4.

1.6K 132 40
                                    

Uwaga!
Jeśli ktoś ma ochotę na więcej Lokiego, ale w nieco innym wydaniu to zapraszam do opowiadania "Pieśń lodu i ognia" na profilu Trikster16. Jest ono napisane przez nas wspólnie (podobnie jak to), jednak przynajmniej moim zdaniem to bardziej ambitna historia. A choć dzieje się w kranie "Gry o Tron" głównie, to i ci, którzy nie znają tego serialu powinni nie mieć problemu ze zrozumieniem fabuły.
A teraz życzę już tylko miłego czytania.

Siedział grzecznie, co jakiś czas tylko sięgając po ciastko... Zostawione ono tako samo, że i jak nie skorzystać? Tata mu nie pozwalał zjadać słodyczy, bo i ich też nie miał nigdy, ani pieniążków, żeby na coś podobnego kiedy ochota najdzie było... Poduszkami się zewsząd osłonił, a kocykiem złożonym z początku w małą, kosteczkę okrył. Ciepło było... Jedyne czym się niepokoił to długa nieobecność taty... Czy kogoś dorosłego, nie licząc tego głosu ze ściany. Bajka, a postacie ciekawe... ale nudził się już powoli... Rączki nieco złożył, by magię poćwiczyć. Zwierzątko, motylka by chciał stworzyć, ale tylko tu... iskry.

Vali zrobił sobie zamek z poduszek, przykrył się kocykiem, a na jego palcach tańczyły zielone iskierki.
- Tylko niczego nie podpal Cukiereczku. – Rzucił na przywitanie wesoło Tony. – I co? Polubiłeś Mulan mały? Dzielna z niej dziewczyna, prawda? – Zagadnął niepewien jak powinien i co powinien mówić do dziecka. Może już dla niego była pora spania? Właściwie... To był tego niemal pewien, ale w czasie... dojdą do tego chyba. Vali nie był tak nieznośnie uparty jak jego ojciec. A Stark nadal nie wierzył że wpakował się w opiekę nad nimi. Choć... Nie miał nic przeciwko. Właściwie tak słodkie i duże dziecko mógłby wziąć jako swoje, z dołączoną niańką oczywiście.

- Nie jak mój tati... – Odparł, a lekko czy raczej bardzo do tego przekonany. Ale prawda ta Pani była dzielna, acz tako zdaniem chłopca dziwna... Spać by nie chciał jeszcze, a pobawić z tatą... W domek?

- Ale twój „tati” to nie mami, nie dziewczynka. Prawda? – Spytał Stark siadając obok malca na kanapie. Mógł rozmawiać z dzieckiem jak dziecko, skoro ponoć  na co dzień się tak zachowywał. Teraz nie wydawało się to trudne.

- Chłopczyk nie daje mleczka, tati... Mnie miał w brzuszku. – Mruknął wesoło, bo Mulan z pewnością była dziewczynką, to tata i tak jest odważniejszy. Przykrył się kocykiem, a rączki pod nim schował, by na Pana tego spojrzeć. Znowu chory?

To było... dziwne. Nawet jak na standardy dzisiejszej, zachodniej cywilizacji i Starka, to to było... bardzo dziwne. Ale... przede wszystkim intrygujące. Bo skoro było to tak wielce oczywiste dla chłopca, więc było prawdą, więc... Loki był przynajmniej bi i był na dole. A to w brew pozorom mówiło sporo playboyowi. Poza tym... Ciekawe kto w takim razie był biologicznym ojcem tego chłopca, bo nie biologicznym...
- W takim razie Loki to twoja mama Vali.... A ja będę tatą zgoda? Albo wujkiem. Tylko na razie to będzie nasza tajemnica. Twój tati mnie nie lubi...- Zawył cicho Stark wydymając dolną wargę i robiąc minę zbitego pieska.

Jego tata? Wujek..? Vali nie był pewien, czy ufać a o czym innym nie myślał jeszcze... bo choć ta propozycja wydała się kusząca to... Malec jakoś nie umiał jej przyjąć. Czarnowłosy to mami i tati... ale wujka nie miał. Przykrości mu też robić nie chciał więc... Co mu rzec?
- Tati kocham, a nie wiem czy Cię lubię... Obcy Ty. – Mruknął, a przecież taki On... miły, że i wujkiem chyba może być. Tak dla pewności, sprawdzał go.

- Obcy... – Zawył znów cicho miliarder. – A ja ci tak wszystko dać chce. Dałem... A od nieznajomego tylko niegrzeczny chłopczyk by coś przyjął... A ty grzeczny? – Spytał Tony udając głęboko zamyślonego. Z Lokim tak rozmawiać nie mógł... a z Valim już tak. A to znaczyło... że będą przyjaciółmi. Cap osiwieje, Jelonek i Brece z resztą też. Fury już był łysy.

- Grzeczny, a... Ty chcesz dać, tylko ja nie... dostałem? Piciu, mleczko... – Mruknął, bo na taki rarytas mógł popatrzeć z daleka... i nie był pewien, czy tak nie zrazi do się tego Pana. Tata mówić, żeby uważał na ludzi... Podobno niebezpieczni i nieprzewidywalni. Dziwił się, bo brunet był inny? Nie obcy?

- Dostałeś tu herbatę, zdrową, zieloną. Ale jak wolisz mleczko... To zaraz wracam. – Dokończył mrugając do małego szkraba i natychmiast niemal zniknął w kuchni. Mleko w lodówce... znalazło się jedno nie przeterminowane. Zakupy więc były konieczne, skoro nie mieszkał już sam a z tymi dwoma banitami. Właśnie. Przydało by im się obywatelstwo, a Lokiemu uniewinnienie. Problem w tym że tego „czysto” nie można było uzyskać, ale przecież na wiosnę miały się odbyć wybory prezydenckie, a to...
- Jarvis wyślij do Pepper wiadomość, że finansujemy w tym roku kampanie prezydencką. Niech sama wybierze kogo, ale ma wygrać. To najważniejsze. – Polecił stojąc nad gotującym się powoli mlekiem. Kiedy było już ciepłe, to jest jakieś trzy minuty później z błękitnym kubkiem pełnym tego napoju wrócił do salonu, do juniorka.

Siedział sobie spokojnie, bo i chciał wiedzieć, czy ten Pan naprawdę... przyniesie mu od tak mleczko... Przyglądał się, kiedy ten wrócił, a jeszcze tu tak ładny kubeczek przyniósł. Błękitny, niebieski... Taki inny, że i chłopczyk uśmiechnął się lekuchno na samą myśl... Nie było w tym jednak tej prawdy? Tam miał coś innego i nikt na niego nie spoglądał. Nawet na tatę i to tako przykre... Dobry?
- Dziękuję... a Ty masz co pić? Podzielę się... – Spytał, cicho krzywiąc się lekko, nie chciał mu zabrać... Jeśli ten nie ma.

- Dziękuję maluszku, ale mi nie chce się pić. Poza tym mogę wypić chyba twoją herbatę, skoro ty wolisz mleczko, prawda? – Spytał geniusz siadając obok niego na kanapie i przyglądając mu się uważnie. – A kolor Cukiereczku jaki lubisz? Bo chciałem ci pokój zrobić i... Wiesz. – Mrugnął do niego utrzymując wciąż wesoły uśmiech na twarzy, choć gdy patrzył na to dziecko chwilami miał po prostu ochotę objąć go i się rozpłakać. Nawet on miał dużo lepsze dzieciństwo od tego malca do tej pory, choć nie mógł odmówić Lokiemu, że był świetnym tatą.

- Niebieski... ładny jest. – Szepnął, a coraz to bardziej do tego Pana przekonywał się, tulił. Nie jak do taty, ale siedział też na tyle blisko, by widzieć... Co ten ma... na rękach. Krwi tam nie było... Widział to dobrze.

- Hm... Śliczny. To może już coś niebieskiego ci zamówimy, co? Z twoim tatą jakoś nie mogę do porozumienia dojść... To coś dla niego też wybierzesz? – Mówił Tony w między czasie wyjmując z pod ławy StarkPad, odblokowując go i przysuwając się nieco bliżej chłopca objął go ramieniem wyszukując odpowiedni sklep.
- To co by ci się podobało? Wybieraj śmiało, dam ci co tylko zechcesz. W granicach rozsądku. – Zachęcił roztrzepując lekko czarne włoski.

Paluszkiem... dotykał bardzo niepewnie, bo i bał się lekko, że coś nie tak jak i winno się stanie. Rączki pocierały ekran, wybierając łóżeczko, takie co i tatusia pomieści. Tu okienko z ramą błękitną, tak aby ciemno nie było... jak i zasłonki, żeby kraty zakryć. Kocyk, pościel w dwóch kolorach, czarną taką jak włoski. I błękitną dla siebie żeby ciepło było. Zabaweczkę, w kształcie słonika łaciatego. Wystarczy mu, ale co by tako chciał tati? Może... Też misia? Zaznaczył takiego zielonego... Słonika, w białe paseczki, a na to znaczy wiele. Bardzo tak...

Mały wybierał ostrożnie, wiec go zaraz Stark zaczął na odpowiednie działy prowadzić. Tak więc szafka, szafa jasne, białe, potem biurko podobne i fotel i dywan niebieski, i poduszki, i stolik biały, i szafka, i pozytywka-lampka Błękitna, i konik na biegunach, jak i... trochę innych zabawek dla mniejszych dzieci. Potem jeszcze ekipa remontowa na jutro rano, tej części remontowanej piętra na czas ten ogrodzenie i wybór farb do ścian, jak i rodzaju podłogi przez malca. Jeden pokój gotowy.

- Dużo tego... – Szepnął, a i do tej ręki się wtulił ciepło. Zmęczony spać nie chciał, tu i do taty odejść. Smutno mu, ale powód jest ku temu... Nie ma tako ukochanego tatusia blisko.  Szkoda wielka to...

- Tak. Bo to w końcu ma być pokój nie klitka mały. A teraz... Idziemy spać. Myłeś się już, co? Bo jeśli nie to ci pomogę. I tak musimy się przebrać w piżamkę. No... to? – Spytał Stark cicho przytulając również do siebie lekko Valiego. Miał cztery latka.. był uroczym chłopcem i musiał przejść przez piekło skoro... od ataku na Nowy Jork minęło zbyt wiele czasu, aby mógł przypuszczać że Loki był w tedy, lub przed nim w ciąży. A w takim razie... jeszcze jeden scenariusz ojcostwa biologicznego tego chłopca był co prawda możliwy, choć nie pewny. W każdym razie pewne było to że każda próba rozdzielenia tej dwójki skończyła by się histerią Psotnika i smutkiem malca. Co skolei prowadziło geniusza do bardzo nieprzyjemnych wniosków i tym razem naprawdę chciał się mylić, ale musiał zapytać. I przy pierwszej okazji wbić Thora w ziemię, tylko tak porządnie. Co był z niego za brat? Wujek? I pomyśleć że tak zdawał się kochać Jelonka...
- A właśnie mały. Ty... nie masz żadnego kuku, prawda? Bo jeśli... jest inaczej, to wiesz, zawsze możemy nakleić plasterek, czy posmarować żeby już nie bolało. Co?

Czarnowłosy zastanowił się, by nie skłamać, ale... też i nie niepokoić... Wujka? Chłopczyk w to nie wątpił, bo i skoro taki dla niego miły, a tati... tako nie uderzył, to zły... być nie może. Oddał ten lekki... uścisk, żeby na czasie zyskać i również tak odpowiedzieć prawidłowo. W tym rzecz, że... był zmęczony, ale chciał spać z tatusiem. Na to ten Pan pozwoli? Prawda..?
- Myłem się... już i mam nowe ubranko. – Szepnął, a na rączki znów spojrzał. Nie wiedział tu, czy... ma ranę, zaś... Kuku ma? Zawahał się... – Na plecach i siniaczek... Upadłem, bo mnie taki Pan popchnął. Na takie... Małe kółeczko metalowe. Tati znowu boli? Nie ma tu go? Ale jest..? – Szepnął cichutko, już i lekko zaniepokojony... Bo co?

- Tati śpi Śnieżynko. A skoro się już myłeś to musimy cię tylko w piżamkę przebrać. Jak twój tata będzie cacy pójdziemy na zakupy i sami sobie wybierzecie ubranka. A teraz... Choć tutaj. – Mruknął Stark z westchnieniem wstając z kanapy i przykucając przed Valim, aby może wziąć go na ręce? W końcu widział że jest zmęczony.

Chłopczyk wgramolił się na bruneta, a szyję objął, zaś tu i nogami w pasie. Był tak mały, co... nie oznacza, że nie rozumiał. Kochał tatę i na nim się w pełni skupiał... Starał w każdym razie. Czuł się dobrze w tym... Domku? Brzuszek nie bolał, nikt nie bił, nie krzyczał.
- Boli... Posmarujesz? Czarny taki ten siniaczek... – Szepnął, a i... oczka zmęczone przetarł.

- Tak, tylko daj mi chwile Perełko. – Mruknął Stark sadzając malca na blacie stołu. Gdyby ktoś tydzień temu powiedział mu że będzie niańczył czterolatka i że będzie mu się to podobać pomyślał by że żartuję, bądź zwariował. Gdyby brnął że powie do niego „Perełko”, czy „Kochanie” uznał by że oszalał. Tymczasem... właśnie to robił i... zdążył się przywiązać do tego szkraba. Musiał się napić. Nie mógł.
Zamiast więc sięgnął po szklankę spytał Jarvisa która z maści jakie miał dostępne nadawała się najlepiej na siniaki u małego dziecka, a gdy IA mu odpowiedział wyjął właściwą tubkę z szafki, ponownie wziął Valiego na ręce i zniósł do ich tymczasowej sypialni.
- Tylko teraz cichutko mały. – Przykazał szeptem dmuchając w delikatnie w czarne włoski. – Nie chcemy przecież zbudzić mami, prawda? Powinien się wyspać..

***

Zakaszlnąłem tu i przez snu otoczkę, a umysł nie do końca pojmował co się wokół ciała zgubionego dzieje... Leżałem na czymś miękkim, co niczym w swej naturze mogło i też nie przypominało chłodu podłogi, czy choćby siennika, który też zimą był moim jedynym – acz był – okryciem. Plecy te bolały ale nie tępo... a i intensywnie... Zważywszy na świeżość, czy czas gojenia ran. Posłanie? A co gorsza łoże to było... Serce na tę chwilę zamarło, kiedy to ugięło się pod ciężarem.
Vali... Bez zastanowienia... wyplątał, uciekł niejako z objęć bruneta, by przy Ojcu ułożyć się, wtulić. Szepnął przy tym jeszcze tak ciche „Śpi, jutro... Dobrze?” Na co i przecież rada była. Śpi On z nimi? Vali rączką postukał, a rączki w tunikę Ojca schował. Usnął nie pamiętając już bólu.

- Dobrze mały. Zostawię tu maść na twoje kuku. Nie zapomnij o niej. – Przykazał Stark stawiając na szafce nocnej niewielką tubkę. Jeszcze tylko okrył dokładniej chłopca kocem i wychodząc z pokoju rzucił ciche „dobranoc”.
Czuł że powinien przemyśleć to co robi, ale był na to zbyt zmęczony. Nie spał od ponad dwóch dni, zaś jutro musiał być wypoczęty skoro już rozpoczął resocjalizację tej dwójki. Skierował więc swe kroki do własnej sypialni, następnie do łazienki i pod prysznic, by na koniec - wtulony w miękką pościel - usnąć na co najmniej dwuosobowym łożu.

Wygnanie | Frostiron Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz