- Niezbyt biedny sklep jak na takiego bogatego chłopaczka?

- Zauważyłem ciebie, więc pomyślałem, że przywitam się - uśmiechnął się ukazując rząd białych, prostych zębów.

- No to jak już to zrobiłeś, wiesz gdzie są drzwi - uśmiechnąłem się nie chcąc nawiązywać bliższych relacji z chłopakiem.

- Nie bądź taki niemiły. Nie mam złych intencji.

- Mówi co drugi pedofil w sądzie. Zaraz mi powiesz, że masz urocze kotki w piwnicy.

- Nie mam, ale mam całkiem niezłe łóżko w sypialni - zażartował nic nie robiąc sobie z mojej niechęci - Serio mi się spodobałeś. Może źle zacząłem, ale nie jestem, aż taki zły i chciałbym to naprawić.

Tak szczerze nie lubiłem go tylko za to, że był przystojny i bogaty. Ogólnie nic do niego nie miałem, więc z westchnieniem poddałem się i pokiwałem głową na znak zgody. W końcu nic mi nie szkodziło mieć więcej dni dobroci dla zwierząt niż raz do roku. No i ta nuda w pracy zabijała bardziej, niż głupota co niektórych ludzi.

- Chyba nie mieliśmy okazji się lepiej przedstawić. Kim Seokjin - podałem mu rękę.

- Lee Kibum. Cieszę się, że jednak zmieniłeś zdanie.

- Znam już jednego dupka, którego jak się lepiej pozna można tolerować - uśmiechnąłem się na samo wspomnienie Namjoona - Więc nic mi nie szkodzi zaryzykować i dać tobie drugą szansę. Zresztą trzeba być dobrym dla przegranych.

- Musiałeś to powiedzieć - roześmiał się, a głos w brew pozorom okazał się całkiem przyjemny.

- To, że toleruję nie znaczy, że będę miły.

- Coraz bardziej mi się podobasz - puścił mi oczko.

Lekko zarumieniony jego bezpośredniością zacząłem układać towar na półkach. Chłopak niezrażony sam rozpoczął rozmowę i tak nam zeszło do końca mojej zmiany. Okazało się, że mieliśmy wiele wspólnych tematów. Oglądaliśmy podobne filmy, dramy, słuchaliśmy tej samej muzyki. Niezgoda była tylko, kiedy zeszliśmy na temat najlepszych kawiarni w naszym mieście. Gdy zamykałem sklep nawet nie zauważyłem, że ktoś na mnie czekał i przysłuchiwał się z uwagą jak z Kibum omawiamy wyższość czekolady nad innymi słodyczami.

- Jin - odwróciłem zaskoczony głowę i nie mogłem powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyłem machającego Namjoona.

Od razu do niego podszedłem jak tylko sprawdziłem, że wszystko było domknięte. Od jakiegoś czasu nasza relacja była zupełnie inna. Oczywiście dalej się obrażaliśmy, rywalizowaliśmy, ale odbywało się to w jakiś cieplejszy sposób. Przestałem o nim myśleć jak o wrogu, a bardziej o dobrym przyjacielu, który zawsze był, gdy było mi ciężko. Moje serce biło szybciej, kiedy się spotykaliśmy, i choć czasem mnie to niepokoiło to nie pozwalałem moim myślą wybiegać zbyt daleko.

- Nie pisałeś, że po mnie przyjdziesz.

- Nudziło mi się - mruknął przenosząc wzrok na chłopaka, który do nas podszedł - Nie pomyliły ci się dzielnice? Bogatych i dupków jest w drugą stronę.

- Jak zawsze pełen elegancji i dobrego języka. W tej części miasta są lepsze widoki. Jeśli wiesz co mam na myśli.

Czułem się jak między młotem, a kowadłem. Atmosfera gęstniała z każdą kolejną chwilą. Wiedziałem, że spotkanie tej dwójki nie będzie zbyt przyjazne, jednak takiej reakcji się nie spodziewałem. Chciałem coś powiedzieć, żeby rozładować napięcie, ale jedyne co mi przychodziło na myśl to suchary, które z doświadczenia wiedziałem bawiły tylko mnie i Jimina. Niestety nasz przewodniczący śmiał się ze wszystkiego, więc trudno go było brać za wiarygodnego w ocenie mojego talentu.

Mój rywal, moja miłość (namjin, jikook, sope)Where stories live. Discover now