~3~

665 75 130
                                    

Alexander siedział właśnie w swoim ulubionym barze, czekając na swoich przyjaciół. W Inside Bar czuł się bardzo bezpiecznie. Ciemne ściany, drewniane stoły i przytulny klimat zupełnie różniły się od miejsca, w którym Alex od dwóch lat spędza wiele godzin swojego życia - szpitala. Inside Bar przypomina Alexandrowi również miejsce, z którym ma zarówno dobre, jak i okropne wspomnienia. Dom rodzinny Hamiltona był urządzony w klimacie ciemnym, ale zarazem przytulnym. Kanapa na której siedział, czekając na Gilberta i Herculesa wyglądała identycznie, jak w domu, w którym mieszał z mamą. Na tej kanapie Alex i jego mama grywali w karty, czytali gazety i przytulali do siebie. Również skórzana kanapa jest miejscem, gdzie Alexander znalazł swoją zmarłą mamę.

Jednak ten fakt Hamilton próbował jak najbardziej oddalić od siebie.

Młody lekarz siedział w barze, co jakiś czas spoglądając na zegarek. Popijał drugie piwo, kiedy wreszcie do pomieszczenia weszły osoby, na które tak długo czekał.

-Alexander!- krzyknął na wstępie Lafayette, podchodząc do kąta, gdzie znajdował się jego przyjaciel - Jak myśmy się dawno nie widzieliśmy!

-Aż trzy godziny...-mruknął Alex, irytując się lekko krzykiem przyjaciela.

-Kupa czasu!- powiedział Gilbert - Herc, chodź musimy pogratulować naszemu Naczelnemu Gburowi uratowania życia pacjentowi.

-Tak tak nasz kochany Król Smutku i Rozpaczy kogoś uratował - powiedział Hercules, podchodząc do nich i siadając na kanapie na przeciwko przyjaciół - Moje gratulacje! Albo kondolencje, bo ten młody Laurens będzie się musiał kolejne tygodnie się z tobą użerać, a to gorsze niż śmierć - zaśmiał się głośno.

Alexander zmierzył swoich przyjaciół tak morderczym wzrokiem, że każdy normalny człowiek już by padł martwy. Jednak Lafayette i Mulligan widząc ten znamienny dla Alexa wzrok, jeszcze bardziej się roześmiali.

-Super - westchnął zirytowany Hamilton - Dzięki Ci Boże za takich cudownych, wspierających i nie obrażających mnie przyjaciół!- odparł, patrząc w sufit, a następnie odwrócił głowę, starając nie patrzyć się na przyjaciół.

-No weź Alex!- mruknął Gilbert - Nie obrażaj się! Kochamy cię przecież!

-I naprawdę gratulujemy ci pozytywnie przeprowadzonej reanimacji. Wiemy, że pierwsze razy są najtrudniejsze- odparł Hercules, a Alexander słysząc to odwrócił głowę, już z lekkim uśmiechem satysfakcji na twarzy. Mulligan widząc to, nie mógł się powstrzymać i dodał - Ale Laurens i tak ma przesrane!

Alexander wywrócił oczami i chwycił piwo, z którego upił łyk.

***

Głośny dźwięk budzika powiadomił Alexandra, że pora już wstawać. Zwykle się z niego cieszył, bo nie lubił spać, a dźwięk budzika oznaczał, że już za chwile musi iść do pracy.

Jednak tego dnia nienawidził tego dźwięku. Alex szybkim ruchem ręki wyłączył budzi i podniósł się do pozycji siedzącej. Pierwsze co poczuł to okrutny ból głowy. Następnie światło doparło do jego powiek, powodując tępy ból.

Alexander przeklinał samego siebie, że wczoraj dał się upić. Przeklęci Laff i Herc. Tylko oni mogą go doprowadzić do tego stanu, że rano nawet nie będzie miał ochoty iść do pracy.

Młody mężczyzna wstał i szybko udał się do łazienki. Ignorując mdłości, wyjął z szafki nad umywalką pudełko tabletek przeciwbólowych i wziął jedną.

Kiedy spojrzał w lustro prawie nie poznał samego siebie. Mimo że worki pod oczami to u niego normalność, teraz były wyjątkowo mocne. Włosy odstawiały każdy w inną stronę, a oczy były lekko zakrwione.

Show time! (Hamilton)Where stories live. Discover now