Część druga

163 16 6
                                    


Niestety Vasteras jest niewielką wyspą wbrew pozorom i nawet spacer po lesie nie może się odbyć w samotności. Chociaż starałam się jak mogłam, wspinałam na drzewa, skakałam między głazami i czołgałam w gęstej trawie, to tego poranka ciągle słyszałam swoje imię.

- Una! Una, zaczekaj! No zatrzymaj się wreszcie.

Zabawnie było patrzeć jak próbując mnie dogonić, Grimmel potykał się i wpadał na różne, bolesne pułapki, które zostały zastawione przez członków klanu i jego samego. To zabawne kiedy mężczyźni tracą głowę i zapominają, aby uważać na otoczenie. Oto on, znany na całym archipelagu przyszły zabójca smoków, właśnie wpadł w pułapkę na zające i zaczął dyndać głową w dół na gałęzi. Do tej pory udawałam, ze go nie widzę, ale ten widok nie mógł się obejść bez salwy śmiechu. Podeszłam bliżej i próbowałam obrócić głowę, aby nie czuł się osamotniony w tym stanie.

- Czy to jakaś nowa metoda łowiecka? A może się gimnastykujesz? O, o, o, albo wiem, to taka specjalna technika polowania, polegająca na tym, że ofiara ma paść ze śmiechu!

Wręcz zwijałam się z bólu i śmiechu na ziemi dumna z własnego dowcipu i jego naburmuszonej miny.

- Bardzo zabawne. Jak się uwolnię, to cię utopię.

- Tak? A jak zamierasz to zrobić?

- Zdejmij mnie!

- Nie. Bo mnie utopisz.

- Gdybyś nie uciekała, to by się nie wydarzyło.

- Gdybyś za mną nie lazł, to bym nie uciekała. A ty byś nie wisiał.

Moglibyśmy tak bez końca, ale Glimmer zawsze miał więcej rozumu ode mnie i wiedział, ze lepiej zakończyć, poddać się i błagać o pomoc. W końcu się zlitowałam i odcięłam linę. Uderzył głową o ziemię, ale wyliże się. Schowałam nóż i ruszyłam dalej. Niczego się nie nauczył bo szedł za mną.

- Skoro już się mnie uczepiłeś to powiedz o co ci chodzi.

- Postanowiłem ci jedynie towarzyszyć.

- Dlatego biegłeś jak opętany? Kłamca.

- To nie kłamstwo, tylko połowa prawdy.

- A jaka jest druga połowa?

Złapał mnie za ramiona i zatrzymał. Rozejrzał i upewnił, ze nikogo nie ma w pobliżu, a potem złapał za rękę i pociągnął za sobą.

- Chodź, pokażę ci coś.

Ciągnął mnie za sobą cały czas, aż zabolał mnie nadgarstek. Bieganie w takim stanie nie jest zbyt łatwe. Zgrabnie się wyśliznęłam i chwyciłam jego dłoń. Biegliśmy tak kawałek, ale on chyba nawet się nie zorientował.

Dotarliśmy do doliny, niedaleko ostrej grani. U jej podnóża fale gwałtownie obijały się o brzeg. Nie bardzo wiedziałam na co patrzę, dopóki w trawie nie dostrzegłam kawałków rozrzuconych ryb. W różnych miejscach, niby przypadkowo.

Ale gdy zaczęłam się przyglądać dostrzegłam pułapki. Całe mnóstwo. Ukryte po całej polanie. Niektóre z nich nie dawały szans. Doskonale je znałam. Grimmel sam je projektował, a potem pokazywał na zgromadzeniach. Zrobiło mi się słabo i na chwilę poczułam że tracę grunt. Nie wiem ile to trwało, ale do rzeczywistości przywrócił mnie ścisk w dłoni. Grimmel patrzył na nasze splecione dłonie. Szybko wyrwałam rękę. Czułam obrzydzenie. Zwrócił na to uwagę, ale pominął ten fakt.

- No i jak? Co myślisz?

- Że jesteś idiotą.

Westchnął głęboko i opadły mu ramiona.

kołysankaWhere stories live. Discover now