VI.

333 58 13
                                    

|daphne greengrass

                    DAPHNE CZASAMI MYŚLAŁA ZDECYDOWANIE O WIELE ZA DUŻO.           Chociaż to Harry wyszedł jej na przeciw z propozycją spotkania, to i tak delikatnie się obwiniała o obrót spraw. Nie była dla niego. Dla nikogo nie była stworzona.

Już dawno straciła nadzieje na odnalezienie tej miłości dla której piszą poeci i robiła łzy jako nastolatka. Nadszedł czas by dorosnąć.
Poczucie winy ściskało jej żołądek. Mogła zjeść cokolwiek. Nie chciała zrobić tego, czego się spodziewała. Najprawdopodobniej po kilku miło spędzonych chwilach stanie się coś okropnego. Oczywiście z jej winy. Kilka nieodpowiednich słów, albo tych prawdziwych.

          Spojrzała w lustro. Jej włosy opadały jej na ramiona. Dawno nie miała ich rozpuszczonych. Przekrzywiła głowę lepiej przyglądając się dziewczynie w tafli lustra. Była szczuplejsza od dawnej Daphne, miała krótsze włosy i nie nosiła makijażu. Zaczesała włosy za uszy i w tamtym momencie rozległo się pukanie do jej drzwi.

          Odetchnęła głęboko. To tylko zwykłe spotkanie starych znajomych. Wcześniej nigdy że sobą nawet nie rozmawiali. Spanikowana spojrzała jeszcze raz w swoje odbicie w lustrze.  Wszyscy dookoła nich nazwą to spotkanie randką.

          Podeszła szybko do drzwi, jakby bała się, że Harry zmieni plany. 
Z rozmachem otworzyła drzwi i uśmiechnęła się pogodnie. Brunet odwzajemnił jej uśmiech,a jej sprzeczne ze sobą emocje delikatnie się uspokoiły.

          — Idziemy? — Spytał, przy okazji szarmancko oferując jej swoje ramię.

          — Tak. — Odpowiedziała niepewnie, ale objęła jego ramię gotowa pójść wszędzie tam gdzie tylko zapragnie ją zaprowadzić.

          Szli przez brukowane uliczki miasteczka. Daphne rozkoszowała się posiadaniem kogoś obok siebie. Zbyt długi okres czasu minął od jej ostatniej bliższej interakcji z kimkolwiek.
Jedynymi osobami z którymi rozmawiała byli współpracownicy z pubu. Rozmawiała tak dużo ile tylko potrafiła. Węgierski był okropnie trudnym językiem.

          — Gdzie idziemy? — spytała.

          Spojrzał na nią, poprawiając okulary i uśmiechając się.

          — Na plażę.

          Z wrażenia zatrzymała się.

          — Wiesz, że Węgry nie mają dostępu do morza?

          Zaśmiał się jej prosto w twarz.

          — Oczywiście, że tak.

          Zmieszana spojrzała na swoje stopy. Jak mogła pomyśleć o morzu i wysokich klifach jak w Szkocji. Za dużo rozmyśla o domu. Pewnie dlatego.

          — Przepraszam, czasem nie myślę.
Uderzyła się palcem w czoło i przewróciła oczami.

          Ruszyli dalej. Harry robił naprawdę duże kroki, ledwo za nim nadążała. W końcu stanęli, a ona odetchnęła z ulgą.
Nie chciała prosić chłopaka o skrócenie kroków.

          Uśmiechnęła się do niego i usiadła na ławce. Przed nią rozpościerał się widok na szmaragdową wodę jeziora.
Kilka osób w niej pływało, sama poczuła nagłą ochotę na zanurzenie się chłodnej wodzie.

          Zamiast tego spojrzała na Harry'ego który wyjmował z plecaka koc i szybkim ruchem rozłożył go na trawie za ławką na której siedziała. Następnie przyszedł czas na jednorazową zastawę i jedzenie w plastikowych pudełkach. Była tak zaskoczona nic nie podejrzewała.

          — Postarałeś się.
Odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął czarująco odsłaniając równe zęby.

          — Dla kogoś takiego jak ty trzeba.

          Daphne poczuła rumieniec na swojej twarzy. Na szczęście Harry wrócił do szykowania pikniku. Dotknęła swoich rozgrzanych policzków przy okazji karcąc w myślach. Nie powinna się zakochiwać, ale Harry był taki miły.
Zamknęła na chwilę oczy by się opanować. To tylko miły wypad nad jezioro.

          — Okey, możemy jeść.

          Wstała z ławki i podeszła do końca w kratkę. Czuła się jak w jakimś tanim romansidle. Było jej ciepło na sercu i mogło tak zostać już na zawsze.
Usiadła niezgrabnie na końcu i patrzyła na biały plastikowy talerz.

          — Czego sobie życzysz?

          — Sałatki z pomidorami poproszę.

          Usiadł tuż obok niej i nałożył jej upragnionej sałatki. Nie wiedzieć czemu cały czas się uśmiechała.

          — To co tu właściwe robisz? — powiedział z pełnymi ustami.
Tego pytania właśnie się bała, ale rozczulił ją sposób w jakie je zadał. Harry był rozczulający.

          — Uciekłam z domu. — powiedziała odniechcenia.

          Zaksztusił się. Odpowiedź wywołała właśnie to czego się spodziewała. Niedowierzanie, przecież idealna Daphne Greengrass nie miała nigdy żadnych problemów.

GIRL WITH PEARL HAIR ━ daphne greengrass & harry potter ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz