Cały czas funkcjonuję w trybie "uśpiony erotoman". Dobrze pamiętam reakcję Poli na chwyt za pupę, czy pocałunek. Wiem, jestem bardzo bezpośredni w okazywaniu uczuć. Nie chcę jej wystraszyć. Niczym myśliwy tropię jej uczucia, walcząc z genami zbereźności. Czas, który falliczny spędził "na ugorze" zrobił swoje. Im bliżej rozprawy, tym mniej sił do walki z podziadkowymi genami zbereźności.

Jutro będzie po wszystkim, ale dziś... Dziś jest punkt kulminacyjny dla emocji Poli.

Przy Julku trzyma nerwy w ryzach, ale wygląda jak tykająca bomba. Różnica polega na tym, że jej wybuch groził powodzią łez, a nie eksplozją niszczącą całe osiedle. Proszę, by zrobiła kolację dla nas, a sam zabieram Julka do sypialni na wieczorne rytuały. Dobrą chwilę zajmuje mi uśpienie malucha. Gdy wchodzę do kuchni, Pola ukradkiem ociera łzy. Nie mogę jej nie przytulić. Przygarniam drżące ciałko do siebie. Nie protestuje, nie odsuwa się.

– Ciiii. Będzie dobrze – szepczę, opierając brodę na jej głowie.

Przytulam ją najczulej jak umiem i z satysfakcją zauważam, że przybrała na wadze – nie jest już chodzącym patyczakiem. Z przyjemnością odczuwam też ciepło jej biustu. Nie odmawiam sobie również spojrzenia na kształtną pupę. Przy moich dwóch metrach wzrostu większość kobiet jest kruszynkami, mam więc piękny widok na pośladki Poli, a jest co podziwiać. Odkąd dowiedziała się, że na najwyższym piętrze jest siłownia dla mieszkańców, chodziła tam każdego wieczora po spotkaniach z Emilem. Wypacała cały stres i wracała do nas, mnie i Julka, uśmiechnięta. Skutkiem ubocznym tego odstresowywania jest tyłeczek marzenie.

– A jeśli będę skazana? – łka prosto w moją pierś.

Sadzam Polę na wyspie kuchennej wciąż obejmując. Może teraz patrzeć mi w oczy bez zadzierania głowy do góry. Nie potrafię zrozumieć jej lęków, bo wiem, że Emil dopnie swego. Wszystkie dowody stanowią o niewinności Poli.

– Nie będziesz – zapewniam.

– A jeśli będę? Co stanie się z Julkiem?

– Zaopiekuję się nim. Już i tak nie wyobrażam sobie życia bez blond cherubinka. – Udaje mi się rozśmieszyć ją mimo łez. – I bez ciebie, Pola. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. – Całuję ją. Nie tak, jak dotychczas mi się zdarzało: w policzek na przywitanie. Całuję ją w usta, czule i delikatnie, a ona odwzajemnia pieszczotę. Jest mi wszystko jedno z jakich pobudek to robi. Pragnę jej. Chcę się z nią kochać, nawet jeśli z jej strony byłby to seks z wdzięczności.

Zsuwam usta na jej szyję. Smakuję ją powoli, degustuję w delikatności, by zaostrzyć apetyt na danie główne.

– Nie powinniśmy – szepcze, walcząc z szybkim oddechem.

Do diabła! Trzeba było nadal zajmować się jej ustami! – czyżbym dosłyszał naganę z rozporka? Miesiąc wstrzemięźliwości i mój penis nauczył się komunikować! Ciekawe, czy gdybym nie używał go przez rok, odkryłby nowy pierwiastek i dostał nobla? Opuszczam przestrzeń osobistą mojej niedoszłej kochanki, przysłaniając wzwód książką kucharską. Patrzę na Polę, taką delikatną, młodą i pełną życia. Jestem ciekawy, czy to mój wiek jest dla niej przeszkodą? Nie sądzę.

– Masz rację – kłamię. – Potrzebujesz teraz chwili relaksu. Kąpiel? Kolacja? Może obejrzymy jakiś film?

Przytakuje z uśmiechem..

Odnajduję w łazience musujące kule do kąpieli. Pachną zbyt słodko jak na mój nos, ale skoro kobiety to lubią, czemu miałbym nie rozpieszczać Poli kosmetycznymi rarytaskami? Wannę napełniam po brzegi, po czym wrzucam kulę zgodnie z instrukcją. Bryła odbiła się od dna, tocząc kolorową pianę. Na powierzchni powstaje istna tęcza, która błyszczy od drobinek, a to zaledwie początek. Wpatruję się zahipnotyzowany.

– Może sam chcesz skorzystać?

Chichot zza pleców wyrywa mnie ze stanu fascynacji musującą kulą.

– Nie żartuj! – Czuję się urażony.

Podchodzę do Poli i rozsuwam suwak sukienki na plecach. Materiał opada na podłogę, a ja podziwiam delikatność jej skóry. Całuję ramię, szyję, potem ucho.

– Nie spiesz się – szepczę, przeklinając w myślach swoje dobre wychowanie.

Zostawiam Polę na pastwę tej hipnotyzującej, pływającej mendy. Rozbieram się, bo cały jestem upstrzony brokatem. Musiałem chyba wytrzeć ręce o siebie. Wciągam spodenki i ... E tam! Będę bez koszulki. Jestem w połowie ekshibicjonistą – tylko od pasa w górę. Ha ha! Tak na prawdę chodzi mi o Polę. Jeszcze miesiąc temu peszyła się na widok mojego nagiego torsu, a wczoraj wieczorem przytuliła się do mnie bez skrępowania, gdy oglądaliśmy horror. Podobno taki świetny ten film, a ja nie pamiętam nic od połowy! Całą uwagę musiałem przekierować na okiełznanie fallicznego. Jaja mi posiniały!

Napinam mięśnie przed lustrem niczym małolat. Pomimo wieku wciąż mam czteropak, a nie boiler jak Emil. Siłownia trzy razy w tygodniu robi swoje, ale mając domowe obiadki muszę wyciskać dwa razy więcej niż kiedyś.

Jest środek lata, a powietrze jest prawie niezdatne do oddychania. Taka duchota! Z klimatyzacji zrezygnowałem, kiedy Julek się przeziębił. Pediatra na wizycie domowej stwierdziła, że to wina zbyt niskich temperatur, jakie utrzymujemy w mieszkaniu, więc od tamtej pory jest tu jak w piekarniku. Otwieram drzwi balkonowe i wpuszczam wilgotne powietrze powietrze. W oddali błysk rozdziera niebo, oświetla dachy, a ja wracam do środka, żeby przejrzeć propozycje filmowe na dziś. Kino katastroficzne na tę pogodę jak znalazł!

Przynoszę z kuchni ogromną miskę spaghetti i dwa kieliszki do wina. Idiota! Przecież Pola nie przepada za alkoholem. Okej! Rezygnuję z wina na rzecz mrożonej herbaty. Zdecydowanie lepiej.

Odgłosy piorunów coraz częściej i głośniej grożą oberwaniem chmury. Zrywa się przyjemny wiatr, a ja rozciągnięty na kanapie cieszę się jego chłodem. Nagle telefon przywołuje mnie wibracją.

– Część Emil.

– Cześć. Słuchaj, mam kilka pytań do Poli. Mógłbym z nią porozmawiać?

– Nie w tej chwili. Jesteś pewny, że to nie może poczekać do jutra?

– Nie może.

– Emil, dopracowaliście wszystko, daj dziewczynie wolny wieczór.

– Nie wszystko. Mamy problem, Teodorze. – Jego głos zdradza zdenerwowanie.– Zgłosił się nowy świadek, kochanek Poli. Twierdzi, że Pola zabiła męża, by z nim być. 

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora