Dreams

1.1K 48 15
                                    

Chciałabym opowiedzieć wam bajkę, lecz bajki powinny kończyć się szczęśliwie. Ta jednak tak się nie kończy. To jest bajka o bólu i rozpaczy.
O rzeczach ważnym i mniej ważnych, ale jednak o rzeczach ludziom potrzebnych.
Lecz czy wojna jest potrzebna ludziom do życia? Raczej nie. Wojny są potrzebne historii, ale ludzie przez to cierpią.
Kto wyrządza innym krzywdę, ten potem sam ją otrzymuje.
Zapraszam na opowiadanie o bólu i cierpieniu, o miłości i szczęściu...

Jasne promyki słońca budzą mieszkańców Warszawy do życia.
Do codzienności, która trwa już od września 1939 roku. Wstają niechętnie, mogliby wogóle nie wstawać. Jednak są ludzie którzy cieszą się z tej wojny, nie dlatego, że giną ludzie i cierpią, dlatego że mogą robić Szkopom na złość. Małe czyny, ale jednak denerwują bardziej niż nic.
Dwójka chłopców szła ulicami miasta co chwila patrząc czy nikt nie patrzy. Mieli pod płaszczami puszki z farbami i pędzle, którymi malowali kotwice i pisali różnego rodzaju hasła na murach Warszawskiego miasta, czym bardzo denerwowali Niemieckiego dyktatora. Narażali się, jednak w imię ojczyzny. Wierzyli, że kiedyś będą leżeć na trawie w tym pięknym mieście i cieszyć się ponowną wolnością, jednak prawda okazuje się inna. Nie wiedzieli jaki okrutny czeka ich los i, że Warszawa za kilka lat będzie doszczętnie zniszczona.
Oni żyli tu i teraz, nie martwiąc się tym, że jakiś Niemiec ich nakryje. Nie bali się swojej śmierci, bardziej bali się śmierci innych osób. Osób im bliskich.
Kolejny napis na murze i Warszawiacy odrazu są szczęśliwi.

-Rudy, patrol- powiedział szybko Alek, widząc jak jego kolega kończy piękny napis "Deutchland Kapput". Pisał ostatnią literkę i w mgnieniu oka chłopaków już nie było. Zniknęli, jak powietrze.
Oni takimi czynami uciekali od codzienności, zwanej wojną. Odpoczywali od ciągłych łapanek, patroli, od Niemców, ale jednak to co robili byli niebezpieczne.

-Alek, a co byś zrobił jakby mnie złapali- zapytał Rudy. Bytnar to raczej spokojny chłopak, przy którym Dawidowski choć trochę staje się coraz bardziej opanowany.
Aleksy zatem jest wulkanem energii, śmiały.

-No a co miał bym zrobić rudzielcu- na te słowa Alek, dostał tylko od przyjaciela w bok i nic więcej się nie odzywali. Ich przyjaźń była piękna, ale jak to w każdej, każdy z nich jest inny.
Jest jeszcze nijaki Pan Zawadzki, jest on dość nieufny i nieśmiały, ale dla swoich przyjaciół jest naprawdę niezastąpiony.
Każdy z nich dopełnia siebie nawzajem i to trzyma ich razem.

-Halt!- chłopaki usłyszeli krzyk zza rogu ulicy. Byli spaleni.- Hande hoch- przed nimi stanął dość grubej postury Niemiec, z pistoletem w ręce.

-Bitte, Herr, wir können es erklären. Wir werden unseren Weg gehen, und der Herr in seinem (Proszę pana możemy to wyjaśnić. My pójdziemy w swoją stronę a Pan w swoją.)- Zażartował sobie Janek.

-Janek uspokój się- szturchnął go w bok Aleksy.-Es tut mir leid für einen Freund, er ist ziemlich seltsam. Bitte, das ist unsere Kennkarte.(Przepraszam za przyjaciela on jest dość dziwny. Proszę to nasze kenkarty) - powiedział podając SS-manowi kenakrte i wyciągając ją również z kieszeni Bytnara. Niemiec spojrzał na nich i na papiery które mu dali.

-Gut. Ich will dich nicht mehr sehen. Aussteigen.(Dobrze. Już nie chce was tu widzieć. Wynocha) - powiedział Niemiec oddając im kenkarty i odchodząc.
Chłopaki tylko się zaśmiali i po chwili ich już nie było.

°°°

-Co was tak długo nie było- spytał Zośka, gdy tylko zobaczył ich w drzwiach swojego mieszkania. Zawsze po skończonych akcjach spotykali się u Zawadzkiego.

-Wiesz co, mieliśmy spotkanie z Panem Szkopem- zaśmiał się, siadając na krześle w kuchni Janek.

-No i oczywiście to ja musiałem nas ratować- odpowiedział Aleksy, rozwalając się na krześle obok Bytnara.

-Rzeczywiście bardzo ciekawe zdarzenia- odpowiedział Zawadzki patrząc na kolegów- Wiecie, że było to nieodpowiedzialne.- powiedział z powagą w głosie.

-Zosieńka, spokojnie- zaśmiał się Dawidowski do kolegi.

-Jak na wojnie- powiedział do tego wszystkiego Bytnar.

Siedzieli tak kilka minut w ciszy, którą jak zwykle przerwał strzał pistoletu i płacz. Zawadzki podbiegł szybko do okna. Płacz matki, której dziecko zostało zastrzelone przez Niemca, za to, że śpiewali pioseneczkę.
Każdy miał już dość tej wojny, lecz można było się nią również cieszyć, bo w pewnym sensie dzięki niej ludzie zbliżali się do siebie. Tadeusz podszedł do stołu i usiadł na jednym z krzeseł chowają twarz w dłonie.

-Mam już dość- burknął tylko do kolegów. Rudy spojrzał na Alka i po chwili wiedział ja poprawić przyjacielowi humor.

-Tadeusz a słyszałeś taką opowieść- Bytnar uśmiechnął się i spojrzał na Zawadzkiego który podniósł głowę ze stołu- O takiej dziewczynie, Zośka na nią mówili i czekała na takiego swojego Tadeusza- zaczął się śmiać.

-Patrz jaki zbieg okoliczności, przecież ty jesteś Tadeusz i Zośka w jednym- zaczął się śmiać również Aleksy. Tadeusz nigdy nie wiedział co ich śmieszy w tych swoich żartach.
Spojrzał na nich tylko z lekką niewiedzą i rozbawieniem.

-No, rzeczywiście śmieszne rudzielcu.- powiedział do Bytnara z lekkim oburzeniem.

-Weź się nie donsaj.- odpowiedział Janek koledze i znów zaczął się śmiać. Jakby nie patrzeć to ten chłopak zawsze się śmieje.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że przez to co się teraz dzieje w Warszawie, oni i tak się cieszą.
Nie jeden już się załamał, albo ma tego dość, ale oni nie.
Zawsze próbują rozweselić drugą osobę, nie ważne ile czasu miałoby im to zająć.
Żyli pełnią życia, nie patrząc co przyniesie im jutro.
Nie chcieli tylko przeżyć, chcieli żyć, żyć tą wojną.

-Zośka, powiedz ty mi czemu to ja cię poznałem przez Janka, a nie osobiście?- spytał Alek. Lubiał wracać do przeszłości, ale wolał żyć przyszłością. Lubiał marzyć jak to będzie po wojnie, gdy już wszystko się skończy.

-Po co do tego wracać, co?- spytał Tadeusz z lekkim uśmiechem. On żył tu i teraz, nie patrząc wstecz.

-Oj no weź. Jesteś jakiś dziwny, czemu nie rozmawiasz ze mną tak jak kiedyś?-zapytał go z lekkim zdziwieniem i smutkiem. Przez wojnę chłopcy oddalili się trochę od siebie, lecz dalej traktowali się jak bracia. Tylko po prostu nie zawsze mieli dla siebie czas.

-Alek dobrze wiesz, że to nie tak. Ta wojna już mnie przytłacza. Ty nie masz jej czasem dość?- zapytał znów lekko się uśmiechając.

-Popatrz ja nie żyje do końca tą wojną tak jak ty lub Rudy. Ja żyję tym co będzie po wojnie. Tadeusz teraz pomyśl o tym co będziesz robić już po tym co jest teraz. Marzenia trzeba mieć, bo to nieodłączna cześć naszego życia. Jesteśmy młodzi i nie myślimy jeszcze na poważnie- powiedział Dawidowski zaczynając się śmiać.
Humor miał zawsze, nigdy mu go nie brakowało. Pozostała dwójka zaśmiała się razem z nim, każdy z nich marzył. Marzył o lepszym jutrze lub po prostu o małych, drobnych rzeczach. Uznali, że mają już wszystko co chcieli dostać od życia, że nic im już nie brakuje.
Jednak brakowało im wolności, rozwijania się, kształcenia.
Żaden z nich nie żył jak samo codziennie, robili coś innego każdego dnia nie patrząc na konsekwencje i na to czy komuś się to spodoba.
Marzyli również o tym jak będzie się żyć w wolnej znów Polsce.
Lecz czy ona będzie wolna po wojnie? Raczej nie.
Mogli cieszyć się tym co mają teraz, może nie były to duże rzeczy, ani drogie, lecz cenne dla nich.
Marzenia ...to ptaki, które unoszą człowieka 
...to myśli, przepełnione nadzieją 
...to czekanie, na kolejny dzień 
...to sny, które się spełniają 
...to ucieczka od rzeczywistości, która przytłacza.
Dla nich to było ważne i żyli tymi marzeniami.











Witam!
Proszę oto kolejny rozdział.
Czuwaj!
_Bytnarowa_

Kamienie na Szaniec One Shot  Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon