4. Czym jesteś?

253 12 0
                                    

Biegła w naszą stronę. Potrzebowała pomocy. Sądziła, że między nami będzie bezpieczna. Jak bardzo się myliła. W połowie drogi do nas zatrzymała się. Z jej oczu i ust wydobył się rażący blask. Znałam go aż za dobrze. Żar spalanej duszy. Razem z Twoim duchem wypalane są niektóre wnętrzności co prowadzi do natychmiastowej i całkowitej śmierci. Nic nie zamierzało się zmieniać
i tym razem. Po chwili dziewczyna padła na ziemię, martwymi oczodołami wpatrując się w nicość.

- Nie. Nie. - jąkał mój najstarszy brat. Wiedziałam, że teraz będzie się obwiniał za wszystko co tu się działo. Rozejrzeliśmy się wokół. Wszędzie były ciała łowców, a niemal każdy z nich zabity w inny sposób. Złapałam go za ramiona.

- Uspokój się. Nie pozwól żeby ich ofiara teraz poszła na marne. - powiedziałam. Jednak nikt mnie nie słuchał. Wszyscy patrzyli w jedno miejsce. Do moich uszu doszedł tylko znajomy stukot obcasów. Nie mogło to do mnie dojść. Rowena nigdy nie powiedziałaby “tak”. Nie Michałowi.

- Witajcie chłopcy. - rozbrzmiał głos mojej przyjaciółki i zaraz o tym jej oczy rozbłysły anielskim światłem.

- Tu jest też kobieta gnoju. - wysyczałam
w jego stronę. Nie wiem czy bardziej byłam wściekła na Rowenę, że się zgodziła czy na Michała, że w ogóle się tutaj pojawił.

- Ciebie nie liczę. Jesteś tylko nędzną podróbką tego z którym się zmierzyłem. - odpowiedział? Odpowiedziała? Nawet nie wiem jak to opisać! - Mogłem spalić ich wszystkich, ale czuję się bardzo praktyczny.

- Michał. - stwierdził Dean. W tym momencie przewróciłam oczami.  Spostrzegawczość
u tego człowieka jest niemal na poziomie geniuszu.

- To prawda. - przy tym… dość sarkastycznym moim zdaniem wypowiedzeniu tego zdania, nawet przeszło mi przez myśl, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. - Myślałem, że spodoba Ci się to naczynie. Jest bardziej wytrzymała niż Wam się wydaje. To pewnie zasługa setek lat magii.

- Przecież ona nigdy by się nie zgodziła. - prychnęłam.

- Nie chciała się zgodzić ale...Obiecałem, że zostawię przy życiu wszystkich na których jej zależy. A przyznać trzeba, że zależało jej prawie na wszystkich tutaj. Oczywiście nie miałem zamiaru dotrzymać słowa, ale myślę, że o tym wiedziała. Gdyby tylko Dean użył tej trumny gdy miał okazję. - archanioł skończył swój monolog.

- Nigdy nie jest za późno na dobry pomysł. - wyznał brat. Wtedy Sam poderwał się by złapać kajdanki leżące na stole. Nie zdążył. Wystarczyło, że Michał ruszył ręką byśmy wszyscy czworo polecieli do tyłu. Uderzyłam o ścianę. Podbiegł do mnie Jack. Coś mówił, ale ja słyszałam tylko głos Michała.

- To nie było miłe. A jeśli nie będziemy mili. Co jeśli nie moglibyście oddychać? - usłyszałam pstryknięcie i zaraz w moich płucach zaczęło brakować powietrza. Chciałam wziąć jakiś wdech jednak nie mogłam. Zaczęłam się najnormalniej
w świecie dusić. - To straszne uczucie czyż nie? Co jeśli bylibyście ślepi?

    Kolejne pstryknięcie. Spojrzałam na braci. Ich oczy zaczęły zachodzić mgłą. Oni ślepnęli. Patrzyłam jak cierpią i sama nie mogłam nic z tym zrobić. Wtedy przypomniałam sobie. Crowley podawał mi łaskę archanioła. Nie ważne jakiego. Nie ważne skąd ją miał. Archanioł to archanioł. Zapewne równie potężny jak Michał.

- Marina. - usłyszałam nawoływanie ślepego Deana. Świadomość, że moi bracia byli

w niebezpieczeństwie obudziła mnie. Moje oczy rozbłysły krwawą czerwienią, dzięki czemu znów mogłam spokojnie oddychać. Niewidzialna siła, którą ten pasożyt przyspawał mnie do miejsca, w którym upadłam, przestała istnieć.

I'm backOnde as histórias ganham vida. Descobre agora