9.

1.2K 108 20
                                    

Nie oddałem pocałunku, mimo iż z lekka schlebiał tym słowem, jak i czynem wyraźnym... ale to póki co wystarczyć musi, bo i chęć a... To co w żyłach, umyśle się dzieje jest przeciwne, odmienne zgoła. Ufam mu, nie opieram się, acz w tym rzecz, że dopiero uczę się od serca kochać, rozumieć, nie zaś z uczuciem pożądania walczyć... Nie własnym. Była pewna bariera, a tylko brunet mógł ją bezkarnie przekroczyć tu, wedle mojej woli. On nie jest taki jak tamci... Tylko czy przygarnie nieślubne dziecko, a nie swoje? Vali... zdawał się go polubić, stworzyć więzi i nie chcę by te zostały rozerwane. Strach o tym nawet myśleć, acz On też nie taki? Dał nam tak wiele... a siebie samego. Nie odtrąci więc... Tako?

Loki drżał, nie opierał się, poddawał ufnie, lecz nic ponad to. Tak... trauma, czas o który prosił, by powoli było mu to dawane. Uczył się od nowa? W takim razie Tony powinien być dobrym nauczycielem, choć tak naprawdę być tak nie musiało. A on znów się bał, niepokoił i Tony dużo by dał żeby umieć czytać jego myśli, a te złe wygonić. Odsunął się lekko od Psotnika, wciąż z dłonią na jego plecach i spytał: "Co cię niepokoi Śnieżko? Wiesz że mi możesz powiedzieć... Naprawimy.. to razem, albo jedno z nas to zrobi."

- To... Nie twoja wina Anthony, ja muszę... Do tego znów z wolna wrócić, ale dziękuję że pytasz... – Szepnąłem pokornie, a jako się dało ostrożnie głowę miękko w tył odchyliłem. Lekki, acz i łatwy dostęp do szyi... Jeśli by chciał. Ja sam chyba się nie odważę, w końcu i tak już zdominował. Nic to złego, ale czas... Leczy rany.

Czy Loki naprawdę musiał go tak kusić? Wcześniej... i teraz znowu? Przecież nie był święty. Był playboyem, który już od kilku miesięcy nie uprawiał podobnej gierki. Nie daje się narkomanowi na odwyku działki, żeby podzielił ją na porcję, bo oczywiste jest, że weźmie całą.
- Naprawdę sądzisz że jestem tak dobry Psotniku? – Zaczął szeptać Stark skubiąc bladą szyję. – Tak bardzo dobry? A ty tak bardzo zły? Nie Loki. To oczywiste że się boisz i nie wymuszaj na sobie godzenia się na to, co nie miłe jest tobie. Bo wystarczy, że powiesz żebym przestał kochanie. To nie trudne, jedno słowo. I nic złego się nie stanie. Świat się nie rozpadnie Psotniku. Zasługujesz na czas. Dam ci go jeśli powiesz gdzie przebiega granica. Kiedy do niej dojdę... Wystarczy "przestań".

Czułem w miarę jako mówił usta na szyi z początku, gdzie i zejść nie miały, acz... te wędrowały na obojczyk, zapuszczając się coraz to niżej... Podgryzał skórę, a tako językiem śmigłym rozdzierał... W tym problem, zbyt dużo, szybko...
- Anthony... – Jęknąłem cicho, nie mogąc rąk zmusić... by go od się odepchnąć i głosu podnieść, gdy ten drżał pod nadmiarem szoku... Brak sprzeciwu, ciało zaś tu jako sparaliżowane... Jak wtedy cichy.

Wiedział że powinien przestać, ale nie zrobił tego dopóki nie usłyszał tego cichego jęku, desperacji. Dopiero w tedy zdołał w pełni wrócić do świadomości i odsunąć się od sparaliżowanego bożka, ale nie puścił go, by nie upadł, nie uciekł, nie... wiedział co teraz Loki mógł zrobić.
- Za dużo? – Spytał, choć było to raczej pytanie retoryczne. Miał winę w tej sprawie wypisaną na czole, sercu i poniżej pasa. Toteż musiał od niego odgonić jak najszybciej myśli Lokiego, za nim bożek zauważy jak łatwo zdołał pobudzić miliardera. – Wrócimy na górę, czy mogę ci coś jeszcze pokazać? Jelonku...

Głową niepewnie skinąłem, bo i jeśli to ważne? Nie chciałem być niewdzięczny, czy co gorsza tako zniechęcić do siebie bruneta. On chyba nie ma tego za złe? O ten czas... prosiłem właśnie, wszak sprawa to delikatna nad  wyraz, ale może to błędem... się okazało?
- Tylko, nie dużo... – Szepnąłem, jakby od niechcenia i strachu?

- Nie dużo Jelonku. – Przytaknął Stark przyglądając się przez chwilę uważnie bladej twarzy i wystraszonym lekko, ciekawskim oczom, by zaraz odwrócić się na pięcie i podejść do jednego ze stołów, z którego wziął metalową czarno-zieloną bransoletkę i podał ją Lokiemu.
- To dla ciebie Reniferku, dalej ile zobaczysz zależy od ciebie. Choć radził bym zacząć od założenia jej i powiedzenia „rękawica", a... no zobaczysz. Nie chcę psuć ci niespodzianki. – Powiedział miliarder pokazując białe zęby w nie do końca bezpiecznym uśmiechu.

Wygnanie | Frostiron Where stories live. Discover now