04. shinobimau mono-tachi

311 24 8
                                    

Weszłam do zatłoczonego baru, coraz mocniej wątpiąc, czy powinnam tutaj być. Nie miałam problemu z nowymi znajomościami, jednak nutka niepewności gdzieś tam w środku tliła się i nie dawała o sobie zapomnieć. Przypuszczałam, że ten lokal jest najpopularniejszym miejscem spotkań większości mieszkańców, bo wokoło było mnóstwo ludzi spędzających wspólnie czas śmiejąc się, pijąc i rozmawiając. Mimo tego całego zgiełku i wrzasków było tu dosyć przytulnie. Mniejsze jak i większe stoliki były poprzedzielane niskimi, drewnianymi barierkami, by trochę nadać kameralności siedzącym. W centralnej części pubu był długi bar przed którym było wiele wolnego miejsca dla tańczących. Całości klimatu wnętrza nadawały światła – przyciemniane i nadające tajemniczy charakter miejsca. Podobało mi się tu, tym bardziej, że nigdy nie miałam styczności z takimi miejscami. Owszem – umiałam się bawić. To zawsze Hidan i Deidara starali się, bym czerpała jak najwięcej z życia, normalnego życia.

– Gwiazdeczko, musisz się bardziej postarać! – zachęcił siwowłosy pląsając w rytm muzyki, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem.

– Chyba nie są da się ze mnie zrobić zwyczajnej dziewczyny. – Zwątpiłam uśmiechając się przepraszająco do przyjaciela.

– Hidan, nie nadajesz się do nauki czegokolwiek – warknął Deidara stając naprzeciwko mnie. – Słońce, taniec jest tak sztuka. Kroki są spontaniczne, musisz czuć, że płyniesz, daj się ponieść muzyce... wsłuchaj się – tłumaczył mi i zgodnie z jego poleceniami właśnie to robiłam. Po chwili blondyn podał mi rękę i zaczęłam tańczyć. Kierował mną na wszystkie strony, gdy Hidan przyglądał się urażony. Gdy piosenka się skończyła podeszłam do siwowłosego.

– Czy gwiazda parkietu zaszczyciłaby mnie tańcem? – zapytałam rzeczowym tonem na co mężczyzna uśmiechnął się od ucha do ucha porywając mnie w wir obrotów.

Uśmiechnęłam się wracając do wspomnień. Mocno tęskniłam za nimi wszystkimi. Akatsuki byli moją rodziną, przyjaciółmi, którzy murem zawsze za mną stawali. Jednak wiedziałam, że muszę zobaczyć życie innych, by mieć szerszy pogląd i perspektywę na świat.

W tłumie, przy dużym stoliku, od razu odnalazłam wzrokiem blond czuprynę. Jak na zawołanie chłopak spostrzegł również mnie i pomachał, bym podeszła.

– Nareszcie, obawiałem się już, że nie przyjdziesz! Poznaj moich przyjaciół, tu od lewej... ehem... Sasuke już poznałaś, daleeej... to Shikamaru obok jest Chōji, Rock Lee, Neji, Shino i Kiba... a tutaj Ten Ten, Ino i Hinata... a to jest właśnie Sakura – wymieniał imiona jak z procy przez co uniosłam rozbawiona brwi.

– Proszę przypominajcie mi swoje imiona, bo z tego słowotoku to nie lada wyczyn. – Zaznaczyłam na początku wywołując falę śmiechu.

– Zapamiętanie imion jest aż tak trudne? – zaczepił Sasuke wbijając we mnie wzrok.

– Nie martw się, twoje zapamiętałam nadzwyczaj dobrze, Arogancie – wypowiedziałam ostatnie słowo przeciągle czym ponownie rozbawiłam towarzystwo. Punkt dla mnie Uchiha.

Przyjaciele Naruto byli naprawdę niezwykli. Słuchałam ich kłótni, przekomarzanek oraz różnego typu opowieści o misjach, ich życiu prywatnych, rodzinie... Przysłuchując się całkowicie rozluźniłam myśli i piłam. Zdecydowanie zbyt dużo, co w ogóle nie było do mnie podobne. Siedziałam obok Hinaty Hyūga, od razu rozpoznałam jej przynależność do klanu poprzez wyraziście białe oczy. Wyglądała na nieśmiałą i spokojną dziewczynę, udało mi się również dopatrzeć, że często zerka na Naruto, by zaraz na jej policzkach wystąpiły rumieńce. Wydaje mi się, że wszyscy wiedzieli, że granatowłosa pała uczuciem do Uzumakiego, prócz... jego samego. Uwielbiałam go, choć rzeczywiście bystrością nie grzeszył.

hontō no yume // itasakuWhere stories live. Discover now