4.

264 21 14
                                    



Właśnie dotarliśmy do bramy wjazdowej Bree. Lał deszcz, więc byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Musiałam założyć płaszcz, żeby nie zamarznąć na śmierć, jednak nie dało to dużo z powodu odsłoniętych łydek. Całą drogę chłopcy byli zupełnie cicho, tak jakby zaraz miało się coś stać. Frodo zapukał do wielkich, drewnianych drzwi wykonanych bardzo niedbale, które o tej porze były zamknięte. Mała klapka umieszczona w nich na wysokości mojej twarzy otworzyła się z piskiem, a w niej ukazał się starszy mężczyzna. Nie był najpiękniejszy, siwy, pomarszczony i z wieloma brodawkami na twarzy, dzięki czemu z łatwością mogłam go określić jako męską wersję Baby Jagi. Trochę mi się zrobiło niedobrze patrząc na niego. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

- Czego?- powiedział z jadem w głosie.

- Idziemy do gospody.- odpowiedziałam mu pośpiesznie.

Zmarszczył czoło, rozglądał się za mną przez moment, aż w końcu zamknął klapkę, po czym otworzył drugą znajdującą się niżej. Zobaczył tam czterech hobbitów. Z westchnieniem otworzył drzwi i się nam przyjrzał. Trzymał w ręku małą świecącą latarenkę, a na sobie miał ciemny płaszcz z kapturem.

- Hobbici. Cała czwórka.- spojrzał na nich z szokiem, aż jego wzrok skupił się na mnie.- Dziwni towarzysze podróży. Czego szukacie w Bree?

- Noclegu w gospodzie. Reszta to nasza sprawa.- powiedziałam lekko zirytowana zachowaniem mężczyzny.

- Nie chciałem panienki urazić. Po zmierzchu każdego pytam. Kręcą się tu dziwne typy.- przepuścił nas i po kolei weszliśmy do miasta.- Ostrożności nigdy dosyć.

- Rozumiem. Dziękujemy.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie, a on odwzajemnił gest.

Ruszyliśmy do karczmy. Domy w Bree nie były piękne, zaniedbane i zniszczone stały, wyglądając jak bezpańskie. Jednak to nie była prawda, gdyż w większości okien świeciły się jasne światła oznaczające, iż właściciele byli środku. Pomimo ich obskurnego stanu wyglądały po części zachwycająco. Były bowiem wysokie i zdeformowane, wręcz nieziemskie. Błotniste i nie remontowane drogi co chwilę były wypełniane ogromnymi kałużami, które przechodnie rozchlapywali nie zwracając na nie żadnej uwagi, więc musieliśmy bardzo uważać, bo ludzie nie zwracali jej nawet na hobbitów stojących im na drodze. Co chwilę Niziołki odskakiwały przed nimi ze strachem przed staranowaniem, a ja sama przepychałam się robiąc towarzyszom przejście. Wszędzie jeździły wozy z zaprzężonymi wielkimi końmi. W pewnym momencie w oczy rzuciła mi się jasna witrynę o nazwie „Pod rozbrykanym kucykiem" z wierzgającym koniem na tle podkowy.

- To tutaj. Chodźmy.- powiedziałam do reszty i ruszyłam w kierunku gospody.

Weszliśmy do budynku, a pierwsze co poczułam to ciepło, oraz zapach alkoholu i jedzenia. Rozejrzałam się po prowizorycznym ,,pubie". Jasne, jednak nie świecące nowością ściany były w niektórych miejscach przykryte deskami, a sufit podtrzymywały ciemne, drewniane kolumny. Lada również była z tego samego rodzaju drewna co reszta otoczenia. Ludzie nie zwrócili większej uwagi na to, że zjawiliśmy się w gospodzie, byli oni bowiem pochłonięci piciem, śmianiem się i śpiewami. Frodo podszedł do lady i zaczął nawoływać właściciela lokalu.

- Przepraszam?- przy ladzie nagle zjawił się pulchny mężczyzna.

Miał dziwny zarost. Niby była broda, ale nie na podbródku. Jego pogodną twarz zdobiły bokobrody, a na jej środku sterczał duży, czerwony nos. Oczy miał bardzo jasne i świecące w świetle świec. Spojrzał w dół na Froda i zmarszczył czoło zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się szeroko.

"Nie z tego świata"- LOTR FanfictionWhere stories live. Discover now