nas odległość...do zera. Delikatnie złączyłem nasze usta. Moje serce przyśpieszyło, a policzki się zaróżowiły. O dziwo Katsuki się nie odsunął. Po krótkiej chwili oddał pocałunek, który z sekundy na sekundę stawał się bardziej namiętny i zachłanny. Znowu zostałem delikatnie pchnięty na plecy. Kacchan zjechał z pieszczotami na moją szyję zostawiając na niej soczystą malinkę. Zatopiłem palce w jego blond włosach, które były bardziej mięciutkie niż się spodziewałem. I wtedy.....pukanie do drzwi zmusiło nas do szybkiego odsunięci się, a blondyn niefortunnie spadł z łóżka na dywan. Nie mogłem powstrzymać śmiechu...

-Hej Bakugo, chciałem zapytać...-Kirishima przyjrzał się nam podejrzliwie z lekkim niepokojem i kontynuował-...czy pójdziemy razem do kina dziś wieczorem.

-I nie mogłeś na mnie poczekać?-warknął-Zależy kto jeszcze idzie.

-Noo, myślałem, że moglibyśmy pójść sami.-uśmiechnął się, a we mnie już się gotowało. To jakiś żart?!

-Taaa, pomyśle, a teraz spieprzaj.-mruknął, a zadowolony czerwonowłosy zniknął zamykając za sobą drzwi. Cała złość zniknęła i zastąpiło ją przygnębienie. Kacchan głośno westchnął i wrócił na łóżko. Czemu mi smutno? Przecież nie jesteśmy razem, a on się nawet do końca nie zgodził...


Popatrzyłem na niego z udawaną obojętnością dotyczącą sytuacji z przed chwili. Uśmiechnąłem się uroczo i wstałem. Czułem na sobie jego wzrok, kiedy zakładałem buty.

-Idziesz gdzieś?

-Jak ty idziesz z tym typkiem do kina to ja też się gdzieś przejdę, po za tym jestem umówiony ze znajomym. Ma mi pomóc z pamięcią.

-Nigdzie z nim nie idę!-zaprotestował, a ja poczułem się jakbym właśnie wygrał w jakiejś loterii 

-Czemu?-zapytał cicho i dokończyłem zakładać swoje czerwone buty.

-Kirishima się we mnie podkochuje od początku szkoły i nie raz mu mówiłem, żeby dał se siana bo mam kogoś innego na oku.

-Doprawdy? A kogo takiego?-podszedłem do niego i patrzyłem z góry, póki mogłem, bo akurat siedział. Niestety szybko wstał i z zadziornym uśmieszkiem mi się przyglądał.

-Takiego jednego brokuła...-mruknął i podniósł mnie, a następnie posadził na biurku.- Takiego, którego przestępcy odwiedzają w szpitalu...-spoważniał i patrzył mi uważnie w oczy.

Noooo i jestem w dupie.

Zagubiony-Villain Deku(bnha)Where stories live. Discover now