Stare czasy

1.6K 57 15
                                    

Każdy z nas zwiedzał ruiny chyba jakiegoś zamku. Tak to wyglądało. Wszędzie leżały kawałki budowli przykryte grubą warstwą kurzu i mchu. Pomimo tego wszystko wyglądało bardzo ładnie. Jak z najpiękniejszego muzeum świata. Chciałabym zamieszkać w zamku z dala od wojny, tak jak kiedyś. 

- Patrzcie co znalazłem! - krzyknął Edmund. Podbiegłam do niego i zabrałam mu złotą figurkę, którą trzymał w ręcę - To koń z moich szchów.

- Których szachów? - zapytał Piotr.

- W Londynie złotych figur raczej nie mieliśmy, no nie? - odpowiedział mu chłopak.

- Już wiem! - Łucja pociągnęła mnie za rękę - Wiesz o co mi chodzi? - zapytała z nadzieją. Przyjrzałam się widokom i zrozumiałam gdzie się znajdujemy. Ker-Paravel.

- Chodźcie tu! - zawołałam i zaczęłam ustawiać rodzeństwo w miejscach, w których kiedyś znajdowały się ich trony. Łucja mi pomogła, ale oni nadal nie skumali.

- Wyobraźcie sobie kolumny. - szepnęła.

- I szklany sufit. - dodałam.

- Ker-Paravel. 

- Plus za spostrzegawczość, Piotrek.

- Katapulty. - rzekł Edek.

- Co? - zapytała zdezorientowana Zuza.

- Nie zawalił się sam z siebie. - chłopak wskazał na wielką kulę leżącą niedaleko nas - To było oblężenie.

Piotrek ruszył w jakimś kierunku, a my za nim. Razem z Edmundem odsunęli przejście do naszego skarpca. Wywarzyli zpruchniałe drzwi po czym ukazał nam się ciemny tunel. Gdy najstarszy Pevensie stanął przy pozostałości ściany zaczął rozrywać rękaw swojej koszuli. Edek wyciągał już z torby latarkę, ale powstrzymałam go łapiąc jego dłoń. Zrozumiał o co mi chodzi i uśmiechnął się szeroko. Piotr zawiązał na kawałku gałęzi skrawek koszuli i zapytał:

- Znając życie pewnie nie macie zapałek.

- Nie, ale mam to. - Edmund podał mu latarkę.

- Serio? Nie mogłeś tak od razu?

- To ona mi kazała! - wskazał na mnie.

- Miałam odpuścić sobie takiego widowiska? Nigdy! - powiedziałam i weszłam do pomieszczenia.

Na dole było trochę jaśniej przez małe okienka uieszczone przy suficie. Tak jak jeszcze rok temu w skarpcu było pięć skrzyń, a każda stała przed pomnikiem jego właściciela. Sprawnie podeszłam do mojej i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Było w niej pełno sukienek, drogich klejnotów i najważniejsze: mój miecz. Ostrze stale ostre błyszczało w świetle promieni słonecznych. Tak dobrze było trzymać w ręku miecz. Nagle poczułam się bezpieczna i spokojna.

- Kiedy lwa błysną kły. - zaczęłam.

- Pryśnie czar zimy zły. - rzekła Zuzanna.

- A gdy grzywą wstrząśnie. - powiedział Edmund.

- Da początek wiośnie. - zakończył Piotr.

- Wszyscy przyjaciele pan Tumnus, bobry i reszta... Ich już nie ma. - szepnęła Łucja. Szybko do niej podeszłam i ją przytuliłam. Niestety mała miała rację. Od naszego odejścia minął tylko rok w naszym świcie, ale w tej krainie czas żyje własnym życiem.

- Nie ma rogu. - rzekła Zuzia - Pewnie został przy siodle. 

- Trzeba dowiedzieć się co się tu dzieje, ale najpierw przebierzmy się może w bardziej tutejsze stroję. Paradowanie w mundurku po Narnii nie jest moim marzeniem. - uśmiechnęłam się lekko. 

Poszłam do jakiejś komnaty obok skarbca. Standardowo ubrałam długą bordową suknię. Mój ulubiony kolor, przynajmniej w Narnii. Tak dobrze czułam się w narnijskich sukienkach. Szwaczki szyły je specjalnie dla mnie. W Londynie nigdy nie założyłabym sukienki, a tutaj czułam się jak w siódmym niebie. Przeczesałam włosy dłońmi, bo były trochę poplontane po kompieli w morzu. Zza rogu wyszedł Piotrek z wielkim uśmiechem na twarzy. 

- No co? - zapytałam, bo wptrywał się we mnie dłuższą chwilę.

- Ładna jesteś, wiesz? 

- Dziękuje... - powiedziałam niepewnie - Gdzie jest haczyk?

- Nigdzie. Nie mogę już skomplenentować Twojego wyglądu?

- Niby możesz.

- No właśnie. Chodź, bo reszta już czeka.

Wróciliśmy na plażę nie wiedząc co robić. Chcieliśmy dowiedzieć się tylko co sie tutaj dzieje. Niestety w tutejszej Narnii nikogo nie było. Jakby wszyscy się gdzieś pochowali. Tylko dlaczego mieli by to robić. Boją się czegoś? 

- Puście go! - odwruciłam się w stronę krzyczącej Zuzanny. W ręku miała napięty łuk, którym celowała w dwóch mężczyzn. Stojąc na łódzce trzymali oni związanego karła z zamiarem utopienia go. Na życzenie Zuzi szypko wrzucili karła do wody, a gdy dziewczyna wypuściła celną strzałę w jednego z nich, drugi wskoczył do wody. Piotr i Edmund natychmiast pobiegli wyłowić karła. Kiedy Łucja rozcięła węzły na jego nadgarstkach nie wydawał się być zadowolony. Spojrzał na Zuzę z pogardą i powiedział:

- Puście go?! - zakpił - Nic lepszego nie przyszło Ci do głowy?

- Zwykłe dziękuję wystarczy. - odpowiedziała dziewczyna.

- Topienie mnie szło im świetnie i bez waszej pomocy!

- Następnym razem nie będziemy się fatygować. - prychnęłam.

- Czemu chcieli Cię zabić? - zapytała Łucja.

- Telmarowie już tacy są. - mruknął karzeł.

- Telmarowie? W Narnii? - zdziwił się Edmund.

- Gdzie byliście przez ostatnie kilka wieków?

- Tu i tam. To dość długa historia. -  rzekłam i podałam Piotrowi jego miecz. Karzeł oniemiał widząc znaki wyryte na ostrzu.

- Tylko bez takich. - szepnął mężczyzna - Mam uwierzyć, że to niby wy? Piątka władców z przed wieków?

- Tak, jestem król Piotr Wielki. - chłopak wyciągnał dłoń w stronę karła.

- Przydomek mogłeś sobie darować. - szepnęła Zuza na co ja z Edkiem parsknęliśmy śmiechem.

- Nie no, bardzo mi miło. - zaśmiał się mężczyzna.

- Zaraz nam uwierzysz. - powiedział pewnie Piotr i wyciągnął miecz z pochwy.

- Nie chce z Tobą walczyć, chłopie.

- Nie ze mną tylko z nią. - uśmiechnął się do mnie i podał miecz karłowi.

Na początku udawał, że miecz jest dla niego bardzo ciężki, ale po chwili mocno zamachnął się nim w moją stronę. Gdybym nie zrobiła uniku straciłabym głowę. Oddawałam jego ciosy sprawnie i szybko. Mężczyzna chciał mi podciąć nogi, ale za to ja go popchnęłam tak, że poleciał na plecy. Nie ze mną te numery. Byłam zdecydowanie za szybka dla karła. W końcu władałam mieczem na każdej wojnie. To co robiłam teraz to tylko głupia zabawa. Przecież go nie zabije, a on mnie. Po chwili postanowiłam to skończyć. Pomimo, że karzeł był godnym przeciwnikiem, to nie miał ze mną żadnych szans. Jeszcze rok temu razem z Piotrkiem byliśmy uważani za istoty najlepiej posługiwające się mieczem od wieków. 

- To naprawdę wy! Może ten róg jednak zrobił swoje. - szepnął.

- Jaki róg? - zaciekawiła się Zuzanna.

_______________________

No i jest kolejny! Mam nadzieję, że się cieszycie i będziecie czekać na kolejny. Czekam na ocenki w komentarzach (piszcie co chcecie i tak się nie obrażę).

Do następnego!







Remember that I am • Opowieści z Narnii •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz