Bez skazy

640 29 10
                                    

Po niecałej godzinie dotarliśmy na ląd. Byłam tak zachwycona nowym otoczeniem, którym wreszcie nie była woda a wspaniała wyspa, że zamiast przygotowywać posłanie czy zbierać drewno na opał, co zazwyczaj robię, poszłam się rozejrzeć. Jak to ja, nie powiedziałam nikomu o moich zamiarach, ale postanowiłam nie oddalać się za daleko, żeby nikt się nie martwił.

Spacerując przy granicy plaży z lasem, ciepły jeszcze piasek przyjemnie grzał mi stopy. Przyglądałam się liściom i kwiatom drzew. Były nowe, zachwycające i niespotykane. Urwałam jeden z białych kwiatów i dokładnie go obejrzałam. Jego płatki, były bardzo delikatne, dlatego też chroniły je malutkie kolce, które powoli zaczęłam usuwać. Liście tego drzewa również mnie bardzo fascynowały. Jasnozielone, średniej wielkości i lśniące przykuwały uwagę. Pomyślałam, że takie piękno, to prawdziwy dar od Aslana.

Nagle zauważyłam Kaspiana, który stanął obok mnie. Posłał mi ciepły uśmiech i również począł przyglądać się roślinie.

- Mogłaś powiedzieć, że gdzieś idziesz. - odezwał się - Myślałem, że coś się stało.

- Jeszcze żyję. - mruknęłam - Pięknie tu, nie?

- Bardzo, ale chyba mimo wszystko wolę urok naszego królestwa.

Spojrzałam na niego, a później na kwiatek w moich dłoniach. Może to dziwne, ale przypominał mi Kaspiana.

- Co tam masz? - zapytał.

- To kolczasty kwiatek z tego drzewa. - odparłam spokojnie, a brunet uważnie słuchał - Jego płatki są bardzo delikatne i subtelne, bez skazy. Kolce ma ostre i bezlitosne. - mówiąc, odrywałam ostatnie kolce - Teraz ten kwiatek jest jak ty - uniosłam roślinę wyżej - bez skazy.

Kaspian był przez moment zdezorientowany, ale i zaciekawiony. Przybliżyłam się, aby włożyć mu kwiatek za ucho. Chłopak uśmiechnął się do mnie i mogłabym przysiąc, że nigdy nie wiedziałam go w bardziej uroczej postaci.

"Kaspian to naprawdę fajny facet"

Nigdy w to nie wątpiłam, ale wtedy te słowa nabrały dla mnie innego wydźwięku. Jego ciemne włosy do ramion, czekoladowe oczy, które zawsze mnie porywają, lekki zarost, gęste brwi i uśmiech, którym zawsze mnie uracza i cała jego osobowość są wyjątkowo piękne, o wiele piękniejsze od całej tej wyspy.

- Chodźmy już. Trzeba się przespać przed jutrem. - rzekłam i ruszyłam w stronę załogi, która zdążyła już wszystko przygotować.

Zadowolona położyłam się obok Łucji i spojrzałam na niebo. Oglądanie gwiazd przed snem to prawdziwy przywilej. W Londynie miałam do tego niewiele sposobności, zwłaszcza gdy wybuchła wojna i w powietrzu często unosił się dym. Dlatego tak bardzo doceniałam życie w Narnii i swobodę, która się z nim łączyła.

Szturchnęłam Łucję, która właśnie odłożyła lekturę i Edmunda, leżącego po mojej drugiej stronie, aby razem ze mną przyjrzeli się gwiazdom. Nie chciałam, żeby stracili tej okazji, zwłaszcza że panicznie się bałam, iż już nigdy tu nie wrócą. Niebo tej nocy było wyjątkowo piękne. Jego spokój mi się udzielił, dzięki czemu spałam jak niemowlę. Wszystkie wątpliwości uciekły. Liczyliśmy się tylko ja, Łucja, Edmund i Kaspian.

Mój sen przerwały krzyki króla. Pomógł mi podnieść się z ziemi i pokazał wielkie ślady stóp zaraz przy mojej głowie. Ogarnęło mnie przerażenie, gdy spostrzegłam, że Łucja zniknęła. Miałam opiekować się siostrą, a wyszło jak zawsze.

- Łucja! - krzyczałam na zmianę z Edmundem. Szybko dobyłam miecza i wrzeszcząc imię najmłodszej Pevensie, pognałam za śladami stóp. - Ruchy, no już!

Remember that I am • Opowieści z Narnii •Where stories live. Discover now