«7»

3.3K 158 17
                                    



****

O dwudziestej czwartej do loftu wszedł Scott i Stiles. Od ostatniej niemiłej rozmowy z Derek'iem nie odzywaliśmy się do siebie słowem. Siedziałam przy oknie z kubkiem cieplej herbaty w dłoni, kiedy Stiles wypakował wszystkie plany, jakie udało mu się załatwiać.

— Spójrzcie. Weszli przez otwór wentylacyjny w dachu. Szyb ciągnie się aż do ściany przy skarbcu. — powiedział i czerwonym markerem zaznaczył miejsce na schemacie banku. — Opuścili jednego tym szybem. Tam jest tak ciasno, że facet przez dwanaście godzin wiercił otwór w kamiennej ścianie. Przez resztę nocy podawał forsę gościowi na dachu przez ten mały szyb.

— Zmieścimy się tam? — zapytał Scott.

— Tak, ale na styk. — odrzekł Stiles — Naprawili uszkodzenia, wiec trzeba załatwić dobre wiertło. — powiedział — Myślałem o diamentowym.

— Nie będzie potrzebne. — wtrącił Hale.

— Co? — zdziwił się.

— Ile będzie miejsca w szybie? — zapytał Derek.

— Chcesz się przebić rękoma przez ścianę? — zapytał zdziwiony.

— Żebyś wiedział. — założył ręce na piersi i odwrócił się w stronę nastolatka. Popisuje się, spojrzałam w stronę Peter'a, który przewrócił oczami, wiedząc, że Derek lubi się popisywać.

— Pokaż swoją, wielka pieść, cwaniaczku. — powiedział Stiles.

Muszę przyznać, że było to śmieszny widok.

— Nie bój się. — Derek ze zrezygnowaną miną podniósł, pięść. — Ale jesteś groźny. — dodał Stiles, prychnęłam — Popatrz. Będziesz mieć pięć centymetrów, by wziąć zamach...

Derek uderzył lekkim zamachem w jego dłoń. Stiles spadł, uderzając o metalowy stół, robiąc głośny huk. Scott wyglądał przerażonego i zmartwionego. Spojrzał na przyjaciela, a potem na młodego Hale'a z pretensjami.

— Poradzi sobie. — zapewnił Stiles.

— Przebije się. — odparł pewnie Derek. — Kto idzie ze mną? — zapytał spoglądając na Peter'a.

— Na mnie nie licz. — powiedział — Nie jestem gotowy do walki. Isaac też jest bez formy, wiec macie nikłe szanse. — rzekł Peter.

— Pozwolimy im umrzeć? — zapytał Alfa, w stronę wuja.

— Jedno z nich nie żyje. — powiedział, oparłam się o stół obok Scott'a.

— Nie wiemy tego. — kłócił się Derek.

— Przypomnij sobie, z kim mamy do czynienia. — Stiles wrócił do stołu z obolałą ręką, biedny — Chcesz walczyć z cała watahą Alf? — zapytał — Jeśli jeszcze nie narobiliście w gacie, dwóch z nich potrafi zmienić się w jednego mega Alfę. Będziemy tęsknić za Erice'ą i Boyd'em. — powiedział przesłodzonym głosem Peter.

— Może go ktoś znowu zabić? — zapytał Stiles.

— Mówię wam. Nie warto tak ryzykować. — dodał Peter.

— A ty? — zapytał ze spuszczoną głową.

— Mogę iść... — powiedział Stiles.

— Nie ty! — powiedział Derek.

— Pytasz Scott'a, jasne. — powiedział zażenowany.

— Nie wiem, czy Erice'a żyje. Ale musimy pomóc Boyd'owi. Musimy spróbować. — powiedział Scott.

— Ale?

— Kim jest ta druga dziewczyna? Ta zamknięta z Boyd'em. — powiedział.

— Nie wiem, ale chętnie się dowiem. — powiedziałam.

— Ty nigdzie nie idziesz. — odparł Derek.

— Słucham? — zdziwiłam się — Nie mam pięciu lat. Nie możesz mi rozkazywać. — odparłam.

— Masz racje, nie mogę. — przyznał — Jeśli pójdziesz z nami, możesz od razu zacząć pakować swoje rzeczy. — powiedział ostrym tonem — Wybieraj. — odszedł od stołu.

— Szantażujesz mnie? — zapytałam zdziwiona.

— Dbam o twoje bezpieczeństwo.

— Dbasz o swój interes. — wtrąciłam — Robisz mi to na złość. — zauważyłam

— Zostań z nami. — powiedział Stiles.

— Dalej Rachel. Będziesz się, kłócić jak mała dziewczynka?

— Idę z wami. — odpowiedziałam pewnie.

— Świetnie. Jak wrócisz, odrazu zaczniesz się pakować. — powiedział Derek.

— Derek. — powiedział Peter.

— Jest okej. — spojrzałam na Petera — Nie mam ochoty mieszkać z kimś, kto jest natrętny i wyniosły. Tacy ludzie są sami siebie warci. — powiedziałam w stronę Dereka

Młody Hale wyszedł z loftu, trzaskając za sobą drzwiami. Scott spojrzał na mnie zdziwiony, w sumie tak samo, jak Stiles i Peter.

— Nie wiedziałem go, tak bardzo wkurzonego od nie wiem kiedy... — powiedział Scott

— I ty Peter uważasz, że to miłość? — parsknęłam w stronę Hale'a

Wyszłam z loftu, zabierając swoją bluzę, po chwili dogonił mnie Scott. Weszliśmy do windy, chłopak wcisnął odpowiedni guzik i winda zjechała na dół.

— Słuchaj Rachel, możesz u mnie przez jakiś czas mieszkać, dopóki nie znajdziesz mieszkania. — uśmiechnął się do mnie

— Dzięki. Wrócę do taty, a dla tego idioty nawet postarałam się wrócić do San Francisco. — uśmiechnęłam się blado

_____________________________________

Trochę krótki, ale kolejny będzie dłuższy.

Nicoleqx

Stracona | Derek Hale (W trakcie poprawek)Where stories live. Discover now