Rozdział 5 Towarzysze - 仲間[ nakama]

131 11 0
                                    


Tej nocy Lucy źle spała. Nie ufała Salamandrze. Za każdym razem, gdy się poruszył, budziła się z obawy czy nie robi coś złego. Ale on ciągle spał. Nie mogąc zasnąć, otworzyła szeroko oczy wpatrując się w drewniane belki tworzące ścianę kajuty. Zrozumiała, że już nie uśnie, więc postanowiła wstać. Jakie było jej wielkie zdziwienie, kiedy po obróceniu się, na drugiej połówce łóżka, nie zastała Natsu.

- 彼はどこですか?[Kare wa doko desu ka? ( Gdzie on jest) ] - wyjąkała zrywając się i wyskakując na środek kajuty.

Słońce świeciło po drzwiami kajuty. Lucy zrozumiała, że jest już dzień i pewnie poszedł na śniadanie. Tylko jakim cudem ONA nie poczuła kiedy wstał. Jak to się mogło stać. Nie wiedząc czy powinna wychodzić czy nie, postanowiła się ubrać. Nie będzie stała przecież w tej koszuli, na środku kajuty kapitana. Ubrawszy się, delikatnie nacisnęła na drzwi.

- Otwarte? - szepnęła

Powoli wyszła na korytarz. Nikogo nie było, tylko z zewnątrz dobiegał słabo słyszalny hałas. Poszła więc w jego kierunku, aż doszła do schodów prowadzących na niższe piętro statku. Stojąc na ich szczycie, poczuła zapach jedzenia. Nie wąchając się i licząc co ma być to będzie, zeszła schodami na dół. Na dole tak jak przypuszczała, większość załogi albo kończyła śniadanie, albo jeszcze jadła. Zrobiła parę niepewnych kroków do środka. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Postanowiła nie zwracać więc jej, rozejrzała się w poszukiwaniu miejsca w którymś z kątów. Była bardzo zakłopotana przypominając sobie co się wydarzyło wieczorem w kajucie. To było okropne ale jednocześnie ... czuła ulgę, że Natsu był z nią taki szczery. Oczywiście pomijając noc, spanie w koszuli i całą resztę.

- よく眠れった? [yoku nemuretta? (dobrze spałaś)] Lucy? -

- Yyy ... - wzdrygnęła się, słysząc swoje imię. -

Podniosła głowę i zobaczyła różowo włosego mężczyznę, szeroko śmiejącego się w jej kierunku. To był pierwszy raz kiedy widziała jego uśmiech, tak szczery i tak ciepły. I znów zawołał ją po imieniu.

- Chodź, chodź. Śniadanie czeka. - śmiejąc się pociągnął Lucy za rękę i posadził prawie na środku pomieszczenia.

Miała nie rzucać się w oczy ... Miała ... A teraz siedziała obok kapitana, na samym środku sali, pośrodku wszystkich. Jakby tego jeszcze było mało, wszystkie pary oczu wpatrzyły się w nią z zaciekawieniem.

- Mirajane! Ona jest moim prywatnym niewolnikiem, więc zapłacę ci za jej jedzenie. - zwrócił się do białowłosej dziewczyny krzątającej się z talerzami między stołami.

- Jak sobie życzysz. - odparła i biegiem znosiła dalej brudne naczynia.

- A teraz jedz. - głos Natsu, jeszcze przed chwilą radosny, zmienił się w mig oka na poważny i ostry.

Lucy zaczęła jeść. Nic nie odpowiedziała, oczami wyobraźni wyobrażała sobie, że mogło być zupełnie inaczej. Dużo gorzej. W końcu była niewolnikiem, osobistym niewolnikiem kapitana statku pirackiego. Nagle kęs pożywienia utknął jej w gardle. Wzięła łyk wody. W momencie którym skończyła jeść, ktoś naciągnął na jej głowę chustę a potem rzucił przez głowę fartuch.

- Dzisiaj zostawiam cię Mirajane. Będziesz spłacała swój posiłek, pomagając jej. - zaczął Natsu wstając i powoli wychodząc z innymi z sali.

- Chodź, nie siedź tak, mamy dużo roboty. - pogoniła ją białowłosa dziewczyna.

- Tak, już idę ... - odwróciła się w kierunku białej głowy, ale zamiast długich włosów falujących aż do pasa, zobaczyła krótko ścięte włosy, również białe ... do uszu.

Fairy Tail - pirackie życie (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz