5.

246 15 15
                                    



Szliśmy przez bardzo długi czas, zdecydowanie dłuższy niż z Bag End, aż do Bree, mogło to być dwa i pół tygodnia, jednak po drodze spotkało nas kilka przygód. Mijaliśmy ogromne lasy, zielone, ozdobione przeróżnymi kwiatami łąki i wielkie doliny pełne obcych mi roślin. Niesamowite widoki, pełne czegoś magicznego, co wyczuwałam chyba tylko ja. W oddali dostrzegłam również znajome z książek kurhany, jednak nie zbliżyliśmy się ku nim bliżej niż na sam widok na horyzoncie. Dla reszty było to w zupełności normalne, dla mnie jednak dość dziwaczne. Jednak pamiętając historię Froda i Sama pod jednym z kurhanów wiedziałam, że mogłoby to się dla nas źle skończyć, a już w szczególności bez pomocy Toma Bombadila, którego nie udało nam się poznać. Niejednokrotnie zastanawiałam się, czy on istnieje skoro nawet go nie spotkaliśmy kiedy przyszła na to pora.

Samwise musiał od czasu do czasu prowadzić kuca, który należał do Obieżyświata w zamian za zaprowadzenie ich w bezpieczne miejsce. Z chęcią mu w tym pomagałam, gdyż nie miałam nic lepszego do roboty i nudziłam się idą pustą drogą.

- Skąd masz pewność, że to przyjaciel Gandalfa?- spytał się nagle Merry skupionego i wpatrującego się w nieznajomego Froda.

- Sądzę, że sprzymierzeniec wroga wyglądałby piękniej i groźniej.

- Że jak niby?- skrzywiłam się na dziwaczną uwagę Niziołka.- Właśnie go obraziłeś.- wskazałam na naszego przewodnika.

Wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Obieżyświata, który tylko przyspieszył kroku widocznie zirytowany naszymi pogaduszkami.

- Ale dokąd nas prowadzi?- dopytywał Sam.

- Do Rivendell. Do domu Elronda.- odpowiedziałam, a mężczyzna idący przodem odwrócił się w moją stronę.- No co?

- Skąd wiedziałaś gdzie zmierzamy?- przymrużył nieco oczy.

Trochę mnie to wystraszyło. Nie ufał mi, ale wcale mu się nie dziwiłam, w końcu nie znaliśmy się zbyt długo, a ja cały czas mówiłam rzeczy, o których nie wiele osób ma jakiekolwiek pojęcie. Mówiłam coś, czego inni absolutnie się nie spodziewali.

- A co cię to?

Założyłam ręce na krzyż i tak jak on przymrużyłam oczy. Musiałam być twarda, a przynajmniej na taką wyglądać. Wiedziałam, że byłam mu całkowicie obca, ale sądziłam, że Gandalf zdążył mu już cokolwiek powiedzieć na mój temat, a tymczasem okazuje się że nie pisnął nawet słówka o towarzyszce jego przyjaciela. Po części byłam zawiedziona, ale z drugiej strony miałam dzięki temu humorystycznego jak i tajemniczego asa w rękawie.

- To nie jest teraz ważne. Może dowiesz się w swoim czasie. To idziemy dalej?- spytałam poirytowana ciekawością mężczyzny.

Po długiej chwili ciszy i złowrogiej wymiany spojrzeń ruszyliśmy w dalszą drogę bez jakiejkolwiek wymiany zdań, jednak spostrzegłam, że co jakiś czas człowiek patrzył na mnie podejrzliwie. Miałam ochotę wydłubać mu te jego gały, żeby tylko przestał się lampić bez celu, ale szybko zrezygnowałam z tego głupiego pomysł, bo inaczej miałabym przerąbane nie tylko od Gandalf, czy Elronda, ale także od cholernej przyszłości.

Kolejnego dnia szliśmy polem pełnym wysokich krzaków, wyglądało jak wyższa partia gór, tylko że były to jeszcze wyżyny, więc było na takie tereny zdecydowanie za nisko. Wszędzie dookoła leżał śnieg, było zimno, a niebo zakryte było biało-szarymi chmurami, z których dało się wypatrzeć zapowiedź deszczu. Hobbici zatrzymali się na moment co nie umknęło uwadze Strażnikowi. Obieżyświata zirytowało ich zachowanie, więc natychmiast się do nich odwrócił.

"Nie z tego świata"- LOTR FanfictionWhere stories live. Discover now