6. Zostaw moich braci w spokoju!

Beginne am Anfang
                                    

- Jak to jest być demonem? - zapytał, sama nie wiem czy z ciekawości czy chęci nim zostania.

- Zważywszy na mnie nie najgorzej. Wszystko zależy od tego kim jesteś w hierarchii. O ile w niebie są amory, anioły, archanioły i Bóg tak tutaj są demony z rozdroża, rycerze piekła arcydemony i ja. Jak możesz się domyśleć Ci najwyżej mają najlepiej. Demony z rozdroży zawierają pakty na ziemi i je rozliczają. Jest ich najwięcej toteż jeżeli jest wśród dokumentów, które wypełniają jest kara. Tym właśnie zajmują się arcydemony. Stworzenia, które łamią dusze by stworzyć demony jak i torturują, nawet dla zabawy, inne demony. Rycerze to taka jakby... obstawa. Najlepsi z najlepszych. Pierwsi stworzeni przez Lucyfera. Doradzają, bronią i ogólnie robią co chcą. Jak widzisz skoro mam najwyższą władzę mam najlepiej. Jedyne co muszę robić to zatwierdzać niektóre pakty. Dlatego czasem znikam na cały dzień. A i tak nie jest najgorzej bo zawsze mogę to zlecić komuś innemu. - wytłumaczyłam opierając się o blat. Chłopak patrzył na mnie głęboko. Usłyszeliśmy pukanie, a po chwili do pokoju wszedł dobrze znany mi demon.

- Amonie jakieś nowiny? - zapytałam przybierając poważny wyraz twarzy. Postawny blondyn skłonił się jednocześnie patrząc na mnie swoimi błękitnymi oczami.

- Moja Pani wiemy kto oddał swoją łaskę. - Na jego twarzy widniał ból. Wywnioskowałam z tego, że jest to ktoś kto będzie w jakiś sposób stratą dla tej krainy. Odwróciłam się do mojego gościa. Blondyn patrzył na mnie z uśmiechem.

- Może polecę się gdzieś przejść. - powiedział i zniknął.

- Prowadź. - złączyłam swoje ręce za plecami i wyprostowana z podniesioną dumnie głową do góry, wyszłam w ślad za podwładnym. Zaraz po przejściu korytarza prowadzącego do lochów wyjawił mi imię zdrajcy.

- Moja Pani to Golab. - spięłam swoje mięśnie. Machnięciem dłoni odesłałam wszystkich, którzy go strzegli i weszłam do celi. Demon siedział bawiąc się łańcuchem, który leżał obok. Słysząc, że się zatrzymałam podniósł głowę. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.

- Aż tak źle miałeś za moich żądów? - zapytałam patrząc prosto w jego czarne ślepia. Nie odpowiedział mi. Właściwie to tylko prychnął w geście zniewagi. Zdenerwowało mnie to. Wyciągnęłam więc rękę przed siebie powoli zbliżając palce do środka dłoni. To spowodowało, że stworzenie zaczęło się dusić. Patrzyłam spokojnie jak chciał łapczywie wziąć wdech. - Odpowiedz jak do Ciebie mówię! - krzyknęłam jednocześnie opuszczając dłoń. Mężczyzna w końcu mógł zaczerpnąć powietrza. Brał głębokie wdechy jakby miał zaraz ponownie stracić tą możliwość. Tymczasem ja odwróciłam się na pięcie i wzywając Amona zamknęłam cele.

- To jeszcze nie koniec. - usłyszałam głos za sobą. Powoli zbliżyłam się do krat. Tak samo jak on. - Nie byłem przecież jedyny. Każdy z nas chętnie odda ciało dla prawdziwego Lucyfera. Ty jesteś tylko nędzną podróbką stworzoną przez Crowley'a. Dobrze wiesz moja Pani. Taka moja natura buntownika. - ostatnie zdanie wyszeptał przez co musiałam się jeszcze bardziej zbliżyć co poskutkowało jednym. Nie mam pojęcia skąd on wziął mały nóż, który teoretycznie krzywdy nie robi, a przynajmniej nie wielkiej. W ułamku sekundy wbił mi je tuż nad lewą piersią i przeciągnął pod kątem aż do końca obojczyka. Dzięki temu, że wezwany wcześniej demon zdążył go uziemić, nie doszło do niczego więcej.

- Moja Pani wszystko w porządku? Co z nim zrobić? - pytał podchodząc do mnie. Wstałam z ziemi z lekkim grymasem na twarzy, na którą zaraz potem wpełzło obrzydzenie.

- Obudzić Asmodela. A kiedy w końcu zdrajca będzie ledwo przytomny. Ma zostać zamordowany najgorszym możliwym sposobem i przy wszystkich. Dla przykładu. - przy ostatnim zdaniu wzruszyłam ramionami i zniknęłam. Pomyślałam o Dean'ie i zdziwiłam się kiedy znalazłam się w nieznanym mi lesie. Między drzewami usłyszałam tłumiony płacz. Trzymając się kurczowo rany z której nadal sączyła się szkarłatna ciecz. Drugą ręką chroniłam się przed igłami oraz gałęziami idąc w stronę źródła dźwięku. Na większym pniu siedział mężczyzna, który głowę opierał na dłoni chlipiąc. Rozpoznałam w nim swojego brata. Wtedy zrozumiałam jak bardzo cierpieli z powodu utraty matki.

I'm backWo Geschichten leben. Entdecke jetzt