Wieczór

79 4 0
                                    

UWAGA!
ROZDZIAŁ +18 !

 ! Czytasz na własną odpowiedzialność !


*** Perspektywa Justine ***


Otworzyłam oczy i z początku się przeraziłam, bo nie wiedziałam gdzie jestem.... Nie lubię tego uczucia, gdy się budzę i nie rozpoznaję miejsca w którym się znajduję.... A nie byłam w swoim pokoju hotelowym...

Szybko usiadłam w łóżku i poczułam na swojej talii czyjś dotyk. 

Odwróciłam się...

To był Ross.

I wtedy wczorajszy wieczór stanął mi przed oczami jakby to było sekundę temu.

Stałam na balkonie, podziwiając nocny widok na Las Vegas i rozmyślając... o różnych rzeczach... o Łodzi, o rodzinie, o Martinie... no i o Rossie i jego rodzinie... o tym jaka jestem szczęśliwa. I o Anthonym... że jeszcze nie tak dawno byłam z nim, tak bardzo nieszczęśliwa, gdy dowiedziałam się że mnie zdradził. 

A teraz mam milion razy lepszego, wspanialszego chłopaka, gwiazdę, boże.... byłam tak szczęśliwa!

Nagle usłyszałam czyiś stłumiony syk:

Pssst! 

Odwróciłam się - to był Ross.

Stał tuż obok i zachęcony moim uśmiechem podszedł bliżej i mnie objął.

O czym myślisz? - spytał mnie.

O tym jaka jestem szczęśliwa - odparłam, patrząc na niego.

Zaczęliśmy się całować. Dotyk jego miękkich ust, sprawiał że nogi uginąły się pode mną.

Wciąż nie mogłam do tego przywyknąć, przyzwyczaić się.

Wciąż łapałam się na tych myślach, że jeszcze nie tak dawno on był osobą której nie znałam, gwiazdą zza oceanu, a teraz stał obok mnie, całując moje usta, był tak blisko...

Mój umysł wciąż nie umiał tego ogarnąć, jakby bał się że się obudzę, że to tylko piękny sen...

Wciąż musiałam walczyć z tymi uczuciami...

Wciąż miałam ochotę szczypać się po rękach, by sprawdzić, by sobie udowodnić że to nie jest sen, tylko rzeczywistość. Piękna rzeczywistość.... Spełnione najskrytrze marzenie...

Byłam szczęściarą...

- Ja też jestem szczęśliwy - odparł Ross, odrywając w końcu swoje usta od moich i delikatnie dotykając mojej twarzy. Patrzył przy tym na mnie swoimi pięknymi oczami.

Boże... jak ja uwielbiałam na nie patrzeć!

- Jestem szczęśliwy, że cię mam i... - jęknął cicho.

Spojrzałam na niego, obejmując go.

Znowu zaczęliśmy się całować.

Wiedziałam, że on myśli o tym samym co ja.

Że tego chce...

Że chce się ze mną kochać.

Nagle jednym silnym ruchem wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju (nasze pokoje były połączone jednym dużym balkonem).

Zatrzymał się przed wielkim hotelowym łóżkiem i położył mnie na nim delikatnie.

Zaczęliśmy się całować. Tak bardzo go chciałam... chciałam tego... 

Ross Lynch - R5 - Fanfiction Where stories live. Discover now