142. perrie [1/2]

237 18 12
                                    


Miły wieczór przerodził się w tragedię w bardzo szybkim czasie. Cała nasza grupa siedziała w szpitalu, a podpite osoby jakby nagle wytrzeźwiały. Każdy kto tylko przechodził, uśmiechał się widząc tak liczną grupę osób. Pewnie myśleli, że przyszliśmy kogoś odwiedzić, dobrzy kumple. Ich uśmiech zmieniał się w wyraz współczucia, kiedy zwrok docierał do Seleny.

Siedziała kilka krzeseł dalej, w oddaleniu od grupy. Obejmowała się swoimi ramionami, kołysząc na boki, zalewając łzami a jednocześnie szepczac pod nosem "będzie dobrze". Miała na sobie bluzę Harry'ego, którą szybko wyciągnęła z samochodu i od czasu przyjazdu zaciskała na niej dłonie. Od samego patrzenia, robiło się przykro, a osoby obce odczuwały ten ból.

- Hej, Selena, chcesz się może czegoś napić? - podeszła do niej Jesy i potarła delikatnie ramię.

- Oh, kupisz mi wodę? Taką zwykłą, dziękuję - wychrypiała, szukając drobnych w kieszeniach, jednak rudowłosa zaproponowała, że ona jej kupi.

Brunetka butelkę wody schowała od razu do obszernej kieszeni bluzy, nawet jej nie pijąc. Patrzyła pusto w białą ścianę, od czasu do czasu coś mrucząc.

- Państwo do pana Stylesa? - z sali wyszedł lekarz, a każdy z nas poderwał się z krzesełek.

- Tak, my wszyscy.

- Jest tu ktoś z rodziny?

- Ja jestem siostrą - skłamała Jade, ponieważ rodzina zielonookiego była dopiero w drodze.

- Dobrze. Nie ukrywam, stan pana Stylesa jest krytyczny. Pacjent stracił bardzo dużą ilość krwi, ostrze uszkodziło niektóre narządy wewnętrzne. Dodatkowo upadek na twardą powierzchnię spowodowało silny wstrząs mózgu. Pacjent został wprowadzony w śpiączkę, by organizm się wyregenerował. Pan Styles może obudzić się szybko, jak i za kilka miesięcy, lat, jednak najbardziej przewidywalna jest... śmierć.

"""

druga część: 21.00

hold me tight| harlenaWhere stories live. Discover now