zwyczajny dzień medyka - konkurs -

274 10 3
                                    

praca na konkurs organizowany przez Kotkaklanukrwi

🌌————————————————————🌌

Śnieżna Chmura właśnie biegała po lesie, wiatr doprowadzał jej futro do nieładu i wywijał uszy na drugą stronę. Czuła się lekko, była odprężona jak nigdy dotąd. Miała wrażenie, że może zrobić wszystko. Była wolna, pozbawiona obowiązków, miała mnóstwo czasu dla siebie. 

I wtedy w lewym uchu zabrzmiał jej głośny głos Goździkowej Łapy.

- Śnieżna Chmuro!- wołał uczeń.- Wstawaj, słońce już wzeszło!

Śnieżna Chmura mruknęła coś czego sama nie potrafiła zidentyfikować i nakryła nos ogonem. Goździkowa Łapa, który był jeszcze młody, a poza tym przespał całą noc, mógł teraz być pełen energii, a właściwie jego właściwie nie dało się niczym zmęczyć. Ale medyczka położyła się spać bardzo późno w nocy. Ledwo zdążyła zasnąć, a Goździkowa Łapa już ją obudził. Jemu to dobrze.

Słysząc nieustające krzyki Goździkowej Łapy, Śnieżna Chmura jęknęła przeciągle i lekko uchyliła powieki. Bez żadnej energii potrząsnęła głową, po czym podniosła się na łapy. Zaczęła wolno i leniwie przeciągać jężykiem po swoim boku, ale oczywiście nawet to nie miało być jej dane, bo pewien nadgorliwy uczeń medyka wrzasnął (prawdopodobnie chciał ją wybudzić z otępienia):

-Nie ociągaj się! Co dzisiaj robimy?!

-Robimy?- powtórzyła pod nosem.- Nie wiem. Może nic?- Goździkowa Łapa popatrzył na nią, jakby miała pszczoły w mózgu.

-Coś musimy robić!- Śnieżna Chmura dalej nie ruszyła się ani trochę, tylko leniwie się myła, więc dodał.- Ruszaj się! Jak będziesz coś robić, to nie będziesz taka senna!

Śnieżna Chmura co prawda nie do końca wierzyła w taką ewentualność, ale nie chciała dłużej znosić natarczywych wrzasków Goździkowej Łapy tuż przy uszach, więc wyszła ze swojego legowiska, rozciągając każdą łapę z osobna. Wygięła się, rozciągając grzbiet i poczuła, że senność trochę ją opuszcza.

-Too…? Co dzisiaj robimy?- odezwał się jasnobrązowy kocur po jej lewej stronie.

-Nie wiem.- powtórzyła Śnieżna Chmura.- Zobaczę, czy mamy wszystkie zioła.

Podeszła do magazynku. Zioła były ułożone na dużych liściach, w kręgu udeptanego, lekko wilgotnego piasku. Dookoła z nich były ustawione kamienie, postawione tu przez przeszłe pokolenia kotów, zapobiegając porwaniu ziół prze, porywisty wiatr. Przypomniała sobie, że powinna nazbierać mięty wodnej.  Wczoraj tego nie zrobiła, ponieważ zwyczajnie zabrakło jej czasu. Prawdę mówiąc, powinna to zrobić ćwierć księżyca temu, gdy klan nawiedził ból brzucha i zioło jej się skończyło. Kiedy sobie o tym przypominała, zawsze było już późno, a do rzeki, gdzie rosła roślina był spory kawałek drogi. 

-Pójdziemy dzisiaj po miętę wodną. Przy okazji pokażę ci wszystkie kępy które znalazłam i jak się ją zbiera.- zawyrokowała.

-Świetnie.-miauknął radośnie Goździkowa Łapa.- Pójdziemy coś zjeść?

^^^^^^

Śnieżna Chmura znalazła niedaleko od obozu pełznącego powoli po piasku intensywnie różowego kraba. Zabiła go, a później obrała z pancerza i zjadła w obozie. Właśnie była gotowa iść nad rzekę, kiedy, kulejąc, podszedł do niej Glonowa Łapa, skarżąc się na cierń w łapie. Brązowy uczeń zawsze miał skłonności do przesadzania, więc teraz jęczał żałośnie. Medyczka wyjęła kolec (nie obyło się bez krzyku pełnego bólu) i kazała uczniowi uciskać krwawiące miejsce ( ,,Na Klan Gwiazdy, ja krwawię"- wykrzyczał Głogowa Łapa).

Nawet nie zdążyła wyjść z kotlinki, kiedy natknęła się na Jeżowcowe Futro, gadatliwego starszego, który nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś może nie zechcieć odbyć z nim długiej, nudnej rozmowy o ,,starych czasach”. Więc Śnieżna Chmura, jako że nie chciała być nieuprzejma i nie bardzo uśmiechało jej się, żeby czarny kocur o ostrym, szorstkim futrze się na nią obraził, przysiadła się do niego i słuchała ochrypłego monologu o młodzieńczych wyczynach starszego.  Co jakiś czas taktowie potakiwała, wydawała zdziwione pomruki i wołała ,,o nie!”. Jeżowcowe Futro nie oczekiwał od niej zadawania pytań, więc oprócz tego milczała.  Jednak w emocjonującym (według Jeżowcowego Futra) momencie, kiedy to zastępca klanu przyłapał go na wykradaniu się do Klanu Pokrzywy na wiewiórki, zasnęła. Obudziła się tuż przed końcem monologu.

Jeżowcowe Futro ochrypł już całkowicie, kiedy skończył mowić. Słońce wzniosło się już sporo ponad horyzont. Śnieżna Chmura, dzięki swojej drzemce, czuła się już dużo mniej sennie. Razem z Goździkową Łapą, który podczas jej ‘rozmowy’ ze starszym skakał po obozie i zasypywał wszystkich pytaniami, wyszła z obozu. Jednak ledwo zdążyła przejść kilka długości kota, usłyszała za sobą wołanie:

-Śnieżna Chmuro! Trzcinowa Łodyga naderwała sobie pazur! Możesz coś poradzić?- medyczka naprawdę rzadko się denerwowała, ale ostatnio każdy coś od niej chciał. Przez ostatni księżyc nie spała prawie w ogóle, bo ciągle były jakieś przypadki, wszystkich coś bolało i wszyscy wołali ją na pomoc. Zaczęło ją to w którymś momencie irytować. Bardzo irytować. Cierpliwość każdego kota ma swoje granice i w przypadku Śnieżnej Chmury powoli się kończyła.

Teraz zawróciła w stronę wołającej ją zastępczyni przywódcy- Rybitwiego Pióra. Rzuciła do niej krótkie 'oczywiście' gniewnym tonem i wbiła wzrok w ziemię. W obozie zajęła się naderwanym pazurem Trzcinowej Łodygi. Rozejrzała się po kotach, gromiąc wszystkich spojrzeniem. Niedługo słońce osiągnie swój najwyższy punkt. Miała już naprawdę mało czasu na nazbieranie mięty wodnej. 

Modląc się do Klanu Gwiazdy, żeby udało jej się odejść od obozu w spokoju, powróciła na poprzedni szlak w stronę rzeki. Tym razem (na jego szczęście, bo czekałaby go niezła reprymenda, nawet gdyby okazał się przywódcą) nikt jej nie niepokoił. Razem z Goździkową Łapą przeszli płaską, szeroką plażą, po której skakały mewy, rybitwy i od czasu do czasu też łabędzie. Smagani lodowatym wiatrem, dotarli na wydmiste tereny porośnięte porostami. Wichura atakowała uszy, nos i oczy Śnieżnej Chmury ostrymi ziarenkami piasku. Goździkowa Łapa cały czas zasypywał ją pytaniami, nie zważając na chłodny ton jej odpowiedzi i zirytowane spojrzenia, które mu rzucała. Doszła do rzeki w ponurej atmosferze, myśląc, że oddałaby wszystko za dzień wolnego. 

Pokazała Goździkowej Łapie, gdzie można znaleźć miętę wodną i jak się ją zbiera. Zrobiło jej się zimno, mimo grubego futra. Wzięli duże kępy w pyski i ruszyli w drogę powrotną. Śnieżna Chmura zaczęła odczuwać zmęczenie. Ostatnio zdecydowanie zbyt mało spała. Tylko bezustanne głośne uwagi Goździkowej Łapy pozwalały jej nie zasnąć. Szła, wpatrując się w swoje niepewne łapy. Chciała upuścić trzymane w pysku zioła i zmienić chwyt, ale wiedziała, że wtedy zapewne porwaniu je wiatr.

Kiedy wrócili do obozu słońce było już blisko horyzontu. Okazało się, że pod nieobecność Śnieżnej Chmury, Klan ponownie nawiedził ból brzucha, więc mięta wodna, którą nazbierali przyda im się już teraz. I jutro znowu będą musieli po nią iść. Zanim biała medyczka skończyła zajmować się wszystkimi skarżącymi się kotami, słońce zaszło za horyzont. Reszta klanu, wliczając w to Goździkową Łapę poszła spać do swoich legowisk. Jednak Śnieżna Chmura, mimo tego, że oczy zamykały jej się ze zmęczenia, łapy odmawiały jej posłuszeństwa, a umysł miała tak zmęczony, że nie potrafiła powiedzieć, co to wiewiórka, przed spaniem zdążyła jeszcze uporządkować zioła, przygotować mieszanki dla kotów z bólem brzucha oraz mieszankę wzmacniającą dla Bryzowego Wąsa, chorowitego starszego. 

Kiedy z ulgą opadła na swoje legowisko, był już środek nocy. Księżyc w trzeciej kwadrze świecił wysoko na rozgwieżdzonym niebie. Zamknęła oczy i od razu zapadła w głęboki sen.

Nie była ani trochę wyspana, kiedy nad jej uchem rozległ się krzyk:

-Śnieżna Chmuro! Wstawaj!

🌌————————————————————🌌

1128 słów

━━━ WOJOWNICY ━━━ one - shots Where stories live. Discover now