Część siódma

95 15 3
                                    


Po dwóch dniach jeźdźcy wrócili na Koniec Świata. A ja, razem z nimi. Nie mogłam odmówić takiej propozycji po tym jak opowiedzieli mi o pięknie tego miejsca. Oczywiście ja nie poleciałam. Stoik ofiarował mi łódź, niewielką, ale wystarczającą. Kilka razy prawie wpadłam do wody kiedy spoglądałam w niebo na szybujące nade mną smoki. Zwłaszcza Szczerbatka, który był po prostu niezwykły, ale to co wyprawiały Wichura i Astrid także przyprawiało o zawrót głowy. Ich podniebne akrobacje były cudowne. 

Nagle mocniej zaczęło wiać. Wykorzystałam okazję, rozłożyłam żagiel. Łódka nabierała pędu. Surfowałam trzymając napiętą linę i ścigając się z jeźdźcami. W pewnej chwili wydawało mi się, że przyspieszyłam jeszcze bardziej. Mimo tego, że warunki się nie zmieniły. Wychyliłam się o zobaczyłam, ze coś jest pod łodzią. Duże i zielone. 

Smok wypłynął spod łodzi i wychylił swój wielki łeb spod wody. Niewielki Wrzeniec płynął wraz ze mną i wyglądał na zadowolonego, że ma się z kim ścigać. Spojrzał na mnie i dam głowę, ze się uśmiecha. Kilka razy z cichym sykiem wyskoczył nad wodę. Dobrze się bawił. 

- Pokaż co potrafisz! 

W odpowiedzi jeszcze raz wyskoczył, a potem zaczął mocno machać ogonem. Był o wiele szybszy niż moja łódź. Nie miałam z nim szans. Nie wiem kiedy, ale w końcu dopłynęłam do brzegu wyspy. Była nieco mniejsza od Berk, ale równie piękna. Zeszłam na ląd i przywiązałam łódź do głazu. Ciepły strumień wody uderzył mnie w plecy. Odwróciłam się zaskoczona. 

Wrzeniec ułożył się na płyciźnie i ciągle mi się przyglądał krzywiąc głowę. 

- Przynajmniej nie była gorąca. Chcesz rybę?

Zrozumiał. Zaryczał kilka razy i kłapnął pyskiem. Sięgnęłam do łodzi i rzuciłam mu jedną.

- Przez żołądek do serca. Chcesz jeszcze jedną?

Po chwili sterta ryb, która zalegała w łodzi zniknęła w brzuchu Wrzeńca. Młodzik był wyraźnie szczęśliwy. A ja cała śmierdziałam rybami. Smok wyszedł na brzeg i stanął blisko mnie. Obwąchiwał mi dłonie, które zaczął oblizywać. Położyłam mu dłoń na głowie, a on się bardziej przymilał. Otarł się pyskiem o moją głowę. 

- Wracaj do domu maleńki. Przypłyń czasem jak nabierzesz ochotę na wyścigi. 

Wydał z siebie dziwny dźwięk, ale radośnie wrócił do wody. To nie był mój smok. Patrzyłam chwilę za nim i pobiegłam w głąb lądu. Przygotowaliśmy coś do jedzenia dla siebie i smoków, a później powiedziałam im o Wrzeńcu. 

- Naprawdę powinnaś być ostrożniejsza. Wrzeńce bywają bardzo agresywne. Mógł cię poparzyć albo opluć jadem. Zaciekle bronią swojego terytorium.

- Miałaś szczęście, ze trafiłaś na młodego osobnika. Najwidoczniej był tylko ciekawski.

- Czkawka, Śledzik, naprawdę nie przesadzajcie. Wiem, że macie już nie małe doświadczenie ze smokami, ale ja zawsze działałam instynktownie i nigdy mnie to nie zawiodło. Czasem wystarczy ich po prostu nie drażnić. Jeśli się wejdzie na terytorium smoka, ale on nie zwraca na ciebie uwagi to trzeba go olewać. To wiem z własnego doświadczenia. 

- A moim zdaniem Una ma świetne podejście do smoków i tyle. - Powiedziała pogodnie Astrid. Stuknęłyśmy się kubkami. Chociaż ona i bliźniaki się mnie nie czepiali. 

- Dzięki kochana. Naprawdę nie musicie się o mnie martwić. Szybko się uczę. Przeczytałam całą księgę smoków i zamierzam jak najlepiej poznać każdego smoka jaki istnieje. 

- Rozumiem cię. I to doskonale. Ale zdążyłem poznać gatunki smoków, z którymi naprawdę nie ma żartów. I nie życzę ci abyś na nie trafiła. 

kołysankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz