Ostanie święta

849 24 4
                                    

Grudzień. Ta świąteczna atmosfera i dużo śniegu.
Można siąść wtedy i porozmawiać. Można być razem, o co w tych czasach było tak trudno.
Zbliżał się dzień 24 grudnia, każdy szukał coś do kupienia drugiej osobie, wiadome było, że z pieniędzmi nie przelewało się, ale ten dzień miał być tak wyjątkowy. Przecież taki dzień jest w roku tylko jeden.
Puch okrywał dzielnice Warszawy, co pozwoliło zapomnieć, choć na chwilę o wojnie.
Z nieba spadały białe okruszki, które tak bardzo uwielbiały dzieci.

-Janek, długo jeszcze ten prezent będziesz kupował- jęknął niezadowolony Dawidowski. Do sklepu weszli pięcioosobową grupką, ale w ich przypadku nie było to dziwne.

-Daj mu spokój. Czasu potrzebuje- zaśmiał się Janek, lecz tym razem jeden z braci Wuttke.

Byli tam razem z Basią i Danką Zdanowicz.
Wszyscy mieli już prezenty, ale Rudy nadal szukał.
Znalazł w końcu to co chciał i po chwili szli już zaśnieżoną ulicą.
Mijali pięknie ozdobione balkony, jedna rzecz której im nie zabroniono przez Niemców.
Myśleli o tym jak tym razem będą wyglądać ich święta. Zawsze cenili swoją obecność, więc w wigilię nie mogło być inaczej. Zaraz po Wigilii wszyscy mieli spotkać się u Zośki w domu.
Został on sam w domu, gdyż jego rodzina pojechała do ciotki na wieś, a on sam nie za bardzo chciał tam jechać. Oczywiście nie obyło się bez przekonywania go przez Annę, bądź mówienia ojca, że to przecież święta. Więc w ten magiczny dzień, zaraz przed wigilią pożegnał się z nimi składając życzenia. Dał im prezenty zakupione jakiś czas temu, gdy jego przyjaciele dopiero dziś postanowili je kupić.
Miał prezenty również dla nich, ale odłożył to na jutro.

-O której jutro idziemy do Tadka?- zapytała Danka. Wszyscy spojrzeli po sobie.

-Widzimy się o siedemnastej- powiedział Rudy, lekko się uśmiechając, po czym dostał śnieżką prosto w twarz. Tak zaczęła się bitwa na śnieżki, między trójką chłopaków.
Robili sobie na złość, przecież co to za przyjaźń bez dokuczania sobie.
Każde z nich rozeszło się już do domów, aby pomóc swoim rodzinom w ostatnich przygotowaniach do tego magicznego dnia.

***

Następnego dnia, tuż po zjedzonej wieczerzy, przyjaciele Tadeusza znaleźli się pod jego drzwiami, wraz z małymi upominkami.
Nie było ich dużo, Aleksy, Jan, Basia i Danka, przyszła także siostra Janka i Macieja.
Najstarszy zapukał w drzwi i po krótkiej chwili przyjaciel, wpuścił ich do środka.
Mimo tego, że szóstka odwiedzająca Zośkę, miała już w domu swoją wigilię, on przygotowała ją również u siebie. Nie było tego może dużo, ale to co najważniejsze było.
Weszli do salonu, gdzie stał pięknie ozdobiony stół, choinka i oczywiście potrawy przygotowane przez Zawadzkiego.
Wszyscy zaczęli składać sobie życzenia, ale Tadeusz podszedł pierw do Janka.

-Janek, ja chcę, abyś przetrwały wojnę. Żebyś nie musiał cierpieć i żebyś był szczęśliwy- powiedział, dzieląc się opłatkiem z przyjacielem.

-Zośka, ja za to chcę życzyć Ci wszystkiego dobrego, żebyś doczekał wolnej Polski- powiedział i spojrzał na przyjaciela. Dziwne było to, że każdy życzył sobie tego samego, aby przetrwać koniec wojny. Szkoda było, że te święta, tej trójki chłopców, były ich ostatnimi świętami.
Wszyscy usiedli przy długim stole, zaczynając spożywać posiłki przygotowane przez gospodarza.
Potem było wręczanie prezentów, każdemu kojarzyło się to z dzieciństwem, gdzie nie trzeba było przejmować się wojną, gdzie w ogóle jej nie było.
Wszyscy usiedli na kanapie, wspominając różne czasy. To jak było mali, czy to jak musieli pogodzić się z wybuchem wojny.
Dla nich najważniejsi i tak byli oni.

-Ja to pamiętam jak z Jankiem zacząłem chodzić do szkoły. Ten taki cichy, nie udzielający się, tak samo jak Zośka- zaśmiał się Aleksy, za co dostaliście w potylicę od Rudego.

Dla nich było wiadome, że te chwilę już nie wrócą.
Ostanie święta, spędzili ciesząc się swoją obecnością.

Szczęśliwymi ludźmi są tylko ci, 
którzy umieją cieszyć się każdym trwającym dniem. 
Nie ci, którzy nałogowo planują swoją przyszłość w nieskończoność 
i nie ci, którzy ciągle wracają do swojej przeszłości. 
Życie to teraźniejszość, więc ciesz się nią i żyj.

Więc tak ostatecznej wracam.
Rozdział może nie długi, nie za fajny, ale jest. To jest najważniejsze.
Za rogiem Wielkanoc, a ja piszę o Bożym Narodzeniu.

Kamienie na Szaniec One Shot  Where stories live. Discover now