13.

172 13 2
                                    


O zmierzchu zatrzymaliśmy się na postój na jednym ze skalistych wzniesień. Ostrożnie zeskoczyłam z Amrasa i pogłaskałam go delikatnie po grzbiecie w podziękowaniu za bezpieczną podróż. Pozwoliłam mu swobodnie iść w swoją stronę, gdyż zachowywał się zupełnie jak człowiek i zapewnił mnie, że będzie mi dalej towarzyszył gdziekolwiek nie pojedziemy. Byłam w ogromnym szoku słysząc jego słowa, kiedy zapewniał mnie o swojej wierności. Położyłam się na trawie zawinięta w swój płaszcz z Lorien i zasnęłam ekstremalnie szybko, gdyż tak bardzo byłam wyczerpana po tak dalekiej podróży bez snu i jedzenia, że mogłabym przespać może i kilka dni bez przerwy.

Obudziło mnie coś miękkiego, co szturchało mój policzek. Otworzyłam zaskoczona oczy i ujrzałam pysk Amrasa, który delikatnie odsunął się widząc, że już się obudziłam. Zaśmiałam się pod nosem i odsunęłam go kawałeczek dalej od siebie abym mogła się podnieść, powoli wstałam i oparłam się rękoma o ziemię. Nagle zmarszczyłam czoło zaskoczona, gdyż nadal było ciemno. Niedaleko na skraju pagórka ujrzałam Gandalfa i Aragorna, którzy rozmawiali cicho wpatrując się w dal. Nie wiedząc do końca co z sobą zrobić wstałam z ziemi i podeszłam do nich zatrzymując się tuż za ich plecami. Dostrzegłam przed nimi daleko za Górami Emyn Muil błyski ognistego światła na pochmurnym, ciemnym niebie. Nie mogłam uwierzyć, że to był nasz ostateczny cel, serce ciemności, które żarzyło się złowrogo, a w jego wnętrzu oprócz ognia i stali znajdowały się miliardy krwiożerczych bestii, nie tylko orków. Złapałam raptownie swój naszyjnik przełykając cicho ślinę ze strachu i obawy przed tym chodzącym złem.

- Frodo jest naszą nadzieją. Wszystko zależy od szybkości i tajności jego przeprawy.- czarodziej mówił cicho do Obieżyświata po czym na niego spojrzał.- Nie żałuj, że przyszło ci go opuścić. Frodo musi sam dokończyć dzieła.

- Nie jest sam.- powiedziałam w końcu zwracając na siebie uwagę towarzyszy, którzy podskoczyli w miejscu wystraszeni.- Jest przy nim Samwise.

- Czy tak? Naprawdę?- dopytywał cicho czarodziej uśmiechając się od ucha do ucha i z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w moje. Pokiwałam twierdząco głową.- To bardzo dobrze.

Wpatrzona w światło dochodzące z Mordoru myślałam o dalszej podróży, która coraz mroczniejsza stawała się dla mnie jeszcze większą zagadką niż do tej pory myślałam, że będzie. Niby znałam jej przebieg, a jednak bałam się niespodzianek, których pewnie jeszcze wiele było przede mną i moimi przyjaciółmi. Patrząc na to mroczne widowisko w oddali zaczęłam martwić się o hobbitów wędrujących w jego stronę. Miałam nadzieję, że wszystko potoczy się wedle notatek z książki i niedługo spotkają ważną dla kolejnych wydarzeń osobę, którą miałam nadzieję jeszcze kiedyś poznać, jednak z tyłu głowy miałam wobec tego wielkie obawy.

- Idę już spać. Dobranoc.- Aragorn uśmiechnął się do naszej dwójki i ruszył do swojego posłania.

Stałam tak w ciszy wraz z czarodziejem, który nie odrywał swojego wzroku od okolicy wypatrując wszelkiego zagrożenia, które jednak się nie pojawiło ani teraz, ani później. Wszyscy z drużyny już dawno głęboko spali, w końcu podróż pieszo i bez snu czy jedzenia znużyła ich wszystkich dogłębnie. Ku mojemu zaskoczeniu sama nie czułam już ani głodu, ani zmęczenia pomimo możliwie tylko kilkugodzinnej drzemce. Czułam jednak narastający we mnie niepokój wpatrując się w dalekie krainy, które jeszcze mieliśmy przemierzyć. Gdzieś w górach znajdowali się dwaj hobbici, którzy szukali z nich wyjścia i drogi przez równiny należące do Saurona.

Nagle usłyszałam cichy i niewyraźny szept tuż za nami. Obróciłam się w tamtą stronę nieznacznie, ale nic nie dostrzegłam, nawet najmniejszego cienia. Mojemu obrotowi zawtórował tylko cichy śmiech znikający z echem w oddali. Znałam ten śmiech, jednak nie należał on do Amy. Był niski i niewyraźny, nie należący do dziecka.

"Nie z tego świata"- LOTR FanfictionWhere stories live. Discover now