– Nie chciałam ci przeszkadzać, przepraszam.

Widzę, jak jej klatka piersiowa unosi się i opada przy każdym oddechu. Oczy znów biją przerażeniem.

– Pola, to nie ty, to... – tłumaczę się. – Jeden z moich klientów doprowadza mnie do szału. Nie musisz zbierać zabawek, nie przeszkadzają mi. A Julcio? Julcio śpi?

Dziewczyna przytakuje, po czym znika w kuchni. Przygotowuję sobie poduszkę i koc. Dobrze, że mam olbrzymią sofę, będzie mi wygodnie biwakować w salonie. Pozbywam się garnituru na rzecz praktycznych, sportowych spodni. Gdy wracam na kanapę, Pola już na mnie czeka.

– Zrobiłam ci kolację. Byłeś zbyt zajęty, by pamiętać o jedzeniu.

A to coś nowego! Kobieta inna niż moja matka troszczy się o mój żołądek.

Pola unika patrzenia w moim kierunku, czyżby nagi tors ją peszył? Przeanalizowałem rumieniec. A i owszem! Nie byle jaki ten tors. Moja wyćwiczona klata robi wrażenie nawet na mnie samym.

Budzi się we mnie głód i niczym wilk węszy przy talerzu z cud kanapkami, które Pola właśnie postawiła przed moim nosem.

– Dziękuję. Wygląda apetycznie. – Ślinianki wzmogły produkcję śliny, więc przełykam po każdym słowie.

– Smacznego. – Uśmiecha się, po czym odwraca na pięcie, by wyjść z pokoju.

– Pola!?

– Tak?

– Myślałem, że zjesz ze mną.

Wychodzi, a ja czuję się zawiedziony. Jednak po chwili wraca ze swoim kubkiem herbaty i siada w dość bezpiecznej odległości ode mnie. Na chuj mi taka duża kanapa?!

– Czy ja już dziękowałem za te pyszności? Jeśli nie, to dziękuję.

Znów uśmiecha się do mnie. Gdybym mógł, zatrzymałbym ten uśmiech tylko dla siebie. Zamieram wpatrzony w jej usta skryte za parą herbaty. Siedzę z kanapką przystawioną do policzka i obserwuję, jak ostrożnie upija łyk naparu, jak subtelnie oblizuje usta, jak wargi przybierają okrągły kształt tłocząc powietrze, by wystudzić płyn. Zastanawia mnie, czy wyglądałyby równie pięknie obejmując żołądź mojego dębu? Ooo! Czuję puchnące ciepło w spodniach. Aha! Wzwód jest, matki nie ma! Dla pewności rozglądam się. Wszystko ok, psychologa można odwołać.

– Królestwo za twe myśli – żartuje Pola, ale mi nie jest do śmiechu.

Wrzucam na kolana poduszkę i szybko wgryzam się w kanapkę. Chyba nie oczekuje, że będę mówił z pełnymi ustami.

– Peeee pyyyyy sne – sylabizuję, przeżuwając.

Moja rodzicielka nie byłaby ze mnie dumna, Poli to nie przeszkadza.

– Cieszę się, że ci smakuje. Teodorze, skoro mam twoją uwagę, chciałabym zapytać...

– Masz tydzień wolnego, zanim zaczniemy przygotowania do rozprawy, więc nie myśl o tym teraz. Potem będzie nerwowo i stresująco. Zapewniam.

– Nie o to mi chodziło.

– Nie o to?

Sięgam po kolejną kanapkę, by mieć wymówkę i nie kontynuować tej rozmowy. Pola przeczuwa, że planuję wepchnąć w usta kolejną porcję w celu uniknięcia rozmowy, więc przysuwa talerz bliżej siebie zanim łapię w palce jedno z tych kulinarnych dzieł sztuki.

– Czuję się źle otrzymując taką pomoc od ciebie i nie mogąc...

– Pola, nie musisz mi się odwdzięczać. Zapewniam cię, że zainteresował mnie twój przypadek. Nie pozwolę, żebyś trafiła do więzienia tylko dlatego, że broniłaś życia swojego i Julka. Dzięki temu, że ci pomagam, czuję się trochę jak... – zastanawiam się krótką chwilę. – Jak Robin Hood. No i Julek! Julek oczarował mnie od samego początku, jeszcze zanim dowiedziałem się, że jego mama ma problemy. To dzieciak marzenie. Prześliczny, zabawny, radosny i... Produktywny. – Przypomniałem sobie fekaliowy epizod.

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz