Pojedynki

585 21 4
                                    

Rozmowa z Łucją dobiegła końca, gdy podszedł do nas Ryczypisk. Prędko otarłam łzy i zapytałam się, o co chodzi.

- Rozpoczął się kolejny pojedynek. Tym razem zmierzą się ze sobą dwaj królowie. Myślę, że nie chcecie tego przegapić, a zwłaszcza ty, Ario.

- No raczej! - krzyknłam szybko się podnosząc - Dziękuję, że mnie poinformowałeś. - zwróciłam się do myszy, jednocześnie ciągnąć Łucję za sobą. 

Na środku pokładu pojedynkowali się Kaspian z Edmundem. Poczułam dumę, gdy zobaczyłam, że Edmund przez ten cały czas nie wyszedł z wprawy. Obaj bardzo dobrze sobie radzili. Cios, unik, cios, unik i tak cały czas. Głośno dopingowałam Edmundowi po pierwsze, bo był moim młodszym bratem, po drugie ego Kaspiana i tak jest już na wysokim poziomie. Wbrew mojej woli wyszło na to, że walkę zakończyło nadstawienie ostrzy do gardeł przez obu z nich w tym samym czasie.

- A miało być tak pięknie. - mruknęłam do roześmianej moim rozczarowaniem Łucji - Ale jak nie Edmund, to ja go wykończe. - posłałam dziewczynie konspiracyjny uśmiech i podzeszłam do chłopaków, którzy własnie ściskali sobie dłonie.

- No wiesz co, żeby Kaspiana nie pokonać? Wstyd! - rzekłam kładąc dłoń na ramieniu Edka - Teraz biedny będzie myślał, że jest niepokonany. 

- Bo jestem. - odpowiedział szybko król, udając, że strzepuje kurz z ramion.

Spojrzałam na brata i posłaliśmy sobie uśmiech i spojrzenie, które tylko Pevensie mógł zrozumieć. 

- A chcesz się przekonać? - uniosłam brew.

- O co się zakładamy tym razem? 

- Niech pomyślę... Będę mogła poprosić Cię o cokolwiek bez możliwości twojej odmowy.

- A wiesz, że jak wygram to role się odwrócą? 

- Na szczęście, tak się nie stanie. - uśmiechnęłam się śmiało i wyjęłam miecz z pochwy.

Stanęliśmy naprzeciwko siebie z bronią w ręku i rozpoczęliśmy pojedynek. Tłum w okół nas śmiał się i wiwatował. Uśmiechaliśmy się również my, ale oczy Kaspiana się nie śmiały. Dostrzegłam w nich determinację. Chciał wygrać i zgarnąć cenną nagrodę. Nie mogłam mu na to pozwolić.

Najgorszą częścią w takich walkach było to, że trzeba było uważać, aby nie zrobić krzywdy przeciwnikowi. W końcu walczyło się z przyjacielem, nie wrogiem. To zawsze mocno mnie hamowało. Musiałam postępować ostrożniej i mniej agresywnie, a to były moje najlepsze cechy w władaniu mieczem z wyjątkiem techniki. W takich potyczkach tylko ona mi zostawała i choć zazwyczaj bez względu na to szło mi dobrze, teraz brunet wysuwał się na prowadzenie. 

Dokładnie widziałam jego śmiały uśmiech, gdy coraz bardziej się do mnie zbliżał. Unikałam jego ciosów, cofając się w tył. Niestety natrafiłam na ścianę. Szybko uchyliłam się i uciekłam z pułapki, gdy natknęłam się na drugą - beczkę, która stała zaraz obok. Zachwiałam się, ale udało mi się podtrzymać równowagę. Powróciłam do obrony, a nawet zaczęłam atakować, jednak okazało się, że na marne. Kaspian odbił mój cios, wytrącił miecz z ręki,obrucił tyłem do siebie i przyciągając mnie do jego klatki piersiowej, przyłożył miecz do gardła. 

- Twoja pewność Cię zgubiła, moja droga. - szepnął mi do ucha, gdy wokół rozległy się wiwaty. 

- Nie pewność, a wrażliwość i troska o twoją piękną buźkę. - odwróciłam się i pogłaskałam go po jego lekko już zarośniętym policzku - Po prostu nie chciałam zrobić Ci krzywdy, mój drogi.

Chłopak schował miecz i wypuścił mnie z objęć. 

- Dobra, dobra, takie wymówki to se możesz Edmundowi wciskać nie mi. - rzekł.

Remember that I am • Opowieści z Narnii •Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon