12. Peter

590 92 65
                                    

Czy zachowanie Kamila mnie zaskoczyło?

Może trochę.

Wiedziałem, że się nudzi, ale nie sądziłem, że będzie chciał pracować fizycznie.

Chociaż nie powiem, bo bawiło mnie jego siłowanie się z deskami, a potem z polerką do drewna.

Jego natomiast drażnił mój śmiech, więc koniec końców, to ja przygotowywałem schody pod malowanie, a Kamil siedział, dotrzymując mi towarzystwa.

Szczeniak, którego przygarnąłem, od razu zakochał się w Kamilu i siedział obok niego na schodach, i trzymał łeb na jego kolanach. Polak głaskał go jednocześnie obserwując moje poczynania.

Czułem się dziwnie pod jego spojrzeniem. Nie wiedziałem jak je rozumieć. Z jednej strony interpretowałem to jako zachętę dla mnie, ale z drugiej wiedziałem, że Kamil jeszcze nie jest do mnie przekonany. Jeszcze się mnie boi i choć zapewniam go, że nie zrobię mu krzywdy, to wiem, że to nie wystarczy.

Gdy w połowie pracy, wyłączyłem elektryczną polerkę, Kamil spojrzał na mnie zaskoczony.

- Wymiękasz? - zaśmiał się.

- Dokładnie. Nie mam siły - oparłem się o ścianę budynku. Kamil wstał, a kiedy również chciałem się podnieść, położył mi rękę na ramieniu, a potem zajął miejsce obok mnie.

- Będziesz cały w kurzu - zauważyłem, bo usiadł na deskach, które polerowałem.

- To się umyję - odparł, a ja pokręciłem głową z uśmiechem.

Złapałem go za rękę, spodziewałem się, że ją zabierze, ale Kamil pozwolił mi spleść nasze palce. Zerknąłem na niego, lecz mężczyzna patrzył na nasze dłonie.

- Przepraszam - wyszeptałem. Polak spojrzał mi w oczy. Spodziewałem się złości, czy nienawiści w jego wzroku, ale nic takiego nie dostrzegłem.

- Wejdziemy już do środka? - zapytał.

- Jasne - podniosłem się i pociągnąłem Kamila do pionu. Uśmiechnął się do mnie, weszliśmy do środka. - Zjesz coś? - zapytałem, kiedy znaleźliśmy się w kuchni.

- Nie, nie jestem głodny - odparł i usiadł na blacie. - Ale zrób mi coś do picia.

- Napijemy się grzańca? - zaproponowałem. Widziałem jak Kamilowi dosłownie zaświeciły się oczy, na tą propozycję.

- Tak. Jak najbardziej - uśmiechnął się szeroko.

Podszedłem do szafki koło której siedział, wyjąłem z niej wino i odstawiłem na bok.
Wziąłem swój telefon, który leżał na stole i włączyłem pierwszą lepszą piosenkę.

Podczas, gdy robiłem grzańca, Kamil śledził każdy mój ruch.

Nie wiedziałem jak mam interpretować jego spojrzenie. Gdybym nie miał wątpliwości, co do tego, co do mnie czuje, odebrałbym je jako prowokację i lekką zachętę do kolejnego kroku, ale w przypadku Kamila nie wiedziałem.

Wiedziałem natomiast, że muszę dać mu jeszcze czas.

Stockholm syndrome | Stoch&PrevcWhere stories live. Discover now