Zmącone głowy

521 26 3
                                    

Krzyk. To było pierwsze, co usłyszałam po przebudzeniu. Był okropnie głośny i nie chciał odejść. Bombardował mój słuch, jak naloty na Londyn. Wzrok również ucierpiał, ponieważ łzy i spuchnięte powieki zniekształcały obraz. Jednak pomimo tego dostrzegłam jego zmartwioną twarz nad moją.

- Aria, nie krzycz! - spróbował mnie przekrzyczeć.

Momentalnie umilkłam zbita z tropu. To ja tak krzyczałam. Sama sobie to robiłam.

- Już jestem, widzisz? Tak jak zawsze. Już wszystko w porządku. - przytulił mnie mocno do siebie, a ja w myślach błagałam, żeby mnie już nigdy nie puścił. Chowając głowę na jego torsie, zauważyłam Łucję, Gael i Edmunda, którzy stali przestraszeni w progu kajuty. Zignorowałam ich, bo chociaż wiedziałam, że chcą mi pomóc, to nie potrafili. Kaspianowi dużo czasu zajęło dotarcie do mnie w takich chwilach. Musiał nauczyć się, jak się zachowywać, co mówić. Dlatego tak jak zawsze, zaczął głaskać mnie po włosach, tulić i szeptać mi do ucha, a ja przygryzłam rękaw jego koszuli.

Słyszałam odejście mojego rodzeństwa, ale wciąż nie zmieniałam pozycji. Wtuliłam się w Kaspiana i próbowałam unormować oddech. Z każdym kolejnym razem szło mi coraz lepiej. Gdy nie czułam się już bliska śmierci, wypuściłam z zębów koszulę bruneta, ale nadal się nie odsuwałam.

- Dziękuję. - szepnęłam.

- Nie masz za co, słońce, nie masz za co. - odpowiedział. - Przynajmniej tyle mogę zrobić. Najchętniej przeżywałbym to wszystko za ciebie.

- Ale to boli.

- Wiem. - mruknął, a ja poczułam, jak jego łza ginie w moich oczach. - Ale są osoby, dla których warto pocierpieć.

- Zostaniesz dzisiaj ze mną? - zapytałam.

- Zawsze. - ponownie zaczął głaskać mnie po głowie. - Coś mąci nam w głowach. Drinian się nie mylił. Dzisiejszej nocy każdy z nas miał koszmary. Nie potrafię sobie wyobrazić, co ty musiałaś przejść, skoro i bez złych mocy było bardzo ciężko. Ale jesteś dzielna. - złożył długi pocałunek na czubku mojej głowy. - Zawsze dajesz sobie radę.

Odkleiłam się od niego, aby się wyprostować. Już siedząc, spojrzałam mu w oczy, po czym oparłam moje czoło o jego. Czułam jego bliskość, troskę i szczerość.

- Nie sama. - zauważyłam.

- Może nie teraz, ale zazwyczaj to tylko i wyłącznie twoja zasługa. Walczysz o swoje jak nikt inny. Wiesz o tym.

- Trudno się nie zgodzić. - lekko się zaśmiałam. Wciąż z zamkniętymi oczami, dotykając jego czoła, postanowiłam powiedzieć coś, co już dawno zasługiwał, aby usłyszeć. - Kocham Cię, wiesz?

Zamiast odpowiedzi, obdarował mnie długim i namiętnym pocałunkiem. Specjalnie szerzej rozchyliłam usta, aby zrobić dostęp dla jego języka. Smakował słodko, trochę jak pomarańcze, ale połączone z miętą.

- Ja Ciebie też, Ario. - lekko się odsunął, by złożyć krótki całus na czubku mojego nosa. - Chodź tu. - położył się, rozkładając ramiona. Szybko się do niego przytuliłam, a ten przykrył mnie kocem. - Musisz się wyspać, żeby mieć siłę na jutrzejszy dzień. Dobranoc, Wasza Wysokość.

- Dobrej nocy, Kaspianie.


O poranku czułam się o wiele lepiej. Nie nawiedził mnie tamtej nocy już żaden koszmar. Wyzwaniem było jednak wytłumaczenie wszystkiego rodzeństwu Pevensie. Zasługiwali, żeby wiedzieć. Dlatego też po śniadaniu usiadłam z nimi na pokładzie i w akompaniamencie szumu fal dokładnie opowiedziałam, jak wyglądało moje życie po ich odejściu. Uspokoiłam ich również, że to już głównie przeszłość, a nocny incydent był jednym z wyjątków.

Remember that I am • Opowieści z Narnii •Donde viven las historias. Descúbrelo ahora