#43 (Dystans c.d.)

26 2 0
                                    

Leonhard Cuán Nolan

            Wywrócił oczyma, gdy usłyszał odpowiedź na pytanie Angie. Zdecydowanie nie cieszył go fakt, że Lucas tak ochoczo rozpowiada o tym całym „zajmowaniu się". I bynajmniej nie chodziło o to, że ktoś może usłyszeć, źle zinterpretować, czy cokolwiek związanego z ich relacją. Leo po prostu nie chciał, żeby więcej osób dostrzegło, że faktycznie nie jest robotem. Długo pracował na swój wizerunek, a przyznawanie się do słabości przychodziło mu z ogromnym trudem, więc nawet coś tak naturalnego jak choroba nie mogło go pokonać. A przynajmniej nikt nie musiał wiedzieć, że tak się stało i że w ogóle potrzebował opieki.
      – Byłeś chory? – dopytała dziewczyna, na co w odpowiedzi usłyszała okraszone irytacją, zbyt szybkie „nie". Angie jedynie zaśmiała się na tę, godną obrażonej nastolatki, odpowiedź i powiodła wzrokiem tam, gdzie zupełnie nieświadomie zerkał Leo. W stronę Lucasa.
      – Ale super, że zaczęliście się dogadywać. Musimy kiedyś skoczyć razem na jakieś piwko.
Chłopak powrócił spojrzeniem do koleżanki, próbując odsunąć od siebie nachalne myśli na temat tego z kim rozmawia Mad. Zwrócił wcześniej uwagę na te powtarzające się połączenia i nie potrafił nie zastanawiać się co jest na rzeczy.
      – Mhm. Myślałem, że wyjechałaś gdzieś z Samem? – odwrócił uwagę dziewczyny od tematu siebie, jak to zresztą miał w zwyczaju. W reakcji na swoje słowa napotkał niezrozumiałe spojrzenie.
      – Nie, jak gdzieś pojechał to nie ze mną – odparła, siląc się na uśmiech, choć łatwo było zauważyć, że lekko spochmurniała.
            Dziwne. Leo był przekonany, że brat zabrał gdzieś swoją przyszłą niedoszłą. Co prawda wiedział, że już dawno pojawiły się kłopoty w raju, ale relacja tej dwójki była na tyle specyficzna, że nieważne jakich stosunków by nie mieli, nigdy raczej się do siebie nie dystansowali.
      – Coś się stało? – zapytał wprost, tylko przez krótki moment zerkając w bok, by upewnić się, że Lucas wciąż tam jest. Właściwie to już szedł w ich stronę, co zauważyła również Angie, natychmiast przybierając na twarz swój promienny uśmiech.
      – Wiesz jak to jest z Sammym. Nie ma o czym mówić – odpowiedziała wymijająco, po czym skupiła swoją uwagę już całkowicie na długowłosym malarzu.
            Ponieważ Angie zadała pytanie nurtujące także Leo, ten miał nadzieję, że usłyszy jakąś konkretną odpowiedź. „Sprawy rodzinne" co prawda za wiele nie mówiły, lecz były wystarczającym powodem, by Leo zaczął się martwić. W przypadku Mada „sprawy rodzinne" nigdy nie wróżyły niczego dobrego.

            Skoro dowiedział się po czasie, że ma odwołane zajęcia, musiał jakoś spożytkować to półtorej godziny. Towarzystwo Lucasa wydawało się świetną alternatywą dla zajęć, a ponieważ Angie już gdzieś poleciała, znów zostali sami.
      – Sprawy rodzinne? – podjął, choć wcale nie liczył, że Lu znów się przed nim otworzy. Ale nie zamierzał ukrywać ciekawości, a gdy pojawiała się okazja na „bliższe poznanie" chłopaka, trzeba było ją przecież wykorzystać.



✄ - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Lucas A. Wright

            Lucas pozostał w lekkim zamyśleniu po telefonie od siostry. Już żałował, że się zgodził na przyjazd. Kiedy usłyszał dźwięk smsa, od razu zerknął na jego treść. No tak, Alton. Oznaczało to, że nie uniknie spotkania z rodziną i znajomymi. W dodatku opadły go wątpliwości czy Angie zgodzi się na kilkudniowy wyjazd. Musiałaby zrezygnować z piątkowych zajęć, by mieli czas spokojnie dojechać.
            Na dodatek pozostawała jeszcze kwestia nocowania; Lucas nie do końca był pewien czy był gotów na spotkanie z ojcem i resztą. Ba, nie wiedział nawet czy jego pokój wciąż jest jego. Dość dosadnie oznajmił przecież, że nigdy nie zamierzał już tam wracać.
            No cóż, zarezerwowanie hotelu raczej nie było jakimś specjalnym problemem, Alton nie było zbytnio rozchwytywane przez turystów ani odwiedzających. Więcej ludzi stamtąd wyjeżdżało niż przyjeżdżało.
            Przez ostatnie kilkanaście minut pozostawał obecny tylko ciałem, jego myśli krążyły wokół niedalekiego ślubu i dopiero bezpośrednie pytanie Nolana wyrwało go z tego ciężkiego zamyślenia.
      — Hm? No. — mruknął obrzucając Leo nieco rozkojarzonym spojrzeniem. Wydawać by się mogło, że w ogóle nie zamierzał podejmować tego tematu, ale upiwszy kilka łyków zimnej już kawy, dodał: — Moja siostra dzwoniła i zaprosiła mnie do domu na parę dni i właśnie rozważam kwestię czy jechać czy nie — przeczesał włosy palcami i podniósł się z miejsca ciskając papierowy kubek z kawy do kosza.
            Nie zamierzał zwierzać się Leonhardowi ze swoich popierdolonych relacji rodzinnych. Była tylko jedna osoba, która o nich wiedziała. Tylko Quan mógł go zrozumieć i doradzić. Najdoskonalej byłoby gdyby w ogóle z nim pojechał, ale ta kwestia nie wchodziła w grę w najmniejszym nawet stopniu. Pomijając już niechęć Quana co do zwykłego spotkania, to Lucas wcale nie zamierzał rzucać się w oczy czy zwracać na siebie uwagi przyjeżdżająco z facetem.
Nawet dla niewątpliwych korzyści z tego płynących, przecież naczelna plotkara Alton, ciotka Margot, dostałaby palpitacji i pożywki na kilka kolejnych wcieleń.
      — Szkoda, że Quan nie mieszka bliżej, bo mógłbym go zabrać ze sobą.
Byli sami. Pozostali studenci wyparowali na zajęcia, do domów albo na zewnątrz, by skorzystać z pierwszych promieni słońca.
      — Chodź na piwo — pochylił się nad wciąż siedzącym Leonhardem szepcząc mu do ucha. Natychmiast tego pożałował, jak zwykle, gdy tylko zbliżał się do Nolana. Miał na jego punkcie jakąś chujową słabość. Wystarczał jego zapach, przypadkowe muśnięcie i Lucas był gotów topić się jak bryła lodu wystawiona na działanie promieni słonecznych.

Far too closeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz