Rozdział 1.3

3.9K 227 30
                                    

Całował mnie coraz zachłanniej, a ja ochoczo oddawałam każdą pieszczotę. Jego dłonie znalazły pozbyły się ze mnie mojej koszulki i stałam przed nim w samym staniku i szortach.

James wsunął palce w moje krótkie włosy i przyciągnął mnie bliżej siebie, zamruczałam z zadowoleniem i wsunęłam dłonie pod jego koszulkę. Palcami sunęłam po jego twardym brzuchu, delikatnie paznokciami przesunęłam po jego żebrach, zadrżał lekko.

— Hmm.... Cherie... — wymamrotał i pogłębił pocałunek, smakował mnie coraz zachłanniej, a ja zatonęłam w tej pieszczocie, jego zapachu i smaku.

Czułam przyjemne dreszcze pożądania sunące wzdłuż mojego kręgosłupa.

Nie potrzebował wiele, żeby doprowadzić mnie do białej gorączki. Złapałam za końce jego bluzki i zaczęłam podciągać ją wyżej. Przesunął usta w bok, a potem scałował sobie ścieżkę do mojej szyi, następnie na mój obojczyk.

Przysunął się jeszcze bliżej mnie i otarł się o mnie, a ja poczułam jak bardzo był już podniecony i twardy. Zacisnęłam dłonie na jego biodrach i przywarłam do niego ciasno.

Odchyliłam lekko głowę w bok, żeby dać mu większy dostęp, uwielbiałam dotyk jego ust na mojej wrażliwej skórze.

Miałam zamiar właśnie zdjąć mu bluzkę przez głowę, kiedy nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

— Cholera jasna... — mruknął James i wtulił twarz w moje włosy.

Byłam pewna, że to ktoś z naszych znajomych, w innym wypadku ochrona nie przepuściłaby gościa ot tak.

— Otworzę. — Odchrząknęłam i posłałam mu lekki uśmiech.

Objął mnie ciaśniej w pasie i pocałował mnie w kącik ust, potarł nosem mój nos.

— Nie ma nas — mruknął. — Bądźmy cicho to intruz sobie pójdzie.

Przesunął usta na moją szyję i zaczął ponownie składać na niej powolne, wilgotne pocałunki. Mimowolnie przymknęłam powieki.

— Jim... — wymamrotałam. — Ten ktoś wie, że jesteśmy w domu. Dobrze wiesz, że inaczej ochrona nie pozwoliłaby gościowi wejść do windy. I zdajesz sobie sprawę, że to ktoś z naszych znajomych, inaczej najpierw by zadzwonili z zapytaniem, czy mogą wpuścić.

Niechętnie się od niego odsunęłam i uniosłam głowę, żeby na niego zerknąć.

Zmrużył oczy, a jego spojrzenie skupione były na moich ustach.

— Zwolnię ochronę.

Przewróciłam oczami na jego poirytowany ton głosu.

Aż za dobrze wiedziałam, że był w stanie to zrobić.

Nadal pracował nad swoim charakterem i temperamentem i chociaż naprawdę bardzo się zmienił przez ostatni rok, przynajmniej wobec mnie, to czasem nadal zachowywał się jak arogancki dupek i musiałam postawić go do pionu.

Czasami przychodziły mu do głowy durne pomysły, głownie z powodu sodówki jaka uderzyła mu do głowy.

— Nie możesz pozbawiać pracy kogoś, kto robi dokładnie to, co mu polecono. Nie wygłupiaj się. Poza tym Smith by się wkurzył. Dobrze wiesz, że zgodził się abyś mieszkał ze mną tutaj w apartamentowcu pod warunkiem, że przystaniesz na wszystkie jego warunki. A to jeden z nich.

Znowu dzwonek do drzwi, tym razem dłuższy, jak gdyby ktoś przyciskał przycisk dłużej. I na dodatek pukanie do drzwi, a raczej walenie.

Komuś naprawdę było spieszno i poczułam niepokój. Bo po co ktoś miałby aż tak się do nas dobijać?

Dance, Sing, Love. Choreografia uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz