6

2.5K 87 5
                                    

Pov Aimee   

Leżę oparta o ramię śpiącego Louisa i zastanwiam się nad jego słowami. Otwarcie się przyznał, że nigdy nie będę miała nikogo poza nim. Wiem, że jest to pewnego rodzaju moje zabezpieczenie, albo mimo wszystko miałam nadzieję, że kiedyś moje serce zabije dla kogoś kogo także i mnie pokocha, a następnie zabierze mnie do siebie i będziemy sobie żyli długo i szczęśliwie. Wiem, że brzmi to naiwnie, ale to tylko marzenia, a przecież marzenie o rzeczach realnych wydaje się dziwne.

Louis porusza się i moja głowa ląduje na jego klatce piersiowej. Jest już późno, więc nie będę wracać do swojego pokoju, a poza tym rana jeśli szatyn by mnie nie znalazł koło siebie to byłabym zmuszona wysłuchiwać jego pretensji, a do tego jakoś mi się nie śpieszy.

- Dlaczego nie śpisz? - pyta się mnie Louis zaspanym tonem. Nie podnosi jednak głowy spod poduszki. Widocznie jest na to za bardzo zaspany.

- Bo nie mam ochoty, a poza tym jutro nie idę do szkoły, bo moja klasa jedzie na tę wycieczkę. Pośpię sobie do której będę chciała.

- Okej - odpowiada i ściślej mnie obejmuje. Oczyszczam swój umysł i staram się zasnąć.

***

Podczas śniadania nie mam apetytu, ale nic nie mówię i wyściskam w siebie to co przygotowała Marie. Nie mogę powiedzieć, że mi nie smakuje, bo nasza gosposia bardzo dobrze gotuje.

- Masz smutną minę, mam nadzieję, że to nie przez ten wyjazd. Takie głupstwo nie powinno zajmować twoich myśli. Mamy dużo większe problemy na głowie na znaczy to ja mam.

- Jakie? - nie potrafię się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. Louis ogromnie rzadko wspomina o swoich kłopotach, a szkoda, bo ja z ogromną chęcią bym mu pomagała, a przynajmniej tak jak bym była w stanie.

- Pieprzony Horan już zapowiedział swoje przybycie. I to tym razem zabierze ze sobą tego swojego przygłupiego syna. Gówniarz jest trochę starszy od ciebie, a zachowuje się zupełnie tak jakby pozjadał wszystkie rozumy.

Szczerze to nie mam zielonego pojęcia o kim on mówi, w ogóle nie kojarzę tego nazwiska. To musi być ktoś kogo Louis poznał w Londynie.

- To ktoś ważny z kim musisz się liczyć? Czy może to on będzie chciał zdobyć twoją przychylność?

- Ani to ani to. Można by powiedzieć, że oboje jesteśmy sobie równi. Jeżeli zdobędę jego przyjaźń to dobrze, ale jeśli mi się nie uda to także nie będzie tragedii. Potrafię sobie radzić sam - Louis jak zwykle emanuje swoją pewnością siebie. Gdyby papcio żył to na pewno by go za coś takiego zganił. Twierdził, że zbytnia pewność siebie zabija tak samo jak kule.

- Jak długo tu będzie? I najważniejsze czy teraz też będę musiała cały czas siedzieć w swoim pokoju i w ogóle go nie opuszczać - już raz miała taka sytuacja miejsce. Oczywiście Louis twierdził, że to wszystko dla mojego bezpieczeństwa.

- Tym razem nie będzie to konieczne, poza tym tamto było jednorazowe i już nigdy się nie powtórzy. Mam też dla ciebie jedną prośbę.

Nie podoba mi się ten ton.

- Jaką?

- Będziesz musiała oprowadzać tego gówniarza i pilnować żeby sam sobie nie zrobił tu krzywdy.

Nie mam pojęcia jak będzie dalej, ale jak na razie to, to opowiadanie pisze mi się doskonale. Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Zapach krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz