WARNING!

W tej części opowiadania pojawi się hard yaoi! 

(żeby nie było że nie ostrzegłam)

Zapraszam do czytania :)

----------------------------------------------------------

Ben powiadomił T.O.M.S.K że mamy papiery. Przyjechali, sprawdzili wszystko i aresztowali dyrka. Nadszedł czas na pożegnanie Bena, Nowego Jorku i całkiem normalnego życia.

Stałem już z walizką przy drzwiach.

B: Czyli to koniec?- zapytał z udawanym uśmiechem.

J: Najwyraźniej tak...

B: Dostałeś już następną misje?

J: Nie.

B: Yhym.- nastała niezręczna cisza.

J: No to ... Żegnaj.- wyciągnąłem rękę w jego stronę.

Ben uścisnął moją dłoń nadal się uśmiechając, ale w jego oczach widziałem smutek. Nałożyłem kapelusz i położyłem dłoń na klamce z zamiarem otworzenia drzwi, wyjścia i zapomnienia o wszystkim. Otworzyłem drzwi i stałem nieruchomo. Po chwili odwróciłem się do Bena i rzuciłem się na niego ,powalając go na ziemię.

B: Łah! A tobie co?!- powiedział zdziwiony

J: Czy twoje uczucia do mnie są prawdziwe? Czy gdy powiedziałeś że zakochałeś się we mnie... czy mówiłeś prawdę.- mówiłem ze łzami w oczach, siedząc na nim.

B: Tak. Naprawdę cię polubiłem i to bardzo.... Kocham cie.- na te słowa łzy poleciały z moich oczu.

Pocałował go namiętnie.

B: A co z twoją zasadą żeby sie do nikogo nie przywiązywać?- powiedział rozbawiony.

J: Zamknij sie.- powiedziałem z uśmiechem i ponownie go pocałowałem.

.....

Powiadomiłem T.O.M.S.K że już nie chcę dłużej u nich pracować. Miałem już dosyć tego udawanego życia. Chciałem mieć prawdziwy dowód osobisty z moim prawdziwymi danymi. Chciałem mieć normalną pracę i normalne życie. Oni to zrozumieli i pozwolili mi odejść. Ben był bardzo szczęśliwy z tego powodu.

B: A gdzie będziesz pracować?- zapytał zaciekawiony ,gdy sprzątaliśmy mieszkanie (co było oczywiście moją inicjatywą).

J: W szkole, ale nie jako Jaklin ,tylko jako Jack.- powiedziałem myjąc podłogę.

B: Mam cię nazywać "panie profesorze"?- powiedział rozbawiony.

J: Jeśli chcesz.- powiedziałem uśmiechając się do niego.

B: Słodziak.- przytulił się do moich pleców ,całując mnie w głowę.

J: ty sie tu teraz nie przymilaj tylko sprzątaj.- skarciłem go i uderzyłem łokciem w brzuch a ten się zaśmiał.

B: No już już. Nie krzywdź mnie kochanie.

J: To już wole "profesorze". 

B: Phi. Jesteś zbyt słodki żeby nazywać się profesorem.- znowu się do mnie przytulił i przejechał ręką po mojej tali.

J: Ej! Mówiłem ci ze masz sprzątać!- uderzyłem go mopem.

B: Ajć! Mokrym mopem mnie bijesz?!

ImpossibleWhere stories live. Discover now