SZEŚĆ

3.3K 363 140
                                    

Słowa Todorokiego zamieniły się w nóż i powoli wbijały się w bezbronne serce zielonowłosego. Gdy tylko wybiegł z pokoju, chciał uciec na zewnątrz, ale gdy przypomniał sobie o dziennikarzach, postanowił po prostu skierować się do ogólnodostępnej łazienki na parterze i zamknąć się w jednej z kabin.

Czuł się rozbity, pusty... Jak nigdy przedtem.

Kocham cię Izuku i nigdy nie przestanę...

Obiecuję...

Nie wstydź się swoich blizn, są piękne...

Dziękuję ci Izuku, jesteś dla mnie wszystkim...

Co ja bym bez ciebie zrobił? Kocham cię...

W jego głowie huczała masa przypadkowych zdań, które niegdyś padły z ust Todorokiego. Zawsze uważał je za najpiękniejsze, jakie usłyszał przez całe swoje życie, ale teraz? Były dla niego tylko pustymi wyrazami. Ohydnymi kłamstwami, które raniły go jeszcze bardziej.

Deku zrozumiał w końcu, że Shoto wcale się nie zmienił, tylko zaczął w końcu być tym prawdziwym sobą. Od początku zimny, nieczuły i obojętny. Zawsze taki był, choć mu wydawało się przez pewien czas, że zmienił go w miłego i ciepłego człowieka. Okropnie się mylił. To wszystko było jednym, wielkim oszustwem.

Kłamałem! Nigdy cię nie kochałem, nie rozumiesz?!

Przypomniał sobie te ostre i chłodne jak sopel lodu słowa i ponownie wybuchł żałosnym szlochem.

Krzyczał i płakał choć nikt nie mógł go usłyszeć, a tym bardziej mu pomóc.

Wiele czasu zajęło mu uspokojenie się. Kilka razy nawet, gdy myślał już, że czuje się lepiej i zamierzał wyjść, to znowu wybuchał głośnym płaczem. Gdy wreszcie udało mu się wydostać z kabiny, zobaczył swoje odbicie w lustrze.

Wydawało mu się takie żałosne.

Nie tak powinien wyglądać Symbol Pokoju.

Nie chciał już dłużej na nie patrzeć. Ani na ten hotel. Nie chciał już słyszeć niczego więcej o tym pechowy mieście, a tym bardziej o niesamowitym bohaterze numer dwa.

Musiał stąd uciec i to już. Zebrał się w garść i ruszył do góry na swoje piętro. Otworzył niezamknięte nawet drzwi i wszedł do środka. Todorokiego nie było w sypialni.

- Całe szczęście... - pomyślał, widząc zapalone w łazience światło.

Chwycił za swoją torbę i zaczął pakować do niej swoje rzeczy, co chwilę ścierając z twarzy łzy. Nie miał tego dużo, więc był już gotowy po kilku minutach. Jedyne co mu zostało to szczoteczka do zębów, pasta i maszynka do golenia, które zostawił w łazience.

Stanął tuż przed drzwiami, ale zatrzymał rękę dosłownie kilka milimetrów od klamki.

Czy na pewno tego chciał?

Aż tak bardzo potrzebował tych kilku rzeczy? Przecież kupi je sobie w pierwszym lepszym markecie i nie będzie przy tym musiał go znowu oglądać.

Ale... Co może robić teraz Shoto?

Wsłuchał się w cichy szum wody.
Kąpie się? Znowu? Ale dlaczego?

- Dziwne... Przecież odkąd tu jestem słyszę ciągły szum wody... Wanna powinna się już dawno zape... - zamyślił się, ale z transu wybudziła go jasnoróżowa kałuża, która nagle wypłynęła spod drzwi łazienki.

Z niepokojem nacisnął klamkę, która z łatwością ustąpiła.

Nieraz w życiu przeżył szok, szczególnie w pierwszych latach kariery. Myślał, że już żadna sytuacja nie może go zaskoczyć, ale to, co ujrzał po otworzeniu drzwi, sprawiło, że stracił czucie w nogach. Dosłownie. Opadł na mokre kafelki i z niedowierzaniem wpatrywał się w nieprzytomnego mężczyznę i zakrwawioną żyletkę leżącą na krawędzi wanny.

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Where stories live. Discover now