4. Peter

791 96 29
                                    

Tak jak powiedziałem Kamilowi, wyjechałem. Zawsze marzyła mi się Brazylia, więc właśnie tam się znalazłem.

Chciałem się ukryć na jakiś czas. Nie wiem jak długo zajmie mi przygotowanie wszystkiego co planuję, ale mam nadzieję, że nie zbyt długo. Chciałem jak najszybciej mieć wszystko zapięte na ostatni guzik.

I może to było podejrzane, ale kupiłem dom pod Rio de Janeiro. Było to kompletne odludzie, ale mi się podobało. Do najbliższych zabudowań było około 4 kilometrów.

Dom wymagał remontu, odświeżenia, ale nie chciałem zwracać na siebie zbyt dużej uwagi i nie chciałem, aby media wyłapały, gdzie jestem, więc postanowiłem zrobić wszystko sam.

Zacząłem od kuchni, bo była najmniej zniszczona. Odświeżenie ścian zajęło dokładnie  jeden dzień, ale z meblami bawiłem się już dłużej. Prawie dwa tygodnie. A na koniec i tak nie byłem do końca zadowolony.

Nie wiem czemu wpadłem na pomysł ciemnych mebli z jasnym blatem.

Ale w końcu mogłem zająć się przedpokojem i schodami, które wymagały wymiany kilku desek i wolały o odmalowanie.

Gdy dom był w stanie mieszkalnym, to znaczy kuchnia, przedpokój, schody i dwie sypialnie w tym jedna z łazienką i druga łazienka na dole były gotowe, postanowiłem wprowadzić swój plan w życie.

Od mojego wyjazdu minęło 6 miesięcy, a to znaczy, że nikt nie oczekuje mojego rychłego powrotu. Więc postanowiłem pojechać na zawody i tam porozmawiać z Kamilem jeszcze raz.

I tak zrobiłem.

Pojechałem na zakończenie sezonu do Planicy. Nie pojawiłem się na konkursie, bo ktoś by mnie rozpoznał.

Wynająłem pokój w małym motelu, a gdy było po zawodach i dochodziła godzina, gdzie Kamil powinien kłaść się już spać, znałem jego zwyczaje lepiej niż on myśli, zadzwoniłem do niego.

- Peter - wyszeptał, gdy przyjął połączenie. - Nie spodziewałem się, że zadzwonisz.

- Chciałem ci pogratulować wygranej - odparłem. - Masz ochotę na drinka?

- Jesteś tutaj? - ucieszył się, a na moich ustach pojawił się uśmiech.

- Pod hotelem. Chodź, czekam z tyłu, jak zawsze - rzuciłem.

- Zaraz będę - rozłączył się.

Nie musiałem mu tłumaczyć, gdzie jestem. Często spotykaliśmy się po konkursach za hotelami.

Oparłem się o ścianę i czekałem. Po kilku chwilach usłyszałem kroki. Odwróciłem się, ale zanim zdążyłem coś powiedzieć, Kamil rzucił mi się na szyję, przytulając mnie mocno.

Chyba tęsknił równie mocno, co ja.

- Tęskniłem za tobą. Było tu bez ciebie nudno - wyszeptał.

- Ja za tobą też - objąłem go mocno ramionami i wtuliłem się w niego.

- Gdzie byłeś? - Stoch odsunął się ode mnie, ale ciągle pozostawał w zakresie moich ramion.

- Daleko - wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po policzku. Nie odepchnął mojej dłoni, ale uśmiechnął się lekko.

- Jak daleko?

- Bardzo - cofałem się. - Idziemy na drinka?

- Jasne. Mam ci dużo do powiedzenia - uśmiechnął się szeroko.

Stockholm syndrome | Stoch&PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz