Rozdział 36

285 18 7
                                    

Harry's pov.

Wieczorem postanowiliśmy rozpalić ognisko.

Lou razem z Liam'em byli w pobliskim sklepie kupić jakieś kiełbaski i coś do picia. I nie, nie chodzi o Alkohol.

Wtulony w niebieskookiego, patrzałem na płomienie, zastanawiając się czy to nie jest jakiś sen; mam grupę przyjaciół, Louis odwzajemnia moje uczucia, a teraz siedzę nad jeziorem przy nich wszystkich... Można stwierdzić, że w tym momencie jest idealnie.

- Jak to się w ogóle stało, że jednak jesteście razem?- spytał w pewnym momencie Shawn, patrząc na mnie i Louis'a.

- Się tak nie interesuj,  bo kociej mordy dostaniesz- zaśmiał się Lou, a ten mu pokazał środkowego palca.

- Twoja mama w ogóle wie, że tutaj jesteś?- spytał Mendes'a Niall.

- Gdyby nie wiedziała, mnie by tu nie było- prychnął Shawn- Była w szoku jak wymieniłem jej z kim właściwie...

- Czemu?- zaciekawiłem się.

- Moja matka sądzi, że nie mam innych przyjaciół niż Niall- westchnął, a wszyscy wtedy zaczęli się śmiać.

- Mi się zdaje, czy ktoś podjechał tutaj?- spytał nagle Zayn.

Rzeczywiście, podjechał czarny samochód, a z niego wysiadł jako pierwszy Grimshaw, a za nim kilku innych kolesi z naszej szkoły.

Louis od razu wstał z siedzenia, a za nim Zayn i Niall. Ja dopiero po chwili wstałem, tak samo Liam i Shawn.

- Czego tu szukacie?-spytał Louis, podirytowany- Ciągle ci mało, Grimshaw?

- Uważaj na język, Tomlinson- warknął Nick- Tutaj już was nikt nie obroni, łajzy.

- Odezwała się największa- Niall już chciał do niego podejść, ale Liam z Shawn'em go przetrzymali.

- Wiesz, że jeżeli któremuś z nas teraz cokolwiek się stanie to masz już przejebane u policji, nie?- powiedział poważnie Liam.

- Nie no, Payne, jakiś odważny się zrobiłeś- zaśmiał się Grimshaw- Chciałem tylko powiedzieć, że tym razem wam nie popuszczę I jak sprawa z nagraniem ucichnie każdego z was załatwię.

- Ty nam grozisz?- zaśmiał się drwiąco Zayn- Lepiej uciekaj do twojej mamusi, chyba, że chcesz mieć kolejne limo pod okiem.

- Właśnie, a propo- wtedy spojrzał na mnie- Już nie żyjesz, Styles, i dobrze o tym wiesz.

- Żebyś ty zaraz nie żył- Louis już chciał na niego iść, ale go przetrzymałem tłumacząc, że nie warto.

- Co, boisz się, dlatego twój chłoptaś musi cię obronić?- Grimshaw zaczął się śmiać, a ci jego koledzy razem z nim.

- Lepiej już stąd jedź- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

- A co jak nie?

- Nie chcesz wiedzieć...

- Na serio lepiej już jedź, bo sam cię stąd wywiozę- zagroził Louis, dalej trzymany przeze mnie. Bałem się, że w każdym mencie będzie gotowy się na niego rzucić.

Na szczęście po chwili odjechali, a wtedy po prostu się załamałem i mimowolnie zaczęłem płakać.

Louis od razu przytulił mnie do siebie, uspokajając ciągle. Nagle poczułem jak wszyscy się do nas przytulają. Wtedy też uśmiechnąłem się pod nosem, jednak łzy dalej leciały.

***

Nie mogłem w ogóle spać.

Louis zresztą tak samo, dlatego leżelismy w łóżku ciągle przytuleni do siebie. Bałem się, że teraz Grimshaw zamieni moje życie w piekło.

- Pamiętaj, że nie jesteś sam- powiedział nagle Louis, jakby wiedział dokładnie o czym myślę- Zawsze ci pomogę, nie zostawię Cię samego...

- Obiecujesz?- spytałem cicho, jak by miał ktoś nas podsłuchiwać.

- Obiecuję- zapewnił.

Odwróciłem się w jego stronę, po czym delikatnie pocałowałem go w usta.

Chciałem, by na serio był ze mną do końca, by już mnie nigdy nie opuścił. Po prostu się w nim zakochałem.

- Kocham cię...- powiedziałem po pocałunku, patrząc mu prosto w oczy.

- Ja ciebie też, curly- odpowiedział- Jak nikogo wcześniej...

Others but similar || Larry ✔Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum