five

492 57 3
                                    

pieprzony jimin

Żółto-czarne Apollo Arrow przemierzało ulice Seoulu. Na dworze robiło się już ciemno, ale miasto oświetlone przez uliczne latarnie nadal tętniło życiem. Chodnikami przechadzały się dzieci wraz z rodzicami, wesoło biegając wokół nich, od czasu do czasu pokazując coś starszym palcami, na co Ci się uśmiechali. Można było też dostrzec grupki nastolatków, którzy zapewne po ciężkim dniu w szkole, chcieli odreagować wśród znajomych na świeżym powietrzu.

Dzisiejszy wieczór nie był zimny, ani za gorący. Było wręcz idealnie, dlatego siedzący na miejscu pasażera Taehyung bez pytania o zgodę, otworzył sobie okno i rozkoszował się przyjemnym wiatrem, muskającym jego delikatną skórę. Włosy rozwiały się na wszystkie strony, ale jemu to nie przeszkadzało. Musiał zająć myśli czymś innym, niż siedzącym obok niego biznesmenie i tym, że jedzie właśnie do jego domu. Dlatego właśnie skupił się na obserwowaniu ludzi. To jednak nic nie dawało. Nie umiał się rozluźnić mając na uwadze, że zaraz znajdzie się w posiadłości Jeona, którego koniec końców poznał wczoraj. Karcił się w myślach za swoją głupotę. Kim znany był z tego, że najpierw coś robił, a później myślał. Czasem było to przydatne, gdy potrzebna była szybka decyzja, za to częściej kończyło się problemami, a dwudziestodwulatek musiał zmagać się z konsekwencjami własnej nierozwagi.

Jeongguk za to starał się skupić na drodze przed sobą, ale jego wzrok wciąż uciekał na siedzącego obok Taehyunga. Zastanawiał się dlaczego szatyn tak szybko zgodził się pojechać do jego domu, ale nie żeby mu to przeszkadzało. Ciekawiło go po prostu na co Kim liczył i czego oczekiwał. Przecież na początku ich krótkiej znajomości nie był w ogóle chętny na jakąkolwiek relację z nim, a jeszcze tego samego wieczora sam zaproponował spotkanie, a później zgodził się do niego pojechać.

Może Taehyung był łatwy?

Nie, na pewno nie. Musiał mieć inny powód by spotkać się z biznesmenem.

A może to przez to, że Jeon był bogaty?

Nieważne jaki starszy miał powód by zakolegować się z blondynem, Jeongguk dopilnuje by tamten miał wszystko czego zechce. Ale nic za darmo.

W końcu po kilkunastu minutach drogi, samochód zatrzymał się przed ogromnym domem, który należał do Jeongguka. Taehyung podziwiał posiadłość przez otwarte okno. Jego oczy wyglądały jak pięciozłotówki, a usta uchylone miał prawie do samej ziemi.

Budynek był biały z dużymi oknami. Otaczało go duże podwórze, gdzie rosły kolorowe kwiaty i posadzone nawet było drzewo wiśniowe. Po lewej mieścił się spory basen, w którym odbijał się świecący księżyc. Wszystko było takie zadbane, piękne, a Taehyung czuł się dość nieswojo w tym miejscu. Jego dom w porównaniu z tym Jeona był zwykłą klitką, małą, często nieposprzątaną, ponieważ Kim nie miał czasu na dokładne porządki ze względu na swoją pracę. Meble były już trochę zniszczone przez mijający czas, a ścianom już dawno przydałoby się odnowienie koloru.

Ale mieszkanie biznesmena, które już od zewnątrz robiło wrażenie, pewnie w środku wyglądało jeszcze lepiej; wypełnione drogimi meblami z amerykańskiego orzechu i dębu, w wygodnych tapicerkach z najlepszego materiału bądź skóry. Półki i stoliki zapełnione wazonami z całego świata, kuchnia wyposażona w najlepszy sprzęt, a lodówka wypełniona samymi rarytasami. Po domu pewnie kręciły się sprzątaczki, kucharze i ochrona, każdy gotowy na zwykłe kiwnięcie palcem młodego biznesmena, by być tylko na jego zawołanie.

-Wychodzisz?

Taehyunga z rozmyślań wyrwał głos blondyna, który już dawno otworzył mu drzwi i czekał tylko aż starszy z nich wysiądzie. Jeon widząc go zamyślonego, postanowił poczekać i dać mu się napatrzeć na swój dom, w tym czasie przyglądał się jego zamyślonej, trochę zszokowanej twarzy. Podziwiał jego delikatne rysy szczęki, zmierzwione przez wiatr włosy, rozchylone, malinowe usta i te piękne, czekoladowe oczy. Taehyung cały był piękny, a on chciał go mieć tylko dla siebie.

please notice ⸙ k.th×j.jgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz