#jenny
Isaak zostawia mnie pod domem z głową pełną pytań i wątpliwości. Kompletnie nie wiem, co się dzieje, bo zarazem czuję zmianę, ale nie chcę tego najbardziej na świecie. Nigdy nie chciałabym, żeby moja swobodna relacja z Mateo się zmieniła. Nie wiedziałam też, że ktokolwiek mógłby to dostrzec. No może dziewczyny, ale one zawsze żartowały.
W momencie, gdy Isaak zadał pytanie, zdałam sobie sprawę, że sytuacja się zmieniła.
Ruszam z nogi na nogę w stronę bloku.
Mateo to mój najlepszy przyjaciel.
Moje całkowite przeciwieństwo.
W miejscach, gdzie on jest spokojny, ja nie potrafię wysiedzieć w jednym miejscu. Tam, gdzie on milczy, ja śpiewam.
Ale zarazem myślę o tych wszystkich spojrzeniach. O tych wyrażających śmiech, jak i tych pełnych dezaprobaty wobec mojej osoby. Wchodzę po schodach do mieszkania, a na moich ustach pojawia się uśmiech. Myślę wtedy o jego krzywym uśmiechu, który zawsze zmiękcza mi serce.
I gdy wchodząc po schodach, wyjmuję klucze z torebki, przez moją głowę przelatuje myśl, zupełnie nieproszona, że chciałabym go pocałować.
Zamieram, a pęk kluczy ląduje na podłodze z brzdękiem.
- Cholera - syczę i schylam się po nie. Próbuję z całych sił odeprzeć tę nachalną myśl. Jestem zła sama na siebie, za to o czym zdarzyło mi się pomyśleć.
Muszę znaleźć jakąś odskocznię. Otwieram drzwi lekko drżącą ręką i postanawiam znaleźć rodziców. Rozmowa z nimi powinna mnie odciągnąć od niepożądanych myśli.
Zastaję ich w kuchni.
- Cześć wam - mówię i lustruję mamę obierającą ziemniaki i tatę, który kroi mięso. Widok jest niezwykle zaskakujący, bo zazwyczaj wymieniają się obowiązkiem przygotowania obiadu, a tu nagle znajduję ich razem.
- Jak tam było z Mateo? - pyta tata i tyle by było z uciekania od chłopaka.
Przewracam oczami i siadam na stołku pod oknem. Sięgam po ciasto, zirytowana, że w chwili, gdy przeżywam rozterki moralne, mój własny ojciec pokazuje jak bardzo lubi mojego przyjaciela i nie miałby nic przeciwko, żeby ten został jego zięciem.
- On jest głupi - mówię tylko i sięgam po ciasto leżące na blacie.
- Zawsze to mówisz - zauważa mama i podaje mi talerzyk, żebym nie nakruszyła, tłumacząc, że wcześniej myła podłogi.
- Bo on codziennie utwierdza mnie w tym przekonaniu - odpowiadam, po czym wgryzam się w ciasto i obserwuję rodziców wymieniających spojrzenia. - Był tak fatalnie zapuszczony, że nie wiem, jak mogło mu nie być wstyd jechać tak do rodziny - kontynuuję, bo wiem, że na to czekają.
- I co zrobiłaś? - pyta mama i wyciera ręce w ścierkę, po czym się prostuje i opiera o blat.
Spoglądam na nią, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- No obcięłam mu te włosy - mówię i strzepuję kruszki z koszulki na podłogę.
Oczekuję jej morderczego spojrzenia, ale zastaję tylko zszokowane spojrzenie. Tata również przerwał pracę i patrzy na mnie z mieszanką niezrozumienia.
- Czyli, Jenny, zrobiłaś mu metamorfozę? - pyta ojciec i unosi brew. Mam ten gest stanowczo po nim.
- Nie do końca metamorfozę, tylko obcięłam włosy. - odpowiadam. - Ubrał się sam.
Tata potrząsa głową.
- Tyle dobrze - stwierdza i uśmiecha się głupkowato.
Tym razem ja unoszę brew i robię zdegustowaną minę.
- Powinniście być dumni - odpieram i odkładam talerz na blat. Szykuję się do wyjścia z kuchni.
- Mama mi też kiedyś ścinała włosy. Tak gdzieś na początku, zaraz po ślubie - odzywa się ojciec, zanim wyjdę.
- Widzisz, Will, historia lubi się powtarzać - dodaje mama, a mi szczęka opada aż do samej podłogi.
Serio, mamo? Nawet ty?
//
Grunt to wsparcie rodzinki. Właśnie dzisiaj miałam taki dialog z tatusiem:
"- Muszę się dowiedzieć, co u mojego najdroższego - rzuciłam żartem po wejściu do salonu.
- Którego?
Przewracam oczami.
- M? - zapytał jakieś 5 sekund później."
Dzięki, tato za inspirację.
Dobrze, że tego nie czyta XDD
Buziaczki dla A, która umiera na wykładzie. Tulę cię bardzo mocno na odległość.
PS. Teraz rozdziały będą w środy, piątki i niedziele, musiałam zrezygnować z wtorku, bo siedzę na uczelni do 19 :(
Kocham Was wszystkich za to jaką energię mi przekazujecie!
Do następnego!
Wasza Jenny <3
CZYTASZ
DON'T TOUCH [ZAKOŃCZONE]
RomanceMateo nie lubi dotyku. Nie lubi też tańczyć. Za to lubi Jenny, która w przeciwieństwie do niego, uwielbia naruszać przestrzeń osobistą i ruszać się jakby całe życie było musicalem z lat osiemdziesiątych. Sami nie wiedzą dlaczego ta relacja tak dobr...