Rozdział 45

5.2K 158 3
                                    

#jenny

Jack jest dobrym zastępstwem. Może nie doskonałym, bo niektórych ludzi po prostu nie da się zamienić na kogoś innego, ale poświęca mi dużo uwagi. W przeciwieństwie do Mateo. Minęło kilka dni od naszego spotkania u niego w domu oraz od nocnej rozmowy. Później jeszcze przez kilka wieczorów wymienialiśmy wiadomości, czasem bardziej osobiste, a czasem mniej, aż w końcu Mateo przestał być wylewny. Około trzech dni temu, przestaliśmy pisać.

Czekając na Jacka na przystanku, sprawdzam, kiedy mój przyjaciel był ostatnio dostępny. Okazuje się, że jest teraz online. Palec przysuwa się w stronę klawiatury, ale nie opada na nią. Wczorajsza rozmowa skończyła się dużo za szybko. I nie było to z mojej winy.
Nie mogę jednak zastanawiać się nad tym ani chwili dłużej, bo z autobusu, który właśnie nadjechał, wysiada Jack.

Pierwsze co rzuca mi się w oczy, to jego lśniące od żelu włosy. O ile zwykle taka fryzura byłaby tandetna, chłopak wygląda naprawdę dobrze. Ma na oczach okulary przeciwsłoneczne, a gdy mnie zauważa na jego twarzy wykwita uśmiech.

- Cześć - mówi do mnie i pokonuje szybko dzielącą nas odległość. - Przepraszam, że musiałaś czekać, ale samochód mi nie odpalił i musiałem znaleźć alternatywę - dodaje, przy czym mnie obejmuje.

Jedna jego ręka ląduje na moich lędźwiach, a drugą przytrzymuje mnie za ramiona. Zapiera mi dech, gdy jego zarost muska moją szyję.
Odsuwam się na krok, bo jego bliskość jest dość niezręczna. Przyjemna, ale jeszcze nie wiem, co o tym myśleć.

- Dobrze cię widzieć - odpowiadam mu po chwili, zdając sobie sprawę, że odkąd się spotkaliśmy, nie odezwałam się ani słowem.

- Ciebie również - mówi i błyska zębami. - Ładnie wyglądasz.

Uśmiecham się do niego, a radość przechodzi przez moje ciało. Dawno nie słyszałam żadnego komplementu. Jednak nie okazuję tego, jakie wrażenie na mnie wywarł. Spoglądam tylko na swój strój.

Kwiecisty kombinezon na ramiączkach z szerokimi nogawkami. No wyglądam przyzwoicie, ale czy dobrze, to mogłabym się spierać.
Chłopak proponuje miejsce, gdzie się udamy, a ja na to przystaję. Najpierw idziemy do parku, gdzie chłopak kupuje nam lody. Siadamy z nimi na ławce.

- Często tu przychodzę - wyznaje i patrzy na mnie w taki sposób, że czuję świdrujący wzrok jego zielonych oczu na całym ciele. Aż głupio mi w tym momencie lizać loda.

- Ja też - przyznaję. - Mimo że nie lubię samotności, to miejsce mnie uspokaja.

Jack kiwa głową z przekonaniem. Przyglądam mu się ukradkiem, gdy spokojnie gryzie wafelek. Jest stanowczo przystojny i teraz naprawdę znów dobrze się dogadujemy. Lubię jego wrażliwość.

- Tyle razy tu byłem, a nigdy cię nie spotkałem - mówi, na co się śmieję i przerywam baczną obserwację. Chłopak przenosi wzrok na moją twarz i momentalnie sam staje się rozbawiony.

- Coś się stało? - pytam i unoszę dłoń do ust.

- Ubrudziłaś się, złotko - mówi i zabiera moją dłoń. Spogląda mi głęboko oczy, a następnie kciukiem przesuwa po kąciku moich ust. Jego palce są delikatne. Gdy je zabiera, moje usta są rozchylone. Przyłapuję się na tym, że wstrzymuję oddech.

- Ojej.

To jedyne co udaje mi się wysapać. Mam ochotę za to palnąć sobie w łeb. Jack nie przestaje mi się przyglądać tym dziwnym spojrzeniem.

- Wiesz, Jenny - zaczyna, a mój żołądek całkowicie się spina, bo wiem, że nie będzie to przyjemna wiadomość. - Lubię cię. Nadal cię lubię i cieszę się, że znów się dogadujemy.

Gdyby nie to, że tak bezustannie mnie obserwuje, pewnie bym głęboko westchnęła. Właśnie takiego wyznania się obwiałam.

Nie znoszę takich sytuacji.

- Też się cieszę, że jest dobrze - odpowiadam, ale jestem zażenowana swoją postawą w tej rozmowie. Czuję, że jego wyznania mieszają mi w głowie i jedyne co potrafię, to bezsensownie odpowiadać.

- Tęskniłem za twoją obecnością, Jenny - mówi chłopak i przysuwa się nieznacznie.

- Zapomnijmy o tym, co było - proponuję i się prostuję. Próbuję w naturalny sposób zwiększyć między nami odległość.

Mam nadzieję, że nie będzie to ostentacyjne, ale nie chcę dawać znaków zgody Jackowi. Tym bardziej, że nie wiem, czego sama wobec niego oczekuję.

Czuję jego obecność obok siebie, ale im dłużej siedzę z nim na ławce, tym bardziej moje myśli zaprząta ktoś inny.

Przymykam oczy, chwilowo wyłączam się z rozmowy. Kompletnie nie słucham wywodu Jacka na temat najlepszej płyty jego ulubionego zespołu.

W mojej głowie pojawia się obraz Mateo. Przenoszę się chwilowo znów do jego pokoju. Przywodzę na myśl dotyk jego palców i otwieram oczy w chwili, gdy zdaję sobie, że znów czuję dotyk.

Jednak to nie dotyk Mateo.

To Jack położył rękę na oparciu ławki i dotyka mojego ramienia.

I znów patrzy na mnie tym wzrokiem.

Zaraz, czy on właśnie gapił się na moje usta? Czy właśnie się nieco przybliża?

Nie. Nie. Nie.

Tylko nie to.


//

Co to będzie? Co to będzie?

Przyszła mi na myśl teraz piosenka Edyty Górniak "Zakląłeś mnie w dotyk, zmieniłeś mnie w dotyk"

A czy was kiedyś ktoś tak zaklął?

A tak prywatnie, to chyba najpóźniej dodany rozdział i bardzo już jestem śpiąca, więc za ewentualne literówki przepraszam.

Wasza Jenny

DON'T TOUCH  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz