#7 Las Vegas cz.I

411 18 6
                                    

Na lotnisku było dużo ludzi. Na szczęście Harvey zrobił odprawę przez Internet i dzięki temu ominęliśmy kilka kolejek. Każdy z nas bez problemu przeszedł kontrolę graniczna. Po niej udaliśmy się do długiego korytarza, który prowadził do naszego samolotu. W środku zajęliśmy miejsca w biznes klasie. Samolot był podzielony na 3 kolumny z podwójnymi miejscami. Z prawej strony usiadł Mike z Rachel, a kilka miejsc za nimi ja i Harvey.

–A tak w ogóle to boisz się lotów?- zapytał.

–Nie, a ty?– zaśmiałam się– Mogę cię potrzymać za rączkę jeśli chcesz

–Bardzo się boję– wziął moją dłoń i splótł ją ze swoją– Od razu lepiej.

Spojrzałam na jego piękną twarz. Jego duże, szare oczy patrzyły się prosto w moje. Uśmiechnął się i odgarnął niesforne włosy, które opadały na moją twarz. Gdy poczułam jego dotyk, od razu miałam na ciele ciarki.

–Zimno ci?– spojrzał na odsłonięty fragment ręki.

–Nie... To przez ciebie je mam...– powiedziałam cicho.

–Aaa... Czyli tak na mnie reagujesz. Całkiem miło– uśmiechnął się zalotnie i zaczął przeglądać kartę win– Białe czy czerwone?

–Białe.

Zawołał stewardessę i zamówił butelkę Gosset Grand Reserve Brut z lodem. Po chwili przyniosła zamówienie i rozkoszowaliśmy się smakiem wytrawnego wina.

***

–To Rachel i Julia mają pokój numer 1054, a ja i Mike 1063– oznajmił nam Harvey.

–No spoko, a to, że mamy pokoje tak daleko siebie to jakiś przekaz?– spojrzałam tajemniczo na Blondyna.

–No logiczne! W końcu sobie od was odpoczniemy– zaśmiał się Mike– Za godzinę na dole laski, lecimy na miasto więc ubierzcie się tak, żeby siary nie było...

Spojrzałyśmy groźnie na mężczyzn i udałyśmy się do naszego pokoju, w którym było... jedno łóżko.

–No nie... Ten Laluś nawet pokoi w hotelu nie umie zarezerwować...

–Damn... Nawet nie wziął pokoi z kanapą tylko z samym łóżkiem co za ziom...– nagle do pokoju wbiegł Mike.

–No nie! Tu to samo! Ja nie będę spał z Harveym!– krzyknął od samego wejścia.

–Dobra... Znajcie moje dobre serce zakochańce... Śpijcie tu razem, tylko łóżka nie rozwalcie– zaśmiałam się– a ja pójdę spać do Pięknego, tzn. go wyrzucę na podłogę, a ja prześpię się na łóżku.

–Dzięki– podziękował z ogromnym uśmiechem Mike.

Wyszłam z pokoju i szłam długim korytarzem w stronę drzwi z numerem 1063. Drzwi były uchylone więc weszłam, ale jednak mogłam zapukać... Po wejściu ujrzałam Harveya w samych bokserka... tak, dokładnie to zobaczyłam. Ciarki przeszły mi po całym ciele. Miał tak pięknie wyrzeźbione ciało. Idealnie odznaczał się każdy mięsień jaki posiadał.

–Hej...– z trudem spojrzałam na jego twarz i rzuciłam mu dresy, które szybko ubrał.

–Hej, a ty co tutaj? Zgubiłaś się?– zapytał z uśmiechem.

–A właśnie dziś o dziwo nie. Przyszłam ci przedstawić fakt, iż przez następne cztery dni będę twoją współlokatorką.– powiedziałam z uśmiechem kładąc moją walizkę obok jego.

–Nie ukrywam, że ten fakt bardzo, ale to bardzo mnie ucieszył– podszedł do drzwi, zamknął je i podszedł do mnie– Jak bardzo przeszkadza mi fakt, iż jesteś w związku... Ten wyjazd by wyglądał całkiem inaczej, jeśli byłabyś ze mną

Suit & Tie II Harvey SpecterWhere stories live. Discover now