Rozdział 4

900 32 0
                                    

- M-Madison?

- D-Derek? Co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona.

- Świętuję z kolegami, ale to nieistotne. Powiedz mi raczej co ty tu robisz?

- Jak widać pracuję tu i muszę już iść. Ty za mnie tego nie zrobisz przecież. - uśmiecham się lekko kładąc jednocześnie kufle z piwem na stoliku, po czym odwracam się i kieruję szybszym tempem w stronę schodów. Chwilę potem czuję jednak jak ktoś łapie mnie za ramię, a kiedy odwracam się, mam przed sobą twarz bruneta – Chcesz jeszcze coś zamówić?

- Tak, spotkanie na kawę z tobą w poniedziałek o 17 w Cinnamon World. - mówi, po czym czuję jak łapie mnie za dłoń i wsuwa w nią kawałek materiału – Nie przyjmuję odmowy. - uśmiecha się łagodnie i siada spowrotem przy stoliku, a ja z większym niż powinien rumieńcem pośpiesznie kieruję się w stronę baru.

*

2:56, za chwilę kończę swoją zmianę. Ludzi jest jeszcze dużo, ale na szczęście nie muszę się już nimi przejmować. Nogi wiodą mnie w stronę biura Chrisa, gdzie odbieram należną zapłatę za dzisiejszą zmianę i idę przebrać w swoje ubrania. Na wierzch zakładam płaszcz, bo jednak noce nie są takie ciepłe. Tradycyjnie wychodzę tylnymi drzwiami i dosiadam swojej maszynki, która zabiera mnie do domku w niecałe 20 minut. Po zamknięciu garaż i upewnieniu się, że wszystko jest pozamykane i pogaszone na parterze, kieruję się do sypialni. Podchodzę do szafy i wyciągam piżamkę składającą się z dużej, męskiej koszulki. Po wejściu pod prysznic odkręcam zawór i czuję jak gorąca woda zmywa ze mnie całe napięcie i emocje z ciężkiego dnia. Po wszystkim wycieram się puchowym ręcznikiem i wychodzę z łazienki. Zmęczenie bierze górę i tuż po zetknięciu głowy z poduszką, momentalnie zasypiam.

Sobota i niedziela mijają mi standardowo niczym się nie wyróżniając od poprzednich. W czasie wolnym od pracy odsypiam, słucham muzyki, trochę ogarniam bałagan w domu i ogólnie mam lenia. Wtedy przeważnie leżę na łóżku słuchając muzyki lub wpatruję się w sufit.

Weekend zleciał w mgnieniu oka i nadszedł nieszczęsny poniedziałek. Dzisiaj mam wykłady na 13, więc niestety wyrobię się na spotkanie z Blackiem. Za jakie grzechy musiałam akurat jego spotkać po tylu latach. Nie mogła to być inna osoba? Wzdycham jednak i z ruchami ślimaka załatwiam poranną toaletę. Po ubraniu się, pomalowaniu oraz spakowaniu na wykłady, ruszam do kuchni w celu zrobienia kanapek i lekkiego śniadania. Po odstawieniu miski po płatkach do zlewu orientuję się, że zostało mi pół godziny do zajęć, więc biorę plecak i wchodzę do garażu po swój motor. Pod budynkiem jestem 5 minut przed wykładami, więc spokojnie znajduję salę i zajmuję swoje miejsce. Wykłady ciągnęły mi się niesamowicie, na szczęście profesor oznajmił koniec i mogłam opuścić to miejsce.

Pod Cinnamon World docieram trochę spóźniona. Przeliczyłam się rano z tym wyrobieniem, bo nie uwzględniłam korków na drodze związanych z wieczorną godziną. Wchodzę do kawiarni i zaczynam szukać wzrokiem bruneta. Chwilę później widzę go i ruszam w jego stronę.

- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - uśmiecha się lekko ukazując przy tym dołeczki w policzkach.

- To tylko lekkie spóźnienie. - wzruszam ramionami i siadam naprzeciwko niego.

- Pół godziny? - pyta rozbawiony.

- Tak. Alex spóźnia się zazwyczaj godzinę. - prycham rozbawiona wzruszając ramionami na wspomnienie spóźnialstwa mojej przyjaciółki.

- A ten Alex.. to twój chłopak? - jego mina z rozweselonej zmienia się na lekko kwaśną. Widać, że stara się to zamaskować, ponieważ chwilę później znowu przybiera ten sam uśmiech co na początku. Dziwna sprawa, ale nie zwracam uwagi na to.

- Alex to moja koleżanka z roku, poznałyśmy się na zajęciach. Pochodzi z Polski i po paru zdaniach zamienionych z tą wariatką, zostałyśmy przyjaciółkami. - tak, ta niepoprawna romantyczka przyciąga wszystkich ludzi do siebie.

- Ach, rozumiem. - wzdycha jakby z ulgą i kontynuuje - Tyle się zmieniło od naszego ostatniego spotkania. Opowiesz mi trochę o sobie? - pyta widocznie zainteresowany, bo w jego oczach czają się świetliki.

- Pod warunkiem, że ty też mi opowiesz. - uśmiecham się lekko i biorę łyk kakaa, które chłopak zamówił dla nas przed moim przyjściem.

****

~Xanncora

Anioł na motorzeWhere stories live. Discover now