- Chcę tam jechać - powiedział pewnie czerwonowłosy, patrząc z powagą na wściekłego Satoshiego.

- Nie! - zaprzeczył stanowczo mężczyzna - Nie będę narażać kolejnego życia! Wysłałem tam już wystarczająco ludzi, a ty dopiero co miałeś operację! Myślisz, że możesz od razu rzucać się do tak niebezpiecznej walki?!

Todoroki zamilkł i spuścił sfrustrowany wzrok na stół. Wiedział niestety, że Satoshi miał rację. Midoriya musiał dać sobie radę, jednak jego wspomnienie z rozmowy, którą odbyli, wciąż nie dawało mu spokoju. Pamiętał dobrze, że Izuku szczerze obawiał się Eido... Chciał być przy nim, dodać mu otuchy.

Ale mógł tylko siedzieć i patrzeć na nadający na żywo kanał z wiadomościami. Widok zniszczonego mostu wcale nie poprawiał mu nastroju. Obraz był niewyraźny, przez co nie wiedział dobrze, co się właśnie dzieje, ale jedno zauważył i zrozumiał idealnie...

Trzy osoby wpadły do rzeki i co do jednej nie miał wątpliwości.

Był to Izuku.

Przez to miał już szczerze gdzieś słowa Satoshiego oraz próbującego powstrzymać go Shinso. Wyszedł i nikt go nie zatrzymywał. Jego serce szalało z zarówno gniewu, troski i strachu. Za nim udał się jedynie Hitoshi, czujący wyrzuty sumienia przez niezatrzymanie wcześniej Bakugo i Midoriyi. Postanowił również złamać zakaz bruneta i wziąć swoje auto, by udać się z Todorokim w pobliże tego przeklętego mostu, a raczej tego, co z niego zostało...

Po ponad trzydziestu minutach, szczerze nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli. Policjanci mimo ich próśb, nie pozwolili im wkroczyć na zabezpieczony teren, więc mogli tylko przyglądać się z daleka, jak znad zniszczonego w połowie mostu unosi się mnóstwo dymu.

Policjanci nie chcieli nawet niczego im powiedzieć, gdyż tak właściwie sami niewiele wiedzieli, jednak latające nad rzeką helikoptery ratownicze wcale nie sprawiały, że Shoto odczuwał ulgę. Miał ogromną chęć, by te wszystkie tłumy gapiów i dziennikarzy zniknęły. Niestety, musiał się z nimi zmierzyć, jednak jedyne co wychwytywał z ich wrzasków, to pytania typu 'dlaczego'.

- Dlaczego zaatakowałeś Deku?

- Dlaczego zrezygnowałeś z bohaterstwa?

- Dlaczego próbowałeś zabić Symbol Pokoju?

To wszystko było dla niego jednym wielkim nieporozumieniem. Nie mógł uwierzyć w to, że powiedziałby coś takiego, lecz reporterzy nie wyglądali, jakby kłamali. Bardziej w ich głosie czuć było strach... Shoto również dziwnie czuł się z tym, że ci ludzie po prostu się go bali.

Zaczął czuć się bardziej jak przestępca, niż bohater, ale na szczęście odciągnął go stamtąd Shinso, który wybłagał wreszcie znajomego policjanta o choćby wpuszczenie ich w miejsce, w którym nie było masy kamer...

Mimo to, Todoroki będąc nawet za barierkami i żółtymi taśmami, gdzie dziennikarze nie mieli już wstępu, wciąż słyszał ich krzyki i bolesne pytania. Lecz z jeszcze większym trudem spoglądał na rzekę. Nie chciał nawet myśleć o tym, co stało się Midoriyą. Starał się nie załamywać, obiecywał kiedyś Izuku, że nieważne co, będzie optymistą... Więc po prostu czekał, nawet na najgorsze ze wzrokiem utkwionym w niebie, z którego zaczął prószyć biały puch i poprosił Hitoshiego o ponowne wytłumaczenia.

*

W tym samym czasie, o wiele dalej od mostu i całego zamieszania, na brzegu rzeki znalazł się blondyn, który z trudem położył się na plecach, ciężko oddychając i krztusząc się wodą, która zalegała w jego ustach.

Chwilę zajęło mu zrozumienie, co właśnie się stało. Przez to gwałtownie podniósł się do siadu i mimo zawrotów głowy oraz przeszywającego zimna, zaczął rozglądać się wokół z obawą.

Szybko znalazł jednak to, czego, a raczej kogo, szukał.

Dzięki temu, że starał się trzymać rękę Midoriyi jak najdłużej, zielonowłosy nie znajdował się teraz daleko. Woda również wyrzuciła go na brzeg, jednak on leżał w bezruchu na brzuchu, a jego głowa znajdowała się wciąż w wodzie.

Przez to Katsuki z trudem się podniósł i zaczął biec w jego stronę, potykając się. Padł na kolana przy mężczyźnie i zmuszając się do użycia resztek sił, przewrócił go na plecy.

Bohater był jednak okropnie blady, jego oczy były zamknięte, a usta uchylone, zupełnie jakby...

- Deku? - szepnął Bakugo, kładąc dłonie na jego ramionach - Izuku?! - powtórzył głośniej szarpiąc nim mocno, lecz na nic.

Zielonowłosy ani drgnął, a spanikowany blondyn postanowił szybko wyciągnąć go całkowicie na suchy ląd, który i tak zaczął pokrywać się śniegiem. Tam Bakugo ze strachem przyłożył głowę do jego klatki piersiowej i sam zamarł.

Nie miał pojęcia, czy było to spowodowane tym, że znajdował się szoku, czy serce mężczyzny naprawdę się zatrzymało...

- Kurwa, Deku! - wrzasnął blondyn, odsuwając się, by zacząć znowu nerwowo szturchać ramię zielonowłosego i spoglądać na niego z niedowierzaniem - Nie rób mi tego, do cholery... - szepnął, czując szczypiące łzy w oczach.

Zatrzymał się i z pewnym zawahaniem skierował wzrok na niewzruszoną twarz bohatera, a raczej na jego uchylone lekko wargi. Musiał to zrobić. Nieważne, jak bardzo go to przerażało, wiedział, że teraz wszystko zależy od niego...

- Pieprzyć to - prychnął z irytacją, pochylając się nad głową zielonowłosego, którą odchylił lekko do tyłu i szybko docisnął swoje usta do tych jego.

Z kursów pierwszej pomocy, które przeszedł podczas wielu lat służby jako bohater, pamiętał dobrze, że reanimację tonącego powinien zacząć od pięciu wdechów.

Midoriya jednak zaczął kaszleć na trzecim, a Katsuki natychmiast się od niego odsunął.

Zielonowłosy przewrócił się na bok, wypluwając z ust wodę, a blondyn wpatrywał się w niego z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony miał ochotę przywalić mu za porządne wystraszenie, a z drugiej ogromnie cieszył się, że cudem się obudził...

- Kacchan? - spytał po chwili ochrypłym głosem szczerze zdezorientowany mężczyzna, który znowu opadł na ziemię i spojrzał na siedzącego przy nim blondyna.

- Boże... Nie rób tak nigdy więcej - westchnął Bakugo tonem, który przepełniało mnóstwo emocji i bez słowa rzucił się na szyję obolałego i zdziwionego jeszcze bardziej Izuku.

Deku chciał spytać o to, co się stało, lecz zamilkł, gdy Bakugo niespodziewanie go przytulił. Tak po prostu, choć nigdy przedtem tego nie robił... To było dla niego dla tyle dziwne, że ucichł na kilka kolejnych minut i nie spoglądał na blondyna nawet gdy ten już się od niego odsunął.

Zamiast tego wbił wzrok do góry. W jego głowie panował istny chaos. Było mu coraz ciężej utrzymywać otwarte oczy, zaczął jednak trochę lepiej słyszeć i po skierowaniu wzroku na bok zobaczył, że nad nimi znajdował się jakiś śmigłowiec.

Katsuki również to usłyszał, bo odwrócił się gwałtownie za siebie, a po chwili wstał na chwiejące się nogi i zaczął wymachiwać rękami oraz krzyczeć.

Izuku czuł jedynie okropne zimno i nie miał już siły na nic. Zamrugał kilkakrotnie, a jego ostatnia myśl skupiła się na tym, czy to wszystko działo się naprawdę... Po tym poczuł dziwnie kojący spokój.

Znowu stracił przytomność...


***

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Where stories live. Discover now