Rozdział 1.1

5.7K 331 90
                                    

James wrócił do Londynu dwa dni po tym, jak rozmawiałam z nim przez telefon. Nie rozmawialiśmy jeszcze o Sarze ani w sumie o niczym ważnym, potrzebowaliśmy oboje ochłonąć. Nie ciągnęłam go za język bo i tak podejrzewałam, że i tak nic mu nie zdradziła.

Zamiast na rozgrzebywaniu tej kwestii wolałam skupić się na odbudowaniu naszej relacji, która przez ostatnie miesiące ucierpiała na kłamstwie Sary. Było ciężko, bo ciągle był rozkojarzony. Owszem, kochaliśmy się, pierwszego dnia w ogóle nie wychodziliśmy z sypialni, żeby nadrobić chociaż trochę stracony czas. Był wobec mnie troskliwy. Ale ciągle miałam wrażenie, że nie ma go ze mną myślami.

Myślałam, że mnie coś trafi.

Nie było go kilka cholernych miesięcy, z kilkoma przerwami, gdy wpadał na chwilę, a po powrocie zachowuje się, jakby podmienili go kosmici.

Rozumiałam, że ta cała sprawa z Theo mogła zaprzątać mu głowę, ale to co wyprawiał przechodziło ludzkie pojęcie.

Od momentu powrotu zachowywał się nietypowo, przyłapywałam go często na tym, jak siedział zamyślony, albo dzwonił częściej niż zazwyczaj do swojego agenta Xaviera Cassela.

Wytrzymałam to jego dziwne zachowanie ledwie kilka dni.

                                                                         ***

— Dobra, Sheridan. Mam dosyć, możesz mi powiedzieć, co się dzieje? — zapytałam, kiedy wyszedł z salonu.

W którym siedział zamknięty od pięciu godzin.

Z gitarą.

I nie pozwalał mi wejść do środka. To było kompletnie do niego niepodobne. Miałam wrażenie, że znowu się ode mnie odcina i całkowicie mi się to nie podobało.

Zamrugał i spojrzał na mnie zaskoczony.

— O co ci chodzi?

Odstawił gitarę w pokrowcu na jej miejsce, które znajdowało się obok telewizora pod ścianą.

— Dlaczego zamknąłeś się w salonie? Nigdy wcześniej nie przeszkadzało ci, jak obserwowałam, kiedy tworzyłeś nowe utwory. A teraz? Nie chcesz nawet mi pokazać tekstów. Nie mówiąc już o tym, że nic nie mówisz na temat Sary i Theo.

Oparłam ramiona na biodrach i starałam się nie podnosić głosu. Nie chciałam wszczynać awantury, a naszymi temperamentami w jednym pomieszczeniu niewiele było trzeba.

Westchnął ciężko, przeczesał palcami swoje włosy w nerwowym geście i zacisnął szczękę.

— Sara nie wie, kto jest ojcem. Facet z którym spała nie przedstawił się jej, bo też to był zwykły przygodny seks, spotkała się z nim kilka razy w klubie obok hotelu na Hawajach, gdzie była na wakacjach. Podobno wyglądał, jakby był po czterdziestce. I do tego jest spokrewniony ze mną. Blisko. Więcej raczej nie muszę dodawać, chérie.

— O... Cholera – wydusiłam z siebie tylko tyle.

To mogło oznaczać wiele rzeczy, że to był jakiś jego kuzyn, wuj, czy nieznany brat, albo...

— Tekst był pozytywny, bo ten gość jest ze mną blisko spokrewniony – przypomniał gorzko.

— Masz może jakiegoś kuzyna, o którym nie wiesz?

Głupie pytanie, wiedziałam o tym. Ale warto spróbować.

Spojrzał na mnie ponuro, jego oczy spochmurniały.

— Nie, nie mam. A mój ojciec już kiedyś zdradził swoją żonę, z moją matką, którą oszukiwał i nie powiedział, że na co dzień nosi obrączkę. Ten skurwiel nie potrafi dochować wierności jednej kobiecie. Kurwa, kto wie ile mam rodzeństwa, a o którym nie mam pieprzonego pojęcia?

Też brałam to pod uwagę, ale co innego było słyszeć o tym na głos.

Przełknęłam ślinę.

— Naprawdę uważasz, że to może być on?

— Facet po czterdziestce, spokrewniony ze mną na tyle, żeby pojebały się wyniki testu DNA dziecka? Tak. Nie widzę innego wyjaśnienia. I w dodatku jak bardzo tego nienawidzę czas jest dla niego łaskawy. Skurwiel wygląda świetnie, więc wcale się nie dziwię, że nadal podrywa tak młode kobiety.

— Przykro mi, Jim — powiedziałam łagodnie i podeszłam do niego.

— Czy istnieje jakiś większy życiowy zwrot akcji? Kurwa, mój niby syn tak naprawdę jest moim przyrodnim bratem, bo mój stary puknął kilka razy moją byłą kochankę — zaśmiał się gorzko. — Muszę się napić, nie mogę tego ogarnąć. Chce mi się rzygać, jak o tym myślę. — Uniósł głowę i spojrzał na mnie. — Nienawidzę go jeszcze bardziej.

Objął mnie i mocno przytulił, wtuliłam twarz w jego ramię. Czułam we włosach jego ciężki oddech, jego dłonie na swoich plecach, gdy przyciągał mnie bliżej siebie.

— Musimy być pewni, nie możemy kolejny raz zakładać z góry, że tak jest... Potrzebujemy próbki jego DNA. Spotkaj się z nim.

Spiął się jeszcze bardziej, zacisnął dłoń na moim biodrze.

— Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł.

— Wiem, ale jakoś musisz zdobyć próbkę, chociażby włos...

— Tak, zdaję sobie z tego sprawę — uciął moje wyjaśnienie i spojrzał na mnie. — Z tym mogę sobie poradzić bez widzenia się z nim twarzą w twarz. — Nagle na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek, a ja już wiedziałam, że to co powie niezbyt mi się spodoba. Zbyt wiele razy widziałam tę minę w przeszłości. Uniosłam brew.

— Coś ty znowu wymyślił?

— Nic takiego. Po prostu Ash i Rosie będą zachwyceni moim piekielnym planem, jak zmienić w piekło życie ojczulka.

Na wspomnienie młodszego przyrodniego rodzeństwa jego twarz się rozpogodziła. James kochał swoją dziewięcioletnią siostrę i siedmioletniego brata i starał się z nimi spotykać tak często, jak mógł. Co niestety nie było dla niego łatwe, bo każdorazowo musiał się wtedy widywać albo z ojcem. Z tego co pamiętałam już niedługo miało się to zmienić, ponieważ matka Rosie i Asha rozwiodła się z ich ojcem i walczyła o wyłączną opiekę nad dziećmi. W takim wypadku James miałby kontakt tylko z nią, a z tego co mi mówił, była całkiem w porządku.

Nie mogłam powstrzymać cichego śmiechu.

— Chcesz sprowadzić na złą drogę swoje rodzeństwo?

— Że niby ja? — Zrobił zaskoczoną minę. — Naprawdę, ta dwójka razem zachowuje się gorzej niż tornado, rozpieprzą wszystko na co trafią na swojej drodze, jeśli tylko da się im odrobinę cukru. Roznosi je wtedy jak cholera.

— Ah, rozumiem. Twoja mama mówiła, że też byłeś nieznośny jako dziecko, jak rozumiem to muszą być temu winne geny twojego ojca, skoro macie to wspólne.

— Tia... — mruknął. — Zapewne tak. W każdym razie skontaktuję się z Rosie, mała świetnie radzi sobie z telefonem i komputerem, może nawet aż za dobrze. Ja w jej wieku nawet nie miałem telefonu, a ona co? Korzysta z Iphone'a jakby to była jakaś cholerna część jej ciała, wszystko ma obcykane. Czasem przeraża mnie to ich dorastanie w rozwijającej się technologii.

Nawet nie próbowałam wyperswadować mu tego pomysłu. Zbyt wiele razy podczas próby przekonania go do swojej racji miałam wrażenie, jakbym rzucała grochem o ścianę.

Cóż, pozostaje mieć tylko nadzieję, że Rosie przy okazji swojej misji nie wydłubie ojcu oka nożyczkami.

Albo w sumie niech to zrobi.

___________________________________________

I pierwsza część rozdziału za nami ♥

Jak się podoba?  ;)

Dance, Sing, Love. Choreografia uczućWhere stories live. Discover now