Rozdział IV

80 14 0
                                    

Była trzecia nad ranem, Jirayia właśnie udoskonalał swoją nową lornetkę, gdy usłyszał znajome skrzypnięcie, po którym nastąpił donośny trzask towarzyszący zamykaniu drzwi frontowych. Jęknął cierpiętniczo, a serce podeszło mu do gardła. Wiedział, że to oznacza kłopoty. Szybko schował przedmiot pod poduszkę i udał się do kuchni.

– Znowu dostaliście olśnienia i chcecie nauczyć się jakiejś wybuchowej techniki? – zapytał widząc swoich uczniów ubranych w zwyczajne stroje.

Kiedyś przy kolacji opowiadał im o swoich przygodach, a że jego dar mówienia był naprawdę niezwykły, zainspirował ich do ciężkiej pracy. Trenowali przez prawie cały tydzień – z krótkimi przerwami na drzemki i posiłki.

Zawsze go zastanawiało, czemu ich rodzice zupełnie nie przejmują się tym co robią ich dzieci. Ale skoro pozwolili im zostać shinobi to znaczy, że naprawdę nie zależy im na tych dzieciakach.

– Przyszliśmy do mistrza, bo sytuacja jest beznadziejna. – powiedział Teuchi. – Minato się zakochał w lasce, która nawet nie umie zapamiętać jego imienia.

– To faktycznie beznadziejna sytuacja. – przytaknął mistrz i westchnął z nostalgią. Jego młodzieńcze lata również były naznaczone nieodwzajemnioną miłością.

– Co radzisz miszczu? – zapytał Eizo zdeterminowany, by pomóc przyjacielowi.

Jirayia spojrzał ze współczuciem na blondyna. Niestety, nie ma żadnego sposobu by zaradzić temu problemowi.

Ale białowłosy nie umiał siedzieć cicho, toteż postanowił zabłysnąć swoją mądrością, mówiąc:

– Niech ją porwie i wytatuuje jej na ręce swoje imię. Wtedy na zawsze go zapamięta... A właśnie! Porwanie...

Tu na chwilę przerwał i stanął jakby skamieniał, po czym wydał entuzjastyczny okrzyk olśnienia i zapisał to jedno słowo na kartce.

Jednak te dzieciaki czasem się na coś przydają. Zadedykuję im moją kolejną książkę!

– Z moich badań społecznych wynika, że żaden inny shinobi we wiosce nie osiągnął tak wysokiego współczynnika odrzucenia przez płeć przeciwną... Jest pan specjalistą od nieudanych podrywów, dlatego mógłby mu miszcz dać lepszą radę. – stwierdził pasjonat fryzjerstwa, a Teuchi wyjmując garnek, przytaknął mu.

Jirayia miał ochotę ich udusić. Ale wtedy spojrzał na zrozpaczonego Minato, chłopak podczas obiadu nawet nie tknął zupy, choć była pomidorowa – jego ulubiona.

– Młody, nie smutaj tyle! – powiedział mistrz kładąc mu dłoń na ramieniu. – Dzięki moim poradom zdobędziesz jej serce na zawsze!

Eizo jęknął, a Teuchi dotknął dłonią czoła już żałując, że w ogóle wpadli na pomysł, by tu przyjść.

– A było pójść do mojej mamy. – stwierdził Eizo.

Jirayia spojrzał na niego z oburzeniem i zaczął radzić swojemu uczniowi:

– Więc wbijasz nóż w klatkę piersiową...

Minato, który zawsze był bardzo wrażliwym chłopcem, skrzywił się na te słowa. Mieszając ramen, Teuchi powiedział:

– Mistrzu, my mamy trzynaście lat.

– Każdy morderca kiedyś zaczynał. – stwierdził Jirayia jakby mówili tu o jeżdżeniu na rowerze, a nie odbieraniu ludziom życia.

Blondyn przytaknął mu ze śmiertelną powagą wypisaną na twarzy. Wziął do ręki nóż, który leżał w zlewie i nosił jeszcze pozostałości krojonej nim papryki, i udał się w stronę drzwi.

Sok pomidorowyWhere stories live. Discover now