5. Czekanie

396 37 58
                                    

Szepty. Spojrzenia. Śmiech.

Kanenki czuł się osaczony. Przekraczając budynek CCG, miał wrażenie, że zaraz ktoś go zaatakuje i przebije dawnym kagune. Bał się. A okazywał to kurczowo trzymając się płaszcza Arimy. Chłopiec miał wrażenie, że mężczyzna jest w tym momencie jedyną sprzyjającą mu osobą. Wszyscy byli ci źli, niebezpieczni, z litrami krwii ghouli, więc Kaneki drżał, lekko zgarbiony, jakby próbował się schować przed nimi.

Oczywiście było to niemożliwe- już od rana krążyły plotki o nieślubnym synie najpotężniejszego inspektorka. Jak tylko się pojawili w organizacji spojrzenia wszystkich padało na niego. Oceniały.

- Panie Arima - powiedział tak cicho, aby tylko mężczyzna go usłyszał. Lodowate spojrzenie spod okularów skupiło się w pełni na nim.

- Tak, Sasaki?

Kaneki zawahał się z odpowiedzią. Czuł się źle i strasznie niepewnie, ale z drugiej strony to była praca jego opiekuna. A odkąd on się pojawił, dla inspektora został nowym problemem. W końcu trzeba pogodzić zebrania na wyższym szczeblu z opieką nad dzikusem.

Jeszcze raz spojrzał na swojego wybawcę i spóścił spłoszony wzrok. Był tylko problemem, odkąd tylko się urodził. Nawet będąc dzieckiem wiedział, że jest nikim. Anteik co prawda zawsze się o niego troszczył, tak samo jak mama, czy Hide, ale... Jak wiele musieli przez niego wycierpieć? Miał dopiero siedem lat, a śmierć nieustannie za nim kroczyła. Więc nie miał prawa marnować czasu i energii innych osób. Ktoś to rujnuje spokojne życie innych, nie powinien prosić o cokolwiek.

Więc Ken postanowił milczeć. Postanowił, że będzie najmniej problemowym dzieckiem jakie widziano i może uda mu się zostać choć trochę dłużej u dziwnego okularnika. Bo może mężczyzna był straszny i nigdy niezmienną mimiką, ale przynajmniej dał to, czego siedmiolatek potrzebował, spokoju i bezpieczeństwa, bo paradoksalnie tym dla niego był.

Ten sam mężczyzna widząc przestraszoną, wręcz zapłakaną twarz dziecka, ścisnął lekko jego dłoń.

- Nie martw się - To krótkie zapewnienie pomogło w jakiejś wewnętrznej blokadzie. No bo przecież Arima, aż nadto się o niego martwił, inni inspektorzy nie mogli by go nawet tknąć, a co dopiero zaatakować. Zresztą był pod przykrywką, jako jego syn, więc ludzie pewnie odczuwali strach z tym związany. W końcu, jak wcześniej dowiedział się, czterooki był najpotężniejszym agentem organizacji. Więc nic złego nie powinno się stać, prawda?

- Ja muszę iść na ściśle tajne spotkanie, Sasaki, więc będziesz musiał tu czekać.

To nie była prośba tylko rozkaz. Kaneki słysząc jego lodowaty głos, z cichym piskiem tylko pokiwał głową na zgodą i skupił spojrzenie na podłodze. Arima jakby od niechcenia pogłaskał go i ruszył do sali, gdzie miała odbyć się narada. Chłopiec z wypiekami od niespodziewanego gestu, unikając kontaktu wzrokowego, usiadł na kanapie. I starał się pozbierać myśli. Coś było nie tak. Żaden agent, od tak, nie może przygarnąć do siebie ghoula. A sopel lodu, z którym ma przyjemność mieszkać, traktuje go w dodatku, jak równego sobie... To nie mogło być z dobroci serca i półghoul postanowił odnaleźć we wszystkim ukryty motyw. Przy okazji nabierając sił od wcześniejszych przeżyć i uspokoić się. Czuł, że te kilka lat już dawno nadwyrężyły jego nerwy.

Wyjął z plecaka książkę, którą ostatnio zaczął i poszukał odpowiedniej strony. Skończył na porwaniu czy podduszaniu głównej bohaterki? A może na...

Rozmyślania nad zgubionym wątkiem, przerwała drobna kobieta, lekko szturchając go w ramie. Kaneki wzdrygnął się na ten gest. Został dotknięty. Dotknięty przez obcą osobę. Przed oczami ujrzał Jasona. Śmiech, krew i liczenie. Mnóstwo liczenia. Ile to było tysiąc minus siedem? Ile?! Dziewięćset... Pięć... a może sześć? Szybkie zgięcie palców i nagłe poczucie ulgi. No tak, dziewięćset dziewięćdziesiąt siedem. Jak mógł zapomnieć?

Dziecko/ Tokyo GhoulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz