t ☼ w ☼ o

2K 116 62
                                    

- Tak, to my, rodzeństwo Hargreeves. - odezwał się najwyższy. - Jestem Luther. - wyciągnął rękę do brązowookiej brunetki, a następnie przedstawił resztę rodzeństwa.

- Miło was poznać! - uśmiechnęła się szeroko Samantha, ściskając dłoń każdego z nich po kolei.

Five zirytowany całą dzisiejszą sytuacją, nie zauważył dziewczyny, która chciała mu podać rękę na przywitanie. Dopiero gdy poczuł dość silne uderzenie w ramię, ocknął się.

- Ała?! - zerknął na Luthera który stał obok niego, a ten obrzucił go tylko lodowatym spojrzeniem i kiwnął głową w stronę nie wysokiej brunetki. Numer Piąty zlustrował wzrokiem dziewczynę a następnie, dość nie chętnie, podaj jej dłoń.

Samantha skrzywiła się delikatnie, puściła dłoń chłopaka i spojrzała na resztę.

- A więc tak. - zaczęła, prowadząc rodzeństwo w stronę wejścia do szkoły. - Tutaj jest korytarz główny. - zaczęła oprowadzać ich po szkole, opowiadając wszystko z szczegółami.

Prawie wszyscy słuchali jej z dużym zainteresowaniem, jedynie Numer Piąty rozkojarzony rozglądał się dookoła. Już w swojej głowie obmyślał plan, jak to zrobić, żeby jego stopa tu się więcej nie pojawiła.

Jeszcze nie znał tutaj dobrze nikogo, ale wiedział już że raczej nie polubi się z tym miejscem.

- To już prawie koniec naszej wycieczki. - powiedziała Sam, robiąc w powietrzu cudzysłów na słowo wycieczka. - Tutaj jest ostatni punkt, czyli gabinet dyrektora. - otworzyła dębowe, drewniane drzwi, jednocześnie wpuszczając ich do środka.

W drzwiach ukazała się średniego wzrostu kobieta, o lekko siwych blond włosach, ubrana w czarną marynarkę i dżinsy w ciemnym odcieniu. Na widok rodzeństwa, na jej twarzy automatycznie zagościł ciepły uśmiech.

- Rodzeństwo Hargreeves! Jak miło was widzieć. - kiwnęła głową do Samanthy aby ta wyszła. Dziewczyna posłusznie wyszła z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. - Siadajcie! - pani dyrektor wskazała na krzesła i nie wielką kanapę, mieszczącą się przed jej biurkiem.

Grupka nastolatków posłusznie usiadła na miejscach. Five rozglądał się z zaciekawieniem dookoła. Gabinet nie był duży, jego ściany były w odcieniu ciemnego beżu, a podłoga zrobiona była z drewna. Na ścianach znajdowało się wiele obrazów, a po lewej stronie rozciągała się długa drewniana witryna, w której znajdowało się wiele książek oraz antycznych figurek, które przykuły uwagę bruneta.

- Więc witamy w naszej szkole. Nazywam się Christina Keller i jestem głową tej szkoły. Mam nadzieję że spodoba się tu wam i będziecie zadowoleni. - Dyrektor usiadła na skórzanym fotelu, znajdującym się przy biurku - Wasz ojciec bardzo wiele o was opowiadał, mówił że jesteście bardzo inteligentni i utalentowani. - zwróciła się do nastolatków, którzy uważnie ją słuchali - W naszej szkole mamy wiele kółek zainteresowań, Pan Hargreeves zapisał was wszystkich na dodatkowe zajęcia plastyczne, twierdzi że wszyscy macie bardzo duże zdolności w tej dziedzinie.

Five zmarszczył brwi i posłał Numerowi Pierwszemu zdezorientowane spojrzenie. Przecież ojciec bardzo dobrze widział że żaden, ani żadna z nich nie mają talentu plastycznego. Co ten staruszek znowu kombinował? Luther tylko wzruszył ramionami, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia, czyli słuchania monologu dyrektorki na temat całej szkoły.

Gdy kobieta skończyła swoją przemowę podniosła się z miejsca, kierując się w stronę drzwi.

- A teraz zaprowadzę was do waszej nowej klasy. Aktualnie odbywa się tam lekcja plastyki, więc dobrze trafiliście. - mrugnęła do nich i zaśmiała się cicho, na co Five przewrócił oczami, ale odrazu został skarcony uderzeniem w ramię przez jakżeby kogo innego jak Luthera. Czy on się kiedyś odczepi?

Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc i ruszyli za Dyrektor w stronę klasy.

Po kilku minutach dotarliśmy do celu, kobieta otworzyła drzwi do klasy, a cała reszta weszła do środka.

- Uwaga klaso! - chrząknęła Dyrektorka. - Dziś do waszej klasy dochodzi aż siedmiu nowych uczniów. Mam nadzieję że przyjmiecie ich ciepło. - wskazała ruchem dłoni na gromadkę rodzeństwa stojącą przy drzwiach.

- Oczywiście że ciepła przyjmą. - odezwał się nagle kobiecy głos - Witamy w naszej klasie, nazywam się Helen Handlerson, będę waszą wychowawczynią. - powiedziała kobieta, która pomimo że wyglądała an bardzo młodą miała siwe, a nawet białe włosy.

Five czuł na sobie wzrok całej klasy, nie znosił tego uczucia gdy ktoś patrzył się na niego. Starał się nie zwracać na to uwagi, ale bardzo go to irytowało.

Po krótkiej chwili pani Keller wyszła z klasy, zostawiając rodzeństwo sam na sam z klasą i wychowawczynią.

W ostatniej ławce przy oknie siedziała sama Samantha, stukając ołówkiem o ławkę. Rodzeństwo porozsiadało się do ławek, tylko Five został sam. Jedyne ostatnie miejsce było obok Sam, więc nawet nie pytając o pozwolenie, czy możesz się przysiąść, usiadł obok dziewczyny.

Nastolatka trochę zaskoczona spojrzała na chłopaka. Numer Piąty czując na sobie wzrok dziewczyny, zmarszczył brwi, po czym wlepił swój wzrok w tablicę, próbując się jakkolwiek skupić na tym co mówi nauczycielka, która zaczęła omawiać temat lekcji.

Lekcja Numerowi Piątemu ciągnęła się w nieskończoność. Z nudów rysował w zeszycie różne wzory matematyczne albo totalnie bezsensowne bazgroły. Nagle zadzwonił jego upragniony dzwonek. Wreszcie. Szybkim krokiem wyszedł z klasy na przerwę i udał się w jak najbardziej zaciszny kąt korytarza.

Jego rodzeństwo bardzo szybko odnalazło się w nowym towarzystwie.
Jak oni to robią?

Five rozglądał się po całym korytarzu, obserwując swoich rówieśników. Swój wzrok zawiesił nagle na Klausie, który rozmawiał z jakąś dziewczyną, siedząc ma ławce.

Nagle ich dwójki podeszła wysoka blondynka, ubrana w czarne futerko i jasne jeansy.

- Przepraszam, ale to moje i moich przyjaciółek miejsce. - spojrzała na Numer Czwarty z wyrzutem, unosząc brew.

- Nie jest podpisane. - wzruszył ramionami Klaus, a dziewczyna siedząca obok niego na widok blondynki szybko odeszła.

- Ach tak. - wyciągnęła z kieszeni karteczkę oraz długopis. Napisała na niej „To miejsce należy do Miley Lee" oraz położyła na ławce.

- I co teraz? - powiedziała.

- Miley... - pokiwał głową Klaus - Całkiem ładne imię.

- Ugh! Wstań i idź. - krzyknęła zirytowana - To jest m o j e m i e j s c e. - przeliterowała akcentując ostatnią literę.

Five obserwując tę sytuację z daleka, postanowił jakoś wyrwać brata spod klątwy plastików. Podszedł szybkim krokiem do ławki i zwrócił się do brata.

- Klaus chodź, widziałem chyba pianki w automacie szkolnym. - czuł na sobie wzrok blondynki.

- Co? Jak, gdzie pianki? - podniósł się szybko i spojrzał na Five'a.

- No chodź. - wziął brata pod rękę, a gdy już byli tyłem do dziewczyny przewrócił oczami.

Klaus obrócił głowę i zerknął na blondynkę siadającą na ławce z kilkoma dziewczynami.

- Jeszcze pokaże tej komunistycznej barbie. - zmrużył oczy, na co Five klepnął się w czoło. - No dobra, to co z moimi piankami?

- Nic, a co ma być. - wzruszył ramionami Numer Piąty.

Nagle zadzwonił dzwonek, obwieszczający kolejną lekcje. Chwilę później wszyscy uczniowie udali się do klas.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ufff drugi rozdział
mam nadzieję że się podoba! <33

it's just a normal kid ☼ number fiveWhere stories live. Discover now