Nowe schronienie

1.4K 59 6
                                    

Polana. Pierwsze, co ujrzałam zaraz po wyjściu z lasu to ogromna polana, na której końcu znajduje się skała. Musi stać tam od dwna, bo porośnięta jest mchem i innymi roślinami. Jeżeli to jest nasz schron to Kaspian dobrze wybrał. To miejsce może sporo wytrzymać i z tego punktu widzenia wydaje się duże. Jeżeli zbierzemy zapasy, broń i resztę zaopatrzenia możemy przetrwać wiele czasu podczas awentualnego ataku wroga. 

Wszyscy ruszyliśmy za Kaspianem, który szedł wzdłuż polany. Przy wejściu do jaskini stało stado ceuntaurów ustawione równo po obu stronach wejścia. Były wyprostowane, a miecze unosiły do góry. Tworzyli w ten sposób osłonę nad naszymi głowami. 

Pierwsze do wejścia ruszyło rodzeństwo Pevensie. Kaspian lekko się wycofał, żeby nas przepuścić, ale chwyciłam go za rękę i pociągnełam do przodu tak, żeby szedł z nami ramię w ramię. Nie mogłam się powstrzymać, by lekko rozchylić usta zzachwytu jaki mnie ogarnął, gdy przechodziłam pod mieczami. Dawno się tak nie czułam i nie chodzi mi tu o władze czy tytuł jaki tunoszę. Myślę o stworzeniach, z którymi niegdyś sięprzyjaźniłam, o widokach jakie gwarantuje mi tylko Narnia, oniespotykanej lojalności poddanych i o uśmiechniętych twarzach namój widok. W Angli raczej ludzie mijają mnie albo obdarzajądziwnym grymasem twarzy, który chyba ma imitować uśmiech. Rzadkosię zdarza, żeby ktoś naprawdę obdarował mnie szczerymuśmiechem.

Wrzędzie dorosłych ceuntaurów dostrzegłam dziecko. Trzymało miecztrochę niżej niż pozostali zapewne z powodu jego wagi, aleteż dekoncentracji. Przyglądał się nam wszystkim z zachwytem niezważając na to, że jeden z jego loczków wpada mu do oczu. Dopiero jego matka stojąca z mieczem obok niego zwróciła mu uwagę,gdy się zbliżamy, by uniósł ostrze wyżej. Młody ceuntaur szybkoprzytaknął i wykonał czynność zwracając wzrok na moją osobę. Posłałam mu ciepły uśmiech, bo widziałam, że jest lekko zdenerwowanyi minęłam go wchodząc do jakskini.

Wnetrze zrobiło na mnie ogromne wrażenie. W środku pełno stworzeń wyrabiało broń potrzebną nam do walki i zajmowało się podobnymi czynnościami. Jaskinia w środku jest wielka. Wszystko oświetlają pochodnie przymocowane do ścian, a z dużego przedsionka do innych pomieszczeń prowadzą kręte korytarze.

- Piotr, Aria, chodźcie co zobaczyć! - z zachwytu wyrwał mnie głos Zuzanny dobiegający z jednego z korytrzy.

Podeszłam do niej razem z Kaspianem i Piotrem, który zabrał ze sobą pochodnie. W tnelu były już dziewczyny i Edmund. Spojrzałam na Zuzę pytająco, a ta tylko wskazała ścianę. Podeszłam bliżej i zaczęłam się przyglądać, ale w ciemności mało widziałam.

- Poświeć ktoś. - mruknęłam przez ramię. Zaraz po tym pochodnia rozświetliła ścianę. Zobaczyłam na niej rysunki, ale nie przypadkowe. Byliśmy na nich my. Podczas przejażdżki konnej, koronacji czy uczty wiosennej. Znalazł się tam też pan Tumnus i Bobry. Rysunki może nie były zbyt wyraźne, ale każdy Narnijczyk wiedziałby, że to my. Piątka władców z przed wieków. Malowidła zajmowały cały tunel - To my.

- Co to za miejsce? - zapytała Łucja.

- Nie poznajesz? - bardziej stwierdził niż zapytał Kaspian. Sięgnął po pochodnie przymocowaną do ściany i poszedł przodem.

Zaprowadził nas do dużego pomieszczenia, w którym rozpalił półkole ognia na ziemii. Na ścianach widniały płaskorzeźby różnych stworzeń i ludzi, a po środku nich widniała płaskorzeźba lwa. Aslana tak dokładniej. Zaraz przed nim stał kamienny łuk, a jeszcze dalej kamienny stół przełamany na pół. Ten na którym Biała Czarownica wbiła sztylet w jego pierś.

Łucja niepewntm krokiem podeszła do stołu i przejechała po nim swoimi delikatnymi palcami. Spojrzała na płaskorzeźbę lwa i odwróciła się w naszą stronę.

Remember that I am • Opowieści z Narnii •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz