W domu pooglądaliśmy jakieś filmy i napadła nas ochota na czipsy.

B: Nie ma czipsów.- powiedział patrząc do szafki.

J: Czyli znowu wycieczka do sklepu.

Bez ociągania się poszliśmy do najbliższego sklepu. Poszedłem przodem i szukałem alejki z czipsami. Nie było to trudne. Patrzyłem jakie mają i jedne z wyższej pułki mi sie spodobały ,więc je wziąłem ,ale mu upadły na ziemię. Przekląłem pod nosem i schyliłem się po nie ,gdy nagle poczułem jak ktoś mnie łapie za biodra i sie o mnie opiera w dwuznaczny sposób. oczywiście to był Ben.

J: Ben! Jesteśmy w sklepie!- powiedziałem zażenowany i się wyprostowałem podnosząc czipsy.

B: No i?- powiedział rozbawiony i nadal mnie trzymał.

J: To że są tu ludzie.- powiedziałem zirytowany.

N: No i co z tego?- zaczął całować mnie po szyi.

J: Ben!- uderzyłem go z łokcia a ten nic.

Zauważyłem że niedaleko był Rafael ze swoją paczką. Zdenerwowany odepchnąłem jakoś od siebie Bena i uderzyłem go w klatę.

B: Ał! - zaśmiał się a ja byłem zarumieniony.

J: Debil.- Ben mnie pocałował w głowę i się rozglądał za czipsami dla siebie a swoje wrzuciłem do koszyka ,który on miał.

Spojrzałem na Rafaela a ten mnie obserwował ,więc szybko odwróciłem wzrok. Po małych zakupach (już drugich tego dnia) wróciliśmy do domu.

.....

Następnego dnia obudziłem sie pierwszy. o wiele lepiej się spało na łóżku niż na kanapie. Wstałem i zrobiłem kanapki i kawę dla siebie. nie chciałem budzić Bena więc kanapki dla niego przykryłem. jak zjadłem do sie ogarnąłem i miałem zamiar już iść ,ale jeszcze wróciłem do sypialni i dałem mojemu ukochanemu całusa. Wyszedłem i poszedłem na autobus. Dobrze że Ben dał mi zapasowe klucze od mieszkania, przynajmniej nie jestem od niego w stu procentach zależny. Mogę se sam wyjść i takie tam. Autobus przyjechał wiec do niego wsiadłem i jechałem. na jednym z przystanków do autobusu wsiadł Rafael i Gabriel. Odwróciłem wzrok na szybę. Ci usiedli gdzieś niedaleko mnie. Wysiadłem na przystanku przy szkole a oni za mną. Poszedłem do szkoły w której od razu sie udałem do swojej klasy ,po tym jak na szybko poszedłem do pokoju nauczycielskiego. nie chciało mi się gadać z tymi wszystkimi nauczycielkami ,które spoglądały na mnie wzdychając. Ciekawe jak by zareagowały na to że mam chłopaka.

Nie musiałem długo czekać na lekcję. Akurat pierwszą lekcję miałem z klasą B czyli tą ,w której są Gabriel i Rafael. Gdy wszyscy się usadzili na miejscach na ich twarzach można było zauważyć zdziwienie tym że nie ma pani Jaklin.

J: Witam was wszystkich. Nazywam się Jack Pieere i będę waszym nauczycielem francuskiego.

G: P-przepraszam.- powiedział nieśmiało.

J: Tak?

G: A gdzie pani Jaklin?- zapytał uciekając wzrokiem.

J: Jaklin wróciła do Francji i tak się składa że to moja siostra.

Jedna z uczennic: Jesteście bliźniętami?

J: Tak.

Inna uczennica: A czemu pani Jaklin ma inne nazwisko? Po mężu?

J: Tak.

Każdy coś mówił między sobą. Spojrzałem na Rafaela a ten sie dziwnie uśmiechał.

J: no dobrze już cisza. Zaczynamy lekcję.

ImpossibleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz