3. Kamil

837 103 41
                                    

Zdziwiła mnie prośba Petera, który chciał ze mną poważnie porozmawiać.

To znaczy, nie zdziwiła mnie sama prośba rozmowy, bo jesteśmy przyjaciółmi, ale zaskoczył mnie jego ton głosu, i to że całkowicie zignorował Ewę, która stała przy mnie.
Zawsze mi się wydawało, że ją lubił. Nigdy nie wypowiedział się krytycznie na jej temat.

I z tego co wiem, uważał, że do siebie pasujemy.

- Czemu masz taką minę? - zdziwiła się moja żona.

- Był jakiś dziwny - pokręciłem głową.

- Każdy może mieć gorszy dzień, kochanie - zauważyła blondynka.

- No tak masz rację - przytaknąłem jej. - Jedź już - pocałowałem ją. - Trzy godziny jazdy przed tobą - przytuliłem żonę.

- Nie przeszkadza mi jazda w nocy - przypomniała mi.

- Wiem, ale ja się martwię, kiedy jeździsz tak późno - zauważyłem. - Kocham cię.

- Ja Ciebie też, Kamil - złączyła nasze usta. - To lecę.

- Cześć.

- Pa - ruszyła w stronę wyjścia. - Kamil! - nagle się zatrzymała i odwróciła do mnie. - Pozdrów Pero, gdy już będzie sobą.

- Dobrze!

Blondynka ruszyła do wyjścia ze skoczni, a ja w stronę busa mojej kadry.

Od razu po dotarciu do hotelu wybrałem numer Słoweńca.

- W którym pokoju jesteś? - zapytałem, kiedy przyjął połączenie.

- Na przeciwko ciebie - zaśmiał się

- Ok. Już idę - rozłączyłem się i wyszedłem ze swojego pokoju. Zapukałem do drzwi na przeciw i wszedłem do środka. - Jesteś?

- Tak! Czekaj! - padło z łazienki. Usiadłem na kanapie, a  po chwili do pomieszczenia wszedł Peter. - Przeproś ode mnie Ewę. Nie chciałem być wobec niej niemiły - usiadł obok mnie.

- Nie jest na ciebie zła. Domyśliła się, że to zły dzień... Co się dzieje? - złapałem go za przedramię.

- Mam mętlik w głowie - ukrył twarz w dłoniach. - Nie daję sobie rady. Mam już dość - szeptał.

- Czego masz dość? - położyłem mu dłoń na ramieniu.

- Muszę wyjechać na jakiś czas. Odizolować się.

- Nie rozumiem - zmarszczyłem brwi. - Co się wydarzyło? - zapytałem, ale on milczał. - Peter! Powiedz mi! - krzyknąłem.

- Jeszcze nie. Jeszcze nie mogę.

- Czego nie możesz? Co takiego się stało, że boisz się ze mną porozmawiać?

- A obiecujesz, że się ode mnie nie odwrócisz?

- Oczywiście, jestem twoim przyjacielem... I dopóki nie spróbujesz poderwać mi żony to tak zostanie - zaśmiałem się.

- Zakochałem się w tobie - oznajmiłem. - Dlatego muszę wyjechać. Muszę na chwilę uciec.

Zaraz! Co takiego?! Jak to się zakochał?!

- Jak długo? Jak długo jesteś zakochany?

- Wystarczająco żeby być pewny tego, co mówię. Muszę.

- Dobrze. Rozumiem - pokiwałem głową.

Bo naprawdę rozumiałem. Był zakochany w człowieku, który nigdy tego nie odwzajemni. To dołujące.

Rozumiałem potrzebę odsunięcia się ode mnie na trochę. Nie zamierzałem go zatrzymywać.

Stockholm syndrome | Stoch&PrevcOn viuen les histories. Descobreix ara